Z ogromną uwagą przeczytałem tekst BlazakoVa Dlaczego idea domowych drukarek 3D nie wypali?. Bardzo wiele w nim prawdy o drukarce 3D dnia dzisiejszego i większość gorzkich słów o dzisiejszym stanie tych maszyn jest absolutną prawdą. Jednak każde rozwiązanie, zwłaszcza nowatorskie, posiada swoje stany pośrednie, które działają niczym proteza dla rynku, który nie jest jeszcze całkiem gotowy na „udomowienie” danej technologii. Zacznę więc mój artykuł na temat zmian w sprzedaży w sieci od polemiki z całym wydźwiękiem tekstu BlazakoVa, przyznając rację jego konstatacji na temat teraźniejszości. Zacznę od obrazka… 

Oto „komputer”, programowany przez taśmę z otworami, ogromny jak szafa, bardzo nieprzyjazny, czerpiący więcej prądu niż kamienica pełna mieszkańców. Według wszelkiego rozsądku „komputer” nie mógł trafić pod strzechy… 🙂

Ale do rzeczy. Od kilku miesięcy jeżdżę po Polsce rozmawiając i dyskutując na temat pomysłu na 3D commerce – idei polegającej na tym, że produkty będą posiadać dodatkową formę sprzedaży – podobnej do tego jak książki nabawiły się e-booka i audiobooka. Tym dodatkowym formatem byłby – tam gdzie ma to sens rzecz jasna, plik .stl. Dużo tańszy (tylko marża przedmiotu), możliwy do wydrukowania w domu, jeśli tylko posiadasz drukarkę 3D.

Ale zgódźmy się na teorię BlazakoVa, że to brednie i tak się nie stanie. Wtedy oczywiście pojawia się trzeci format, czyli print to order, albo raczej „Wyślij do najbliższego print- shopu w mojej okolicy”, gdzie fachowiec zadba o poprawność wydruku. Czy wtedy ma to jakiś sens? Przecena do 20-30% ceny mogłaby być dość atrakcyjna ekonomicznie, by stała się realną alternatywą, a przy okazji mogłaby dać godziwy zysk zastępom projektantów modeli 3D, którzy dostarczaliby łatwiejsze w druku, ale nadal piękne przedmioty do naszych domów.

Mnie osobiście obie te wersje wydają się przynajmniej możliwe. Gdybym wiedział z pewnością, jak będzie naprawdę – zapewne byłbym dziś miliarderem. Ale tak jak internet zaczynał się od zakupu czasu do terminala, a potem od kafejek internetowych, tak domowy druk 3D…nie będzie wymagać drukarki 3D w każdym domu. Co sądzicie?

Reality Maker
Kamil Dziadkiewicz kocha wszystko, co ma związek z technologią chociaż z wykształcenia jest polonistą.

    8 Comments

    1. Ta wizja jest realna. Pytanie tylko, czy druk w takich puntach Xero 3D można jeszcze nazwać domowym?

      1. Pełna zgoda, ja nadal upieram się, że to tylko tymczasowa proteza będzie – ale ja uparty jestem z natury 😉

    2. Kamil super wizja jako maruda dorzucę, że produkcja seryjna to miliony $$$$$$$$. Pomyśl, która z korporacji chciałaby zrezygnować z tych milionów $$$$$$$.
      Począwszy od producentów tworzyw sztucznych, przez producentów urządzeń na wytwórcach końcowych skończywszy.

      1. Amazon ma to np gdzieś i chętnie by się oderwał od tych produkujących, bo dla niego to najdroższy kawałek biznesu 🙂 e-commerce może być po prostu zainteresowany tym, by minimalizować udział fizycznych przedmiotów w obrocie towarem. Ale jeśliby się zaczęło to urzeczywistniać, to absolutna zgoda, że poleje się krew 🙂

    3. W Uk jest juz kilka stron, ktore oferuja drukowanie produktow i dowoz do domu:) a designerzy zarabiaja kase na sprzedawaniu pomyslow.:) i biznes sie kreci .

      1. W Holandii jest ich jeszcze więcej. Już niedługo do Holandii nie będzie się jeździło… po wiadomo co, tylko po wydruki z drukarek 3D 🙂

        1. Fajnie by bylo wydrukowac nie kaloryczna pizze 🙂 albo lody 🙂

          1. Na razie można „tylko” czekoladę lub ciasto. Po drukarkę do ciasta należy pojechać do Wrocławia: https://centrumdruku3d.pl/zmorph-wprowadza-do-sprzedazy-extrudery-do-ceramiki-i-ciasta/

    Comments are closed.

    You may also like