W ciągu ostatnich kilkunastu tygodni w branży druku 3D nie działo się nic specjalnego – ot codzienna porcja standardowych newsów o tym co komu i gdzie udało się wymyślić, rzadziej wyprodukować… W zeszły piątek MakerBot postanowił to zmienić, wywołując jedną z największych burz w historii  społeczności RepRap. W zeszły piątek wyszło na jaw, że MakerBot rozpoczął szereg procesów patentowych mających na celu objęcie ochroną prawną projekty, które zostały opublikowane na ich platformie – Thingiverse.

Opublikowane przez użytkowników tej platformy – nie MakerBota. Innymi słowy, firma Bre Pettisa postanowiła przywłaszczyć sobie rzeczy, które wymyślił i opracował ktoś inny. Ciekawe, prawda…? Powiem Wam co jest jeszcze ciekawsze – ponad półtora roku temu, jesienią 2012 r. Josef Prusa, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli ruchu RepRap opublikował list otwarty do Bre Pettisa, w którym w pewnym stopniu przewidział to co się obecnie dzieje…

A obecnie na Thingiverse dzieje się PR`owa katastrofa… Jeśli ktoś nie miał okazji odwiedzić ostatnio tej strony, oto jak prezentuje się w tej chwili:

Thingiverse

Wielu użytkowników serwisu zamienia swoje avatary na komunikat o następującej treści: „Bojkotuj MakerBota. On kradnie naszą własność intelektualną. Nie pozwól mu wygrać!„.  Ludzie kasują swoje projekty lub przenoszą je na inne platformy, w rodzaju Ponoko. W internecie pojawiają się pierwsze memy i komiksy poświęcone krytyce i protestom przeciwko nowej polityce firmy, a jej nazwa została przemianowana na „TakerBot” (od „take” – brać, zabierać). Fora i serwisy wymiany opinii pokroju Reddita płoną nienawiścią do Bre Pettisa. Gdyby tego było mało, ostatni Replicator 5 ma poważne wady technologiczne i firma jest zalewana skargami i reklamacjami. Czy to koniec MakerBota? Raczej nie, jednakże to co się w tej chwili dzieje to nie rysy, a solidne pęknięcia na wizerunku firmy. Spróbujmy przeanalizować poszczególne scenariusze…

Przyszłość MakerBota

MakerBot zawdzięcza swoją popularność przede wszystkim świetnej opinii w środowisku hakerskim, makerskim i społeczności RepRap. To właśnie oni jako „early adopters” wywindowali firmę na pozycję czołowego producenta niskobudżetowych drukarek 3D na świecie. MakerBot jest jednym z symboli rewolucji drukarkowej, która rozpoczęła się w 2010 roku. Przez wielu był przy tym postrzegany jako Apple druku 3D, a Bre Pettis był porównywany do Steve`a Jobsa. Dziś firma zdecydowanie odcina się od swoich korzeni. Wraz z przejściem pod skrzydła Stratasysa w połowie zeszłego roku, MakerBot zaczął postępować wg surowych, korporacyjnych zasad, porzucając hakerską ideologię i sposób myślenia. Wszystkie ostatnie działania i decyzje jakie są podejmowane przez firmę są ewidentnie motywowane próbami zaspokojenia oczekiwań inwestorów. Czy to odwróci się przeciwko firmie? I tak i nie…

  • tak, ponieważ nie ma szans aby społeczność RepRap wybaczyła MakerBotowi tą zdradę; Bre Pettis przeistacza się w tej chwili z wizjonera i „tego, któremu się udało” w kłamcę, sprzedawczyka i człowieka pozbawionego honoru
  • nie, ponieważ to w gruncie rzeczy niewiele znaczy z punktu widzenia sprzedaży; aby móc się przeskalować z produkcją i zwiększyć ilość zamówień, firma musi trafić do zupełnie innego grona użytkowników niż obecnie; tym samym protesty i w konsekwencji strata stosunkowo niewielkiej i niszowej grupy odbiorców w dłuższej perspektywie czasowej będzie dla firmy bez znaczenia; oczywiście znaczna ilość czarnego PR, który w tej chwili jest kierowany na MakerBota utrzyma się w internecie przez lata, jednakże wystarczy, że pewnego dnia Replicator Mini trafi w atrakcyjnej cenie na półki WallMartu i jakiekolwiek komentarze weteranów RepRap stracą rację bytu.

