Site icon Centrum Druku 3D | usługi druku 3D, drukarki 3D, wiedza i informacja

Dlaczego sprzedaliśmy The Form 1+…?

Zaledwie cztery miesiące trwała nasza przygoda z The Form 1+ i technologią SLA… Z początkiem stycznia br. sprzedaliśmy drukarkę 3D naszej zaprzyjaźnionej firmie, kończąc pełne frustracji zmagania z żywicą światłoutwardzalną, której nigdy nie byliśmy w stanie okiełznać. Co było źródłem naszej porażki – urządzenie, które nie drukuje jak trzeba, czy może nasza indolencja i brak umiejętności? Oto krótka relacja z naszych zmagań i próba odpowiedzi na pytanie, czy The Form 1+ i druk 3D z żywic są dla wszystkich…?

Gdy w połowie września 2015 r. publikowałem pierwszy artykuł na temat naszych pierwszych doświadczeń z The Form 1+ byłem już świadom szeregu problemów, jakie miały prześladować nas w kolejnych miesiącach. Brak powtarzalności, zrywanie się wydruków oraz droga eksploatacja sprawiły, iż perspektywa każdego kolejnego uruchomienia drukarki 3D wiązała się z coraz większą niechęcią i w pewnym momencie zaczęliśmy wręcz odwlekać drukowanie 3D na The Form 1+ w czasie, tłumacząc to innymi obowiązkami.

Czy oznacza to w takim razie, że The Form 1+ jest beznadziejny i nie da się na nim pracować? Nic z tych rzeczy. Pod względem funkcjonalnym to doskonałe urządzenie. Po ostatniej aktualizacji oprogramowania (PreForm) wypuszczenie modelu do druku 3D sprowadza się w gruncie rzeczy do wyboru rodzaju żywicy i wysokości warstwy (robimy to przy każdym uruchomieniu programu), kliknięcia nowego przycisku kreatora wydruku oraz… kliknięcia przycisku uruchamiającego wydruk. Wszystko zostało całkowicie zautomatyzowane i początkujący użytkownicy nie powinni mieć absolutnie żadnych problemów z rozpoczęciem pracy.

Problem tkwi jednak gdzie indziej… O ile większość modeli udaje się wydrukować bez większych przeszkód, o tyle prędzej czy później natrafimy na takie, z którymi The Form 1+ sobie nie poradzi. To „nieporadzenie sobie” polega zwykle na tym, iż wydruk zrywa się w trakcie pracy, lub w najlepszym przypadku robią się w nim dziury. Z czego to wynika i dlaczego niektóre modele wychodzą lepiej od innych – to jest rzecz, której nie udało nam się w tak krótkim czasie (cztery miesiące [SIC!]) odkryć i zrozumieć?

Wszystkie złe rzeczy, na które trzeba ciągle zwracać uwagę…

To co ma negatywny wpływ na jakość druku 3D The Form 1+ to na pewno:

Dlaczego wydruki się zrywają?

Odpowiedź na to pytanie jest tak naprawdę kluczem do sukcesu. Od razu przyznam – nie wiemy? Mamy szereg przypuszczeń, które w większości przypadków przeradzają się w pewność – niestety w 9 przypadkach na 10 następuje to dopiero po fakcie. Nie potrafimy przewidzieć problemów – bądź im przeciwdziałać. Na to potrzeba mnóstwo prób i czasu. Mówiąc krótko – na The Form 1+ (i na The Form 2 zapewne również) należy po prostu nauczyć się drukować.

Rozpoczynając prace z drukarką 3D drukującą z żywic światłoutwardzalnych, zapominamy o wszystkim co się dowiedzieliśmy w kontekście innej technologii – w naszym przypadku FDM. Tu nic nie jest takie samo – nie ma punktów wspólnych. W gruncie rzeczy jedyne co łączy stereolitografię z FDM to to, iż jedno i drugie nazywamy drukiem 3D, oraz że efektem końcowym obydwu procesów jest powstanie trójwymiarowego obiektu. Acha, i jeszcze to, że w obydwu technologiach korzystamy z plików STL.

Reszta jest kompletnie różna i wszystkiego musimy uczyć się od nowa.

To czego nam zabrakło to cierpliwości i chęci inwestowania pieniędzy w kolejne butelki żywicy. Od razu trzeba podkreślić – nauka na The Form 1+ jest droga. Pisałem o tym w poprzednim artykule, więc tylko dla przypomnienia – do kosztu żywicy (która jest kilka – kilkanaście razy droższa od filamentu do drukarek 3D FDM) należy doliczyć koszt pojemnika na żywicę (zużywa się co 2-3 litry; również przy zmianie rodzaju żywicy, musimy użyć nowego kontenera).

Ale wracając do pytania – dlaczego wydruki się zrywają, oto lista potencjalnych odpowiedzi:

Podsumowanie

The Form 1+ jest bardzo interesującą drukarką 3D, która jest w stanie zapewnić wysokiej jakości wydruki – jednakże droga do opanowania sztuki drukowania na niej jest długa i wyboista. Chyba najbardziej zwodnicze w tym urządzeniu są jego obsługa i oprogramowanie. Pracując z The Form 1+ ma się początkowo wrażenie, iż to najprostszy sprzęt w obsłudze na świecie. Nawet prostprocessing zdaje się być ciekawym (chociaż śmierdzącym izopropylem) doświadczeniem. Niestety „im dalej w las – tym więcej drzew„, a użytkownik zostaje zmuszony do analizowania kolejnych wpadek i wyciągania z nich wniosków.

W którymś momencie podjęliśmy decyzję o zakończeniu świadczenia usług druku 3D i tym samym dalsza praca nad rozgryzaniem niuansów związanych z drukowaniem na The Form 1+ stała się bezzasadna. Oczywiście nasza decyzja nie miała żadnego związku z samą drukarką 3D – to raczej jej sprzedaż była pochodną zaprzestania świadczenia usług druku 3D. Drukowanie z żywic światłoutwardzalnych jako sztuka dla sztuki nie wydawała nam się na tyle pociągająca, aby w dalszym ciągu poświęcać temu czas oraz pieniądze.

Jesteśmy tutaj pełni podziwu dla Maćka Strzały z Formakers, który opanował sztukę drukowania z The Form 1+ do perfekcji, czego dowodem są niezwykłe modele 3D, które prezentuje podczas targów i eventów. Maciek udowadnia, że jeśli komuś naprawdę będzie zależeć na dobrych wydrukach na The Form 1+ to je osiągnie – nam zabrakło na to energii i wiary. Inna sprawa, że postanowiliśmy poświęcić się nieco innym projektom, ale to już oddzielna historia…

Tak czy inaczej – jeśli zamierzacie zainwestować w The Form 1+ lub The Form 2, pamiętajcie: kluczowe są cierpliwość, pokora i pieniądze na kolejne butelki żywicy. To nie FDM – to coś zupełnie innego…

Exit mobile version