Dokładnie rok temu, na Kickstarterze, w najlepsze trwała kampania rekordzisty ubiegłego roku w zakresie technologii FDM, drukarki 3D Obsidian. Mijają kolejne miesiące, a urządzenia nadal nie opuściły fabryki, coraz bardziej denerwując tym faktem ponad sześć tysięcy wspierających projekt użytkowników. Co więcej z obozu producenta dociera do nas coraz więcej niepokojących informacji, które tym bardziej nie napawają optymizmem.

Twórcą projektu Obsidian jest amerykański startup Kodama. Firma znana jest przede wszystkim ze swojej pierwszej kampanii, na której oferowana była drukarka 3D Trinus. Sukces pierwszej zbiórki, z której producent wywiązał się niemal bez zarzutu, napawał optymizmem i pozwalał mieć nadzieję, że i druga kampania przebiegnie bez żadnych komplikacji. Jej motorem napędowym była oczywiście cena. Podstawowa wersja urządzenia kosztowała zaledwie 99 $, a pierwsze dwieście sztuk rozdano praktycznie „za darmo”, czyli za połowę tej kwoty.

Klon od Australian Furling Technology

Machina marketingowa zadziałała prawidłowo, czego efektem było przekonanie 6.034 użytkowników do wydania 1.631.827 $. Wszystko szło zgodnie z planem do czasu upłynięcia terminu rozpoczęcia wywiązywania się z obietnic kampanii, który miały nastąpić w grudniu ubiegłego roku. Niestety z racji tego, że wszystkie aktualizacje dostępne są wyłącznie dla osób wspierających zbiórkę, nie mamy dostępu do ich treści, ale czytając same komentarze możemy dowiedzieć się, że drukarki 3D nie trafiły jeszcze do swoich właścicieli… przynajmniej pod marką Obsidian, bo wiele wskazuje na to, że sprawa może mieć ukryte dno.

Zgodnie z informacjami zamieszczonymi w serwisie 3D PrinterChat z Kodamy odszedł jeden z inżynierów, co więcej odszedł wraz z projektami Obsidiana i próbował je sprzedać dokonując wcześniej lekkiej ich modyfikacji. Dodatkowo człowiek ten, pomimo podpisanych z Kodamą umów o zakazie konkurencji próbował sprzedać (lub sprzedał?) licencję na produkcję tych urządzeń firmie Wanhao.

Po pewnym czasie na INDIEGOGO pojawiła się kampania przygotowana przez firmę Australian Furling Technology, która prezentowała urządzenie łudząco przypominające amerykańską drukarkę 3D. Zaistniały incydent został zauważony przez społeczność skupioną wokół urządzeń Kodamy, a efektem jawnej próby kopiowania było zablokowanie przygotowanej przez Australijczyków kampanii.

Początkowo pojawiła się informacja, że to Obsidian była własnością intelektualną innej firmy, ale ostatecznie okazało się, że Furling był partnerem biznesowym Kodamy, który odpowiadał za fizyczny projekt tej drukarki 3D. Po zerwaniu umowy Australijczycy dążyli do wydania na rynek własnego klonu opracowanego przez siebie wcześniej urządzenia.

Wszystkie te czynniki przyczyniły się w efekcie do konieczności zmiany wszystkich dostawców oraz zatrudnienia nowych inżynierów, co spowodowało znaczne opóźnienie w wywiązaniu się ze zobowiązań zawartych z użytkownikami Kickstartera. Według najnowszych doniesień na drukarkę 3D Obsidian możemy poczekać jeszcze kilka miesięcy.

Źródło: www.fabbaloo.com, www.3dprinterchat.com

Łukasz Długosz
Redaktor Naczelny 3D w praktyce. Absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, fan gier komputerowych oraz właściciel sklepu filaments4U.com.

Comments are closed.

You may also like