Jest w tym wszystkim jeden haczyk – MakerBot musi trafić do WallMartu (lub innej dużej sieci sprzedaży) i przetrwać czas, dopóki to się nie wydarzy. Jeżeli będzie zmuszony przez najbliższy rok w dalszym ciągu utrzymaywać się wyłącznie z tego co teraz, to może to jednak zachwiać jego pozycją. Firma nie zbankrutuje ani się nie zamknie – ma w końcu bardzo silne plecy w postaci Stratasysa i jego licznych kontaktów handlowych w firmach przemysłowych i branży zbrojeniowej, niemniej jednak może okazać się kłopotliwym balastem i zostanie wystawiona np. na sprzedaż. Z tym, że jest to najgorszy możliwy scenariusz.

Koniec Thingiverse

To jest z kolei raczej oczywiste. Jest to zresztą zbieżne z interesami samego MakerBota, który uruchomił z początkiem roku MakerBot Digital Store – czyli sklep internetowy z projektami do druku 3D, zaprojektowanymi specjalnie pod urządzenia firmy. Thingiverse jest w tej chwili dla niego balastem i najlepsze co może się przytrafić to powszechna akcja usuwania projektów przez ich twórców. Póki co, wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku: największy portal z darmowymi projektami w sieci przestaje właśnie istnieć, a potencjalna konkurencja będzie przeżywała kryzys zaufania do tego typu serwisów www po tym co właśnie „odwalił” MakerBot. Użytkownicy przenoszą swoje projekty na inne platformy, ale następuje na zasadzie rozproszenia się na kilka oddzielnych bibliotek, ponadto żadna z nich nie zdobędzie w najbliższej przyszłości takiej popularności jak Thingiverse.

Nie chcę snuć tutaj żadnych teorii spiskowych, ale pomyślcie – czy ta forma doprowadzenia do upadku największego, naturalnego konkurenta MakerBot Digital Store nie jest najlepszą z możliwych? Pamiętajmy, że „haters gonna hate” – każda próba zamknięcia lub ograniczenia roli Thingiverse spotkałaby się z krytyką zgromadzonej na niej społeczności. To co zrobił MakerBot było brutalne i bezwględne – ale tylko z punktu widzenia przeciętnego człowieka. Z punktu widzenia korporacji, to było genialne w swojej prostocie posunięcie: najpierw kompletujemy darmową bazę projektów, następnie wybieramy najlepsze z nich i otaczamy ochroną patentową. Sfrustrowani naszym działaniem użytkownicy sami dokonują dzieła zniszczenia, a ostatni z nich zgasi światło.

Bowiem na koniec dnia, to nie haker, maker i RepRapowiec jest dziś docelowym odbiorcą Replicatorów. To osoba, dla której ta cała historia nie ma najmniejszego znaczenia…

Josef Pruša

Każdy kto ma choć powierzchowną wiedzę na temat RepRapów słyszał z pewnością o takich modelach drukarek 3D jak Prusa Mendel czy Prusa i3. Jednakże tylko bardziej zaawansowani użytkownicy wiedzą, że za tymi sztandarowymi konstrukcjami stoi jeden człowiek – młody Czech o nazwisku Josef Pruša. Należał on do oryginalnej grupy konstruktorów pierwszych RepRapów działających pod wodzą Adriana Bowyera. Jego konstrukcje wyznaczyły określone standardy, na bazie których rzesze konstruktorów na całym świecie stworzyło swoje „autorskie” konstrukcje. Użyłem w słowie autorskie cudzysłowu, ponieważ różnią się one tylko wykorzystaniem poszczególnych komponentów – sama konstrukcja, układ poszczególnych elementów czy koncepcja pozostają zawsze bez zmian. I chociaż każdy z konstruktorów drukarek 3D opartych o projekty Prušy zaczyna swój wywód od słów – „oparliśmy naszą konstrukcję o model Prusy, eliminując jego liczne wady etc….„, to nie da się ukryć, że mało kto postanawia zaproponować jakąkolwiek alternatywę.

Prusa Mendel i Prusa i3 to jedne z najbardziej rozpowszechnionych drukarek 3D na świecie. Stało się to możliwe wyłącznie dzięki temu, że Pruša pozostawił swój projekt otwartym i każdy może dowolnie pobrać plany jego konstrukcji i zbudować swoją własną wersję urządzenia. Nikt nie płaci za to Czechowi ani grosza – chyba, że w ramach dobrowolnej darowizny lub dotacji. On sam zresztą tego nie oczekuje – jest cały czas tym, kim Bre Pettis był na początku: idealistą, hakerem i trochę anarchistą pragnącym zapewnić ludziom wolny dostęp do technologii. Pruša pozostał tym samym człowiekiem, aktywistą z wytatuowanym symbolem open hardware na prawym przedramieniu, Bre Pettis stał się członkiem jednej z dwóch największych korporacji z branży druku 3D. Najciekawsze jest jednak to, że Josef Pruša przewidział na swój sposób to co się obecnie dzieje z MakerBotem już w 2012 roku – chwilę po tym gdy Bre Pettis ogłosił zamknięcie Replicatora 2.

