MakerBot rozpoczyna szturm na amerykańskie szkoły. Za cel stawia sobie wstawienie drukarki 3D do każdej placówki w USA. Plan jest ambitny, ale stojąc u boku Stratasys – jednej z dwóch największych firm z branży druku 3D na świecie oraz angażując do pomocy lidera wśród producentów oprogramowania technicznego – Autodesk, jest on w dłuższej perspektywie czasu możliwy do zrealizowania. Jednakże o ile pomysł wydaje mi się całkiem słuszny, o tyle mam nieodparte wrażenie, że chodzi tu tylko i wyłącznie o pieniądze. Bardzo dużo pieniędzy. Tak jakby MakerBot nie mogąc doczekać się tzw. nowej rewolucji przemysłowej i drukarki 3D w każdym domu, próbował wstawić ją ludziom tylnymi drzwiami.

Gdy w lutym tego roku Barack Obama w corocznym przemówieniu do narodu (tzw. State of the Union Address), poruszył temat druku 3D i snuł rozważania na temat powrotu produkcji rzeczy z powrotem do Ameryki, wielu producentów drukarek 3D postanowiło urzeczywistnić je, wznosząc hype na tą technologię na najwyższy poziom. W końcu to dzięki działaniom rządu USA 3D Systems – i poniekąd również Stratasys, w dość krótkim czasie zanotowały rekordowe wyniki na giełdzie, aż do poziomu budzącego obawy inwestorów o kolejną bańkę spekulacyjną. Swoją kampanią MakerBot zamierza podążyć ścieżką wyznaczoną przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Aby rewolucja technologiczna stała się faktem i żeby móc przywrócić Ameryce miejsca pracy, potrzebne są odpowiednio wyszkolone kadry. Ekipa Bre Pettisa już o to zadba…

MakerBot Academy – bo tak nazywa się ten projekt, został pomyślany w bardzo ciekawy sposób:

  • każdy obywatel, który zapragnie aby dana szkoła posiadała drukarkę 3D, może dofinansować program dowolną sumą pieniędzy
  • z kolei szkoły mogą zarejestrować się w programie i wystąpić o drukarkę 3D Replicator 2, trzy rolki filamentu (wow!) i tzw. plan ochronny MakerBota (czymkolwiek on jest?).

W programie uczestniczą wspomniane: MakerBot, Stratasys i Autodesk.

Abstrahując od idei – która jest naturalnie szczytna, pomysł biznesowy który za tym stoi jest genialny w swojej prostocie. Odwołując się do patriotyzmu, przyszłości dzieci i całego narodu amerykańskiego oraz kwestii tworzenia nowych miejsc pracy, MakerBot będzie sprzedawał swoje drukarki szkołom za pieniądze przeciętnych obywateli, którzy będą zrzucać się na kolejne drukarki 3D. Prawie jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, tylko zamiast ratowania życia, amerykanie będą ratować swój rynek pracy, a w rzeczywistości realizować plany sprzedażowe MakerBota i Stratasysa.

Jako pierwszy o drukarkach 3D w szkołach mówił Brook Drumm – CEO Printrbota. Jako byłemu pastorowi i nieco undergroundowemu producentowi drukarek 3D wierzyłem mu w szczytność jego intencji. Jednakże projekt MakerBota to czysty skok na kasę. Jeżeli dojdzie do skutku, proces polaryzacji amerykańskiego rynku drukarek 3D znacząco przyspieszy. Czy dotrze do Europy? Mam nadzieję, że przynajmniej nie do polskich szkół…

Źródło: www.venturebeat.com

Paweł Ślusarczyk
Jeden z głównych animatorów polskiej branży druku 3D, związany z nią od stycznia 2013 roku. Twórca Centrum Druku 3D - trzeciego najdłużej działającego medium poświęconego technologiom przyrostowym w Europie. Od 2021 r. rozwija startup GREENFILL3D produkujący ekologiczny materiał do druku 3D oparty o otręby pszenne.

2 Comments

  1. Do naszych szkół może i dotrze, tylko za co je kupią ?
    A zapomniałem, te dotacje są co to je unia daje.
    Ta unia to musi być bogata jak tak lekko rozdaje :).

  2. A my w szkole (technikum) mamy Zmorpha w wersji beta :P.

    a teraz uczniowie będą składać Ide Lab w pakiecie ze skanerem Dawida.

Comments are closed.

You may also like