Site icon Centrum Druku 3D | usługi druku 3D, drukarki 3D, wiedza i informacja

Dobry produkt vs. genialny marketing, czyli o tym co TYTAN 3D i Omni3D osiągnęli na Indiegogo i Kickstarterze?

Na temat Kickstartera i Indiegogo popełniłem na przestrzeni ostatniego roku kilkanaście artykułów. Przez ten czas byłem świadkiem niezliczonej liczby kampanii, w których zbierano pieniądze na potrzeby projektów związanych z drukiem 3D – w tym czterech prowadzonych przez firmy z Polski. Pierwszą była oczywiście słynna, Kickstarterowa kampania Zortraxa, zakończona pełnym sukcesem i zebranymi 175 tysiącami dolarów. Potem była zakończona niepowodzeniem kampania nieco zapomnianego już Jacka Dziedzica i Idea Lab na Indiegogo. Kolejnymi dwoma były odpalone w te wakacje: Goliat Extruder z TYTANA 3D i AirEnergy 3D – elektrownia wiatrowa z drukarki 3D autorstwa Omni3D. Kampania TYTANA 3D zakończyła się w miniony poniedziałek, Omni 3D skończy się jeszcze w tym tygodniu. TYTAN 3D nie zebrał wymaganego minimum kończąc kampanię kwotą zaledwie 875 $ (na wnioskowane 3000 $), Omni3D przekroczyło dziś wymagany próg 19 000 £. Jest coś jeszcze – TYTAN 3D sprzedawał w pełni funkcjonalny produkt, podczas gdy Omni3D bardzo ładnie przedstawione marzenie…

Kampanie crowdfundingowe dziś różnią się bardzo mocno od tego co było kiedyś. Nawet jeśli to „kiedyś” było zaledwie w zeszłym roku. Temat ten wyczerpał w całości Daniel Brown w swoim genialnym tekście „Tanie drukarki 3D i crowdfundingowe samobójstwo„, gdzie opisał mechanizmy i patologie jakie mają miejsce w dzisiejszych kampaniach drukarek 3D. Wykazał, że największą szansę powodzenia mają przede wszystkim projekty o wyjątkowych – wręcz nieprawdopodobnych funkcjonalnościach i niemożliwych do osiągnięcia cenach. Kampanie tego typu oferują głównie pewną wizję produktu, pomijając lub marginalizując kwestie jego rentowności lub możliwości sprawnego i szybkiego wyprodukowania.

W swoim artykule Brown zdefiniował 5 rodzajów firm, które obecnie startują ze swoimi projektami związanymi z drukiem 3D na platformach crowdfundingowych:

Widzę pięć typów firm jakie pojawiają się dziś na Kickstarterze z branży druku 3D:

  • firmy, które chcą osiągnąć sukces rynkowy; są wystarczająco mądre, że wyceniają swój produkt z odpowiednio wysoką marżą, która pozwoli im przetrwać gdy osłabnie Kicstarterowa gorączka; tego typu firmy to wymierający gatunek…
  • firmy, które posiadają już gotowy produkt i wykorzystują Kickstarter jako platformę marketingową; w wielu przypadkach są wspierane przez duże firmy i mają zabezpieczoną przyszłość; mogą sobie pozwolić na dowolne stretching goals, ponieważ mają odpowiednie wsparcie finansowe
  • małe firmy, które chcą po prostu sprzedać swoją drukarkę 3D i nie mają żadnych wygórowanych ambicji; cena sprzedaży jest ustawiona tak, że firma pozostanie w dalszym ciągu niewielka; nie bawią się w stretch goals, prowadzą zwykły biznes i starają się przetrwać najlepiej jak potrafią; rzadko otrzymują dofinansowanie
  • czwarty rodzaj firm próbuje stworzyć coś bardzo popularnego i sprzedać to po bardzo niskiej cenie; jest to bardzo ryzykowne i działa tylko w przypadku zebrania dużej ilości zamówień wartych minimum milion dolarów; firmy tego typu są jednak na tyle sprytne, że startują od razu z gotowym projektem urządzenia i mają zaplecze finansowe w postaci funduszu VC; często zdobywają dofinansowanie
  • na koniec firmy oferujące gruszki na wierzbie, posiadające strategię „zebrać jak najwięcej pieniędzy – dokończymy projekt później„; te firmy to hańba dla całej branży – można je rozpoznać na kilometr; liczne stretch goals, krótkie terminy realizacji i brak informacji o produkcie; ku mojemu rozczarowaniu mają praktycznie 100% skuteczności przy pozyskiwaniu środków z Kickstartera często przekraczając wnioskowane minimum.