„Open Hardware meaning”, czyli list otwarty Prušy do Pettisa

20 września 2012 roku Pruša opublikował na swojej stronie artykuł, w którym przedstawiał ideę koncepcji otwartego sprzętu elektronicznego, oraz krytykował MakerBota za działania związane ze złamaniem idei RepRap. Wyjawił m.in. kilka kwestii, które nie były do końca znane opinii publicznej. Np. to, że Adrian Bowyer wspierał finansowo team Pettisa w początkach ich działalności.

Makerbot was started by one of the RepRap core developers, Zach Smith, Bre Pettis and Adam Mayer. Adrian Bowyer, founder of the RepRap Project, gave them some cash along with others to start. Makerbot is based on RepRap, and they weren’t ashamed about it. That started to change and Makerbot started to distance itself (…) Later on they got some $10M of funding. And things started to change in the background. (…)

But surprise, surprise, we now have a Replicator 2 and it is closed source. Hey look, we took all your improvements you shared on thingiverse, compiled it into one package and closed it for you. Same with MakerWare. (They finally, after several years, stopped using Skeinforge, software done by Brazilian who doesn’t even have a printer)

And you know what is the biggest, sneaky move? Not mentioning it while they announced it.

Josef Pruša – www.josefprusa.cz

Powyższy tekst powstał tuż przed oficjalnym ogłoszeniem przez MakerBota informacji, że zamyka dokumentację Replictora 2. Pruša zwraca przy okazji tego wydarzenia uwagę na szereg rzeczy:

  • MakerBot wywodzi się bezpośrednio z ruchu RepRap, z czym nigdy się nie krył, a co wręcz podkreślał; w początkowym okresie działalności wsparcia udzielił im sam Bowyer, z czego początkująca firma skwapliwie skorzystała
  • Replicator 2 korzystał z różnego rodzaju rozwiązań i pomysłów zaprezentowanych po raz pierwszy przez innych użytkowników na Thingiverse; MakerBot wdrożył je do swojej konstrukcji i nie pozwolił na kopiowanie i wykorzystywanie przez innych
  • podobna sytuacja miała miejsce w przypadku oprogramowania – MakerWare, które czerpało pełnymi garściami z open-source`owego Skeinforge (które jak pisze Pruša zostało napisane przez człowieka nie posiadającego drukarki 3D).

W końcu najważniejsze – podejście Pettisa do społeczności i branży, którą współtworzył zmieniło się wtedy, gdy dostał pierwszą transzę dofinansowania na poziomie 10 mln $. A więc PRZED sprzedaniem firmy Stratasysowi. Jaki z tego wniosek? Bre Pettis od początku podąża ściśle określoną drogą, a obecne działania mogą być nie tyle wynikiem nacisków czynionych przez akcjonariuszy Stratasysa ile… być naturalną konsekwencją wcześniejszych działań.

Osobiście wydaje mi się, że na początku faktycznie chodziło o ideę, jednakże gdy pojawiła się szansa na zrobienie na tym całkiem niezłego biznesu, zastąpił ją pragmatyzm. Ludzie pokroju Josefa Prušy, czy Erika de Bruijna – współzałożyciela Ultimakera, w dalszym ciągu będą krzewić koncepcję open hardware, jednakże nigdy nie dorobią się na tym żadnych dużych pieniędzy (pomijam to, czy tego pragną?). Bre Pettis o ideach może co najwyżej opowiadać, po czym za zamkniętymi drzwiami gabinetu liczyć ze swoim księgowym zyski ze sprzedaży urządzeń oraz negocjując z działem handlowym kolejne deale z sieciami handlowymi, lub korporacjami przemysłowymi nagonionymi przez Stratasysa.

Źródło: www.josefprusa.cz

Paweł Ślusarczyk
Jeden z głównych animatorów polskiej branży druku 3D, związany z nią od stycznia 2013 roku. Twórca Centrum Druku 3D - trzeciego najdłużej działającego medium poświęconego technologiom przyrostowym w Europie. Od 2021 r. rozwija startup GREENFILL3D produkujący ekologiczny materiał do druku 3D oparty o otręby pszenne.

