Czy studio filmowe prowadzone przez kogoś, kto nie lubi oglądać filmów, może tworzyć dobre kino? Czy firma motoryzacyjna, której prezes nie lubi jeździć samochodem, może produkować dobre auta? Czy producent drukarek 3D, którego szef nie korzysta z drukarek 3D, może tworzyć dobre drukarki?
Jak być może niektórzy z Was już wiedzą, od początku czerwca współpracuję z Bambu Lab Europe, odpowiadając za rozwój rynku druku 3D w krajach Europy Środkowej (mówiąc krótko – od Polski po Grecję):
W mojej opinii ma to jeden ważny skutek – nie wypada mi już wprost krytykować firm, które mogą być postrzegane jako konkurencja (niezależnie od tego, czy nią rzeczywiście są…).
Nie – nikt mi tego nie zabronił ani nie nakazał – sam uznałem, że tak będzie właściwie.
Niemniej nadal uważam, że mogę mówić i pisać… no wiecie… „ogólnie”…
I tak „niedawno” odbyła się kolejna premiera drukarki 3D od pewnego dobrze znanego producenta.
- Po raz kolejny – zero zaskoczenia. Ani pod względem funkcjonalnym, ani pod kątem kierunku rozwoju całej linii produktów.
- Po raz kolejny to praktycznie to samo co wcześniej, tylko trochę podrasowane. „Ewolucja zamiast rewolucji”, bla bla bla…
Co jest trochę smutne, bo kiedyś produkty tej firmy były naprawdę rewolucyjne i wyznaczały kierunek całej branży.
Ale w pewnym momencie to się skończyło.
- Zamiast swobodnej, spontanicznej innowacji – przyszła stabilna, precyzyjnie zaprojektowana ewolucja.
- W centrum uwagi znalazła się efektywność, rentowność, powtarzalność.
- I oczywiście: skalowalność – produkcji, procesów i satysfakcji użytkowników.
W rezultacie każda nowa maszyna była coraz mniej inna, coraz mniej wyjątkowa, coraz mniej wyróżniająca się na tle pozostałych. Kopia kopii kopii. Jak AI tworząca treści na bazie treści wygenerowanych wcześniej przez siebie…
Jak do tego doszło? Co się zmieniło?
Cóż… zmienili się ludzie na górze.
Chłopaków od drukarek 3D zastąpili ludzie od Excela.
I tu przechodzimy do tej „ogólnej” części…
Dlaczego niektóre firmy AM – po latach dominacji na rynku – nagle zaczynają podupadać?
Powodów jest wiele – a o jednym z nich pisałem w zeszłym tygodniu, w debiutanckim odcinku nowej serii pt. AM Survivor:
W skrócie chodzi o to, że niektóre firmy tracą kierunek i gubią się w niezliczonych wariantach strategii, które ostatecznie prowadzą donikąd. Gorąco polecam przeczytać ten tekst.
Ale ten artykuł dotyczy czegoś innego – ludzi, którzy zaczynają kierować firmami z branży druku 3D, nie mając tak naprawdę pojęcia, czym w ogóle jest wytwarzanie przyrostowe.
Historycznie rzecz biorąc, każda firma produkująca drukarki 3D była zakładana przez pasjonata technologii, majsterkowicza, makera, hakera, projektanta, inżyniera itp.
Losy tych firm zazwyczaj przebiegały według jednego z trzech scenariuszy (pisałem o tym już w kwietniu, w artykule poświęconym podejściu firm do marketingu):
- Firma pozostała pod kontrolą założyciela-inżyniera, który – nie potrafiąc jej skalować – albo szybko zbankrutował, albo pozostał niszowym graczem, ograniczonym operacyjnie do jednego kraju lub regionu.
- Firma trafiła w ręce geniusza biznesu, który napompował ją darmowymi pieniędzmi z funduszy inwestycyjnych i giełdy – tylko po to, by ostatecznie doprowadzić ją do upadku
- Firma została przy założycielu-inżynierze, który okazał się również sprawnym biznesmenem (albo wcześnie otoczył się mądrymi partnerami i doradcami).
Ale istnieje też czwarta opcja – pewien rodzaj hybrydy drugiego scenariusza:
- Firma, zarządzana przez fundusze inwestycyjne lub notowana na giełdzie od lat, wymienia kierownictwo na „swoich ludzi” – doświadczonych menedżerów-technokratów z 10-, 20-, a nawet 30-letnim stażem „w innych branżach”. Dostają jedno, jedyne zadanie: zwiększyć wartość dla akcjonariuszy.
Warto to doprecyzować: nie zwiększyć przychody, nie zwiększyć sprzedaży, nie zdobyć większego udziału w rynku – lecz zwiększyć wartość dla akcjonariuszy.
W teorii ten sprytny zwrot zawiera wszystkie wcześniejsze cele, ale w praktyce… nie do końca. Te cele są domniemane, ale nie są bezpośrednio egzekwowalne.
Co to znaczy „zwiększyć wartość dla akcjonariuszy”?
- Zysk, który przekłada się na dywidendy – ale zysk nie musi pochodzić ze wzrostu sprzedaży, może też wynikać z obniżenia kosztów operacyjnych.
