Wielu ludzi czuje dziś rozczarowanie branżą druku 3D, bo sądzi, że zostali bezczelnie okłamani. Kupili opowieści różnych ewangelistów druku 3D i popłynęli na fali ich pięknie opowiedzianych historii.
Dziś, gdy firmy tych ewangelistów zatonęły w oceanie rynkowej rzeczywistości — a sami ewangeliści dawno już wsiedli do szalup i bezpiecznie dopłynęli do brzegu — każdy rozsądny i uczciwy obserwator zaciska zęby z frustracji.
Bo wie, że nic nie da się z tym zrobić. Ci, którzy mieli przegrać, przegrali. A ci, którzy zarobili, to często ci sami, którzy najbardziej przyczynili się do porażki.
Ale co by było, gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Gdybyśmy żyli w świecie, w którym producenci drukarek 3D, materiałów, oprogramowania i usług zawsze mówili prawdę?
Wyobraźmy to sobie… Czyste fakty — zero ściemy.

Każda broszura produktowa wyglądałaby jak bilans zysków i strat. Zamiast obietnic części jakościowo dorównujących częściom z frezarek czy wtryskarek, producenci z urzędniczą precyzją raportowaliby procent nieudanych wydruków i ilość materiału trafiającego do kosza.
Instrukcje obsługi byłyby dłuższe niż traktaty ekonomiczne, a pomoc techniczna otwarcie przyznawałaby, że niektóre wady fabryczne to efekt „inżynieryjnej improwizacji”.
Materiały klasyfikowano by jako „surowce o zmiennej jakości”, z etykietami zawierającymi dane o poziomie wilgoci, porowatości i prawdopodobieństwie nieudanego druku za pierwszym razem.
Zamiast sloganów typu „bezkompromisowa wytrzymałość” czy „niedościgniona precyzja”, pojawiałyby się komunikaty w stylu: „Może zadziała, może nie — pamiętaj o kalibracji i regularnej wymianie dyszy”.

Usługodawcy nie chwaliliby się idealnymi detalami, tylko eksponowaliby swój rzeczywisty wskaźnik odrzutów. W ofertach znajdowałyby się dane o procentach projektów zwróconych klientom z deformacjami geometrycznymi.
W rezultacie każdy klient musiałby podpisać oświadczenie, że „akceptuje ryzyko wady” i zgadza się na opłacenie wydruków testowych oraz ewentualnych poprawek.
Reakcja rynku mogłaby być zaskakująco konstruktywna: tempo negocjacji cen rosłoby proporcjonalnie do liczby ujawnionych wad, a drukarnie 3D codziennie korygowałyby ceny na podstawie danych jakościowych.
Prezentacje na targach zamieniłyby się w briefingi audytowe z wykresami marnotrawstwa materiałów i raportami o średnich przestojach maszyn.

Słowo „innowacja” straciłoby magiczną aurę i stałoby się synonimem „długotrwałego procesu walidacji”.
Prawdopodobny efekt tej rewolucji prawdy? Konsolidacja rynku. Mniejsi gracze, niezdolni do pełnej transparentności kosztowej, upadaliby szybciej, a więksi — z zespołami prawników i analityków — przejęliby rynek wysokopółkowych drukarek.
Zamiast festiwalu startupów mielibyśmy raporty kwartalne i całodobowe infolinie prawne dla zaniepokojonych użytkowników.

Nikt nie tęskniłby za marketingowymi bajkami. Branża stałaby się nudnie niezawodna — ale stabilna jak skała.
A klienci? Ci, którzy przetrwaliby pierwszy szok, staliby się najwierniejszymi ambasadorami druku 3D.
Czyż nie byłoby pięknie…?
Co się wydarzyło tego dnia w historii branży druku 3D?
05-11-2021: Grupa Azoty wprowadziła Tarfuse Envi.
Newsy & Plotki:
- restor3d wprowadziło na rynek system Aeros Modular Stem Total Ankle System — pierwszy wszczepialny od przodu modułowy implant piszczelowy do całkowitej wymiany stawu skokowego. Zatwierdzony przez FDA do zastosowań pierwotnych i rewizyjnych, oferuje większą wydajność, mniejsze zużycie oraz kompatybilność z komponentami Kinos. Pełna komercyjna premiera planowana jest na 2026 rok, po ograniczonej dystrybucji w 2025.
- LEAP 71 opracowuje dwa duże referencyjne silniki rakietowe — aerospike o ciągu 200 kN oraz dzwonowy o ciągu 2000 kN — wykorzystując swój model obliczeniowy Noyron oraz metalowy druk 3D. Testy ogniowe zaplanowano odpowiednio na 2027 i 2029 rok. Skalowalne podejście ma na celu ograniczenie liczby części, przyspieszenie rozwoju i dostosowanie się do rosnącego zapotrzebowania na większe silniki.
- I na koniec – jutro, w moim cotygodniowym newsletterze na LinkedIn, podzielę się z Wami dość istotnym ogłoszeniem z mojej strony. Jak to mówią – coś się kończy, coś się zaczyna…
Artykuł został oryginalnie opublikowany na The 3D Printing Journal: The Atomic Layers: S10E11 (00278)