Daniel Brown

TYTAN 3D ze swoim metalowym extruderem Goliat to klasyczny przypadek firmy nr 3. Janusz Wójcik od początku podkreślał, iż nie zależy mu na sztucznym rozgłosie, czy pompowaniu wyniku na Indiegogo – chciał po prostu aby jego produkt trafił do jak największej ilości osób i żeby im z powodzeniem służył. Jako przedstawiciel starej szkoły wierzył, że dobry produkt – a takim jest extruder Goliat, obroni się sam. Cóż, pewnie tak się stanie, ale nie na platformie crowdfundingowej.

Podczas IV edycji Dnia Druku 3D w Kielcach Janusz wspominał, iż otrzymali sporo zapytań w rodzaju: czy ich extruder potrafi łączyć dwa różne filamenty w jednej głowicy etc.? Gdy okazywało się, że nie, że jedyne co potrafi to ekstrudowanie pojedynczej nitki filamentu – za to w sposób niezawodny i przy wykorzystaniu dużo trwalszych, metalowych komponentów, zainteresowanie gasło. Goliat był zbyt zwyczajny na Indiegogo – był tylko dobrze wykonanym produktem.

W przypadku Omni3D i elektrowni wiatrowej AirEnergy 3D sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Po pierwsze, ten produkt nie istnieje. Po drugie, jego założenie – wygenerowanie 300W za pomocą zaprezentowanej w trakcie kampanii konstrukcji wydaje się być niemożliwe do osiągnięcia. Nie twierdzę kategorycznie, że to się nie uda – twierdzę, że jeśli ten projekt się powiedzie, to będzie wart bez wątpienia więcej niż wnioskowane 19k funtów…

Tak jak pisałem o tym we wcześniejszym artykule na ten temat, kampania Omni 3D to prawdziwy geniusz marketingu crowdfundingowego. Jest doskonała. Jest absolutna. Jest klasyczna. Na jej temat można napisać pracę magisterską, a z pewnością można omawiać i analizować ją na uczelniach wyższych podczas wykładów z nowoczesnego marketingu w sieciach społecznościowych. Najlepsze w niej jest jednak to, iż nie można pod żadnym pozorem nazwać jej oszustwem. Tego produktu nie ma, pieniądze są zbierane tylko na jego dalszy rozwój…

Right now we have built a proof of concept. We went through various wings and shaft designs and eliminated most of the faults and imperfections. We managed to generate enough electricity to light a lightbulb just to see if it works, and it does! We have all the plans and we want to work on them fast in order to generate 300W of power for a single unit. We need your support for that!

Omni3D Kickstarter

Co się stanie, jeśli nie uda się osiągnąć 300W? Nic – po prostu się nie uda… Każdy kto wspiera ten projekt wie, że kupuje na razie prototyp zdolny zaświecić co najwyżej żarówkę. Wie również, że zespół dołoży wszelkich starań do tego, aby 300W stały się realne. A jeżeli tego wszystkiego nie wie, to jego strata, mógł to doczytać.

Podsumowując, to słabe czasy dla zwykłych firm chcących spróbować swojego szczęścia na Kickstarterze lub Indiegogo. To idealne czasy dla specjalistów od marketingu i sprzedaży, gdyż umożliwiają im w pełni rozwinąć skrzydła kreatywności i… manipulacji. Ja jednak wolę te dawne czasy, sprzed Buccaneera czy Micro. Chyba jestem już stary…

Źródło: www.indiegogo.com & www.kickstarter.com

Exit mobile version