- Wyższa cena akcji – którą można osiągnąć na wiele sposobów: przez przejęcia, opatentowanie innowacji albo po prostu „stały wzrost marży rok do roku lub kwartał do kwartału”.
Innymi słowy, firma notowana na giełdzie (lub z rozproszoną strukturą właścicielską) może mieć zupełnie inne cele niż tradycyjna firma produkcyjna, w której miarą przetrwania jest zysk netto.
Taka firma może opierać się na różnych formach finansowania zewnętrznego, w tym dofinansowaniu awaryjnym. A jeśli nawet to zawiedzie, straty są rozproszone na wielu akcjonariuszy – a nie tylko jednego założyciela.
Aby zarządzać taką organizacją, potrzeba kogoś z silnymi kompetencjami w zakresie finansów, HR i funkcjonowania w środowisku ładu korporacyjnego.
Od takiej osoby nie oczekuje się, że będzie umieć obsługiwać drukarkę 3D, znać właściwości materiałów, projektować modele 3D ani przygotowywać plików do druku. Właściwie taka lista wymagań brzmiałaby absurdalnie – wręcz śmiesznie – w kontekście prezesa dużej, giełdowej spółki.
Prawda?
Więc skąd prezes takiej spółki giełdowej wie, czy nowa drukarka 3D, która ma właśnie trafić na rynek, okaże się hitem? Może od swoich doradców technicznych albo wieloletnich pracowników? Ale czy mają rację? Czy ich ocena nowej maszyny jest trafna?
A co jeśli w ciągu pierwszego roku urzędowania prezes otoczył się „swoimi ludźmi” – osobami (dobrymi kumplami), których zna z poprzednich firm i którym całkowicie ufa? A ci nowi ludzie również nie mają doświadczenia ani wiedzy o druku 3D, ale za to „wiedzą, jak prowadzić dużą firmę produkcyjną albo spółkę giełdową”.
To kto ma rację?
Oczywiście rację ma prezes i jego dwór potakiwaczy. Ci, których sam wprowadził do firmy, by zastąpili rozczarowaną i niezadowoloną starą kadrę (inżynierów, którzy odeszli lub zostali zwolnieni za sianie fermentu).
A może – myśli prezes – zamiast ryzykować z wprowadzaniem nowych maszyn czy rozwojem technologii, lepiej po prostu kupić inne firmy, które już to robią?
Rozszerzyć portfolio, uczynić ofertę bardziej kompleksową i – zwiększyć wartość dla akcjonariuszy?
Uważam, że jednym z największych błędów popełnianych przy zarządzaniu firmami z branży AM jest traktowanie druku 3D jak każdej innej, tradycyjnej technologii produkcyjnej. Zakładanie, że skoro coś działa w obróbce CNC albo wtrysku, to zadziała też w druku 3D.
Że produkcja to po prostu produkcja.
Tymczasem tak jak te procesy są zupełnie różne, tak i sposoby ich zarządzania muszą być inne. Rynek CNC czy wtrysku ma określoną wartość. Tymczasem, jak głosi Drugie Prawo Rynku AM:
Odnosząca sukcesy firma w branży druku 3D zawsze będzie mniejsza i mniej dochodowa niż odnosząca sukcesy firma działająca w innej gałęzi przemysłu.
Wiedząc to, potrzebujemy innej strategii i innych narzędzi do jej realizacji. Zrozumienie, że firmie AM będzie trudniej niż firmie CNC, oznacza, że nie można stosować tych samych metod zarządzania i planowania.
Ale żeby to zrozumieć, trzeba znać druk 3D. Trzeba rozumieć jego możliwości i ograniczenia. Trzeba znać tę dziedzinę – w praktyce, nie tylko w teorii!
Trzeba żyć i oddychać drukiem 3D!
A to jest niezwykle trudne i rzadko zdarza się menedżer, który łączy silne kompetencje biznesowe z autentyczną pasją do samej technologii (w praktyce, nie w teorii).
I właśnie dlatego tak niewiele firm produkcyjnych osiąga duży sukces rynkowy.
Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia (#23.25)
#7. Zortrax zawieszony na giełdzie NewConnect
Zortrax S.A. nie opublikował na czas swojego raportu rocznego za 2024 rok (termin minął z końcem maja), w związku z czym giełda NewConnect ogłosiła zawieszenie obrotu akcjami spółki. Choć nie jest to wydarzenie wyjątkowo dramatyczne, to niestety kolejny incydent pogłębiający niepokojący obraz sytuacji firmy. Zaledwie tydzień temu informowałem o starcie emisji tokenów mającej na celu dokapitalizowanie Zortraxa. Oficjalna strona już działa (token.zortrax.com), a sprzedaż rusza właśnie dziś.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.3dprintingjournal.com
#6. Formlabs otwiera biuro w Chinach
Możliwe, że o tym wiecie, możliwe, że nie – a może po prostu nigdy się nad tym nie zastanawialiście – ale Formlabs od lat produkuje swoje drukarki 3D w Chinach. Główna siedziba firmy znajduje się w Bostonie (rozwój biznesu i R&D), ale rzeczywista produkcja odbywa się tam, gdzie Donald Trump raczej by sobie tego nie życzył. W zeszłym tygodniu najwyższe kierownictwo Formlabs (Maxim Lobovsky, Nick Graham, David Lakatos) świętowało otwarcie oficjalnego biura w Shenzhen. To nie tylko symboliczny krok, ale też – w pewnym sensie – proroczy.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.3dprintingjournal.com
#5. EOS chce osiągnąć zerową emisję gazów cieplarnianych do 2045 roku
EOS ogłosił nowo zatwierdzone cele klimatyczne oparte na naukowych podstawach (SBTs), które zakładają osiągnięcie zerowej emisji gazów cieplarnianych do 2045 roku. Zgodnie ze standardem Net-Zero SBTi, plan zakłada redukcję emisji Scope 1 i 2 o 42% oraz Scope 3 o 25% do 2030 roku, a następnie aż o 90% do odpowiednio 2040 i 2045 roku.
Działania obejmują elektryfikację floty pojazdów, przejście na 100% energii odnawialnej oraz rozwój zrównoważonych materiałów, takich jak recyklingowany AlSi10Mg. CEO Marie Langer podkreśla zaangażowanie firmy w odpowiedzialną produkcję i przywództwo klimatyczne w branży AM, oparte na filozofii „planet-people-performance”.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.voxelmatters.com
#4. IperionX z kontraktem na 99 mln USD od Departamentu Obrony USA
IperionX podpisał kontrakt SBIR Phase III z Departamentem Obrony USA o wartości do 99 milionów dolarów. Umowa umożliwia agencjom federalnym zamawianie tytanowych komponentów produkowanych przy użyciu opatentowanych technologii firmy, wspierając amerykański przemysł obronny, tworzenie miejsc pracy w Wirginii oraz zmniejszenie zależności od zagranicznych łańcuchów dostaw tytanu.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.voxelmatters.com
#3. Niemiecka firma CR-3D wprowadza FieldRACK
Niemiecka firma CR-3D zaprezentowała FieldRACK – kompaktową drukarkę 3D przeznaczoną do pracy w trudnych lub mobilnych warunkach. Urządzenie zaprojektowano z myślą o montażu w szafach rackowych 19″, posiada ogrzewaną komorę, ekstruder wysokotemperaturowy, filtr HEPA, tłumienie drgań oraz brak obowiązkowego połączenia z chmurą. Pole robocze wynosi 210 × 205 × 250 mm, a komora może być aktywnie podgrzewana do 60 °C. Do pracy mobilnej FieldRACK posiada mechanicznie odsprzężoną konstrukcję z wbudowanym systemem tłumienia drgań, co oznacza, że jakość wydruków pozostaje wysoka nawet przy pracy w ruchu lub niestabilnym środowisku.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.3druck.com
#2. Pollen AM zaprezentował swoją najszybszą i największą drukarkę: Pam Pro
Podczas targów TCT 3Sixty francuski producent Pollen AM zaprezentował swoją najszybszą i największą drukarkę 3D – Pam Pro. Przeznaczona dla użytkowników przemysłowych, osiąga prędkości druku do 0,5 m/s – sześciokrotnie szybciej niż poprzedni model Pam o2. Urządzenie posiada duży obszar roboczy 680 × 680 × 500 mm i obsługuje materiały granulowane, takie jak PLA, TPU, TPE, PP 15GF i PA 15GF, zapewniając wysoką efektywność kosztową.
Opcjonalna konfiguracja IDEX pozwala na drukowanie z wielu materiałów lub wydruki lustrzane. Dzięki automatycznej kalibracji i diagnostyce AI, Pam Pro stawia na łatwość obsługi. Pierwsze 50 sztuk zostanie wysłane od września do grudnia.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.tctmagazine.com
#1. UltiMaker wprowadza drukarkę S6
UltiMaker zaprezentował zupełnie nową drukarkę 3D – S6. Według producenta, S6 oferuje prędkości druku do 500 mm/s oraz zaawansowane sterowanie ruchem dzięki planowaniu Cheetah, co pozwala drukować do 4 razy szybciej niż S5. Obsługuje podwójną ekstruzję, oferuje dwie opcje stołu roboczego i jest w pełni kompatybilna wstecz z ekosystemem S5.
Z ponad 300 obsługiwanymi materiałami, integracją z chmurą przez Cura i Digital Factory oraz przedłużoną 24-miesięczną gwarancją, S6 ma usprawnić procesy i zwiększyć skalę produkcji, przy zachowaniu produkcji w Holandii.
Choć S6 to naturalna aktualizacja dla dotychczasowych użytkowników i profesjonalistów, na dzisiejszym wysoce konkurencyjnym rynku desktopowego AM – zdominowanym przez tanie i szybkie marki z Chin, takie jak Bambu Lab, Creality i Elegoo, a dodatkowo pod presją nowego CORE One od Prusy – UltiMaker ma przed sobą trudne wyzwanie.
CZYTAJ WIĘCEJ: www.fabbaloo.com