9 Comments

  1. „wybieramy najlepsze z nich i otaczamy ochroną patentową”

    Nie bardzo rozumiem o co właściwie cała afera. Jeśli autorstwo danego rozwiązania jest oczywiste i udokumentowane, to żadne patenty nie mają szans na przetrwanie. Skończy się stosownym odszkodowaniem i tyle. Każdy prawnik, który przynajmniej otarł się o prawa autorskie, potwierdzi tę konkluzję.
    Coś nie gra w tej historii. Ciężko uwierzyć, że Makerbot ma upośledzony dział prawny.
    Histeria jakaś, albo mało konkretne relacje.

    1. Niekoniecznie… Postaw się w sytuacji Whosa Whatsis, od którego zaczęła się cała afera. Odkrywasz, że MakerBot jest w trakcie opatentowania extrudera, który w większej części wymyśliłeś i upubliczniłeś. I co dalej…? Pozywasz MakerBota vel Stratasysa?

      Wydaje mi się, że problem polega na tym, że MakerBot nie patentuje rozwiązań 1:1 tożsamych z czyimiś projektami a powiedzmy 1:0,9 lub 1:0,8. Z prawnego punktu widzenia wszystko może być ok., ale z etycznego to naganne. I o tym w sumie jest ten tekst – że gdy tylko na horyzoncie pojawiły się duże pieniądze, etyka i wcześniejsze ideały poszły precz…

      1. Podejrzewam, że Makerbot podchodzi do tematu właśnie w sposób przedstawiony przez Ciebie, niemniej jednak jeśli tylko można jednoznaczne stwierdzić, że patent jest oparty na określonym projekcie Whatsisa, to na pewno znajdzie się w USA niejeden prawnik, który zaproponuje Whatsisowi pełną obsługę prawną bez kosztów wstępnych. To jest przecież mokry sen każdego speca od praw autorskich.
        Dlatego jednak skłaniam się ku konkluzji, że może nie da się jednoznacznie stwierdzić, że patenty Makerbota są oparte na czyichś rozwiązaniach.
        Alternatywą jest tylko stwierdzenie upośledzenia działu prawnego. 🙂

  2. A czy nie można by było zrobić z Thingiverse, że byłby częściowo płatny. Dajmy na to ściągnięcie STL’ki kosztowałoby dolara lub mniej. Część zysków trafiałaby do autorów projektów, część do Makerbota. Działałoby to na zasadzie banków zdjęć.
    MB miałby dodatkowe przychody, a użytkownicy drukarek MB ogromne zasoby projektów do druku, a twórcy pieniądze na filament 😉

    a tak cytując Siarę: „No i w pizdu wylądował i cały misterny plan też w pizdu…”

    1. Taką rolę ma pełnić MakerBot Digital Store, z tą różnicą, że 100% zysków będzie trafiało do MakerBota. Po co się dzielić, jak można się nie dzielić? Poza tym spójrz jakie projekty są na MDS a jakie na Thingi? To zupełnie inna grupa docelowa obiorców

      1. Zgadza się, że na DS są figurki jak z jajekniespodzianek, czyli w niedzielę może rodzic wydrukować nową figurkę dla dziecka bo inaczej go dziecko zanudzi na śmierć 😉
        Ale… mogą oba serwisy współistnieć.
        Na DS masz pracę kilku, kilkunastu twórców, a Thingi kilku tysięcy, którym nie musisz płacić pensji….
        Dać im możliwość takiego zarabiania jak w fotobankach, a wtedy każdy jest zadowolony. Chce udostępnić swój projekt za darmo, nie ma problemu, chcesz za kilka centów, też proszę bardzo. MB pobierałby tylko mały procent od sprzedaży. Zysk może by wystarczył na kawę dla pracowników po odliczeniu kosztów utrzymywania serwerów.
        Teraz mi wpadła myśl, że …. wróżę, że lukę po degradacji Thingi pewnie wypełni jakiś serwis od Google.

  3. Przejadą się. Mają średni produkt, średni marketing, mocno średnie podejście do swoich użytkowników. Została marka… która dla przeciętnego Smitha (o Kowalskim nie wspominając) nie znaczy praktycznie nic.

    Ciekawe czy ktokolwiek będzie po nich płakać?

  4. MakerBot chyba sypnął kasą na PR – na 3D Printing Industry pojawiła się taka laurka, jakiej nie powstydziliby się bracia Karnowscy względem PiS czy Piotr Kraśko względem PO: http://3dprintingindustry.com/2014/05/30/hands-makerbot-5th-gen-future-desktop-3d-printing/

Comments are closed.

You may also like