Nowy rok trwa już czwarty dzień, zatem to doskonały moment aby napisać coś o najbardziej fascynującej metodzie druku 3D w historii technologii przyrostowych, czyli drukowaniu przestrzennym domów! Żartuję… Wszyscy stali czytelnicy Centrum Druku 3D doskonale wiedzą, że jeżeli jest coś na świecie co wzbudza w nas prawdziwe rozbawienie, to jest druk 3D z betonu. Od pięciu lat dokładamy wielu starań, aby uświadamiać ludzi, że coś co wzbudza tak wielkie emocje (i nadzieje…?), jest w gruncie rzeczy bezwartościowe, nie rozwiązuje żadnych problemów i jest przysłowiową „sztuką dla sztuki„. Acha, i jest brzydkie jak wnętrze ToiToia na prawdziwej budowie (nie zna życie ten, kto z takiego nie skorzystał).
Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest tak, że technologie przyrostowe w budownictwie to zły pomysł. Od wielu lat z powodzeniem metodę drukowania przestrzennego ze specjalistycznych materiałów budowlanych rozwija np. koncern SKANSKA. Sęk w tym, że taka SKANSKA zna się na budownictwie i wie gdzie tego typu rozwiązania znajdują idealne zastosowanie (przykład jednego z projektów firmy opisywaliśmy w maju zeszłego roku). Niestety prym w tym obszarze wiodą firmy pokroju chińskiego WinSun, które nastawiają się wyłącznie na rozgłos medialny, produkując rzeczy, które podobnie jak dworzec kolejowy w Kutnie opisany przez Kazika Staszewskiego w piosence „Polska„, są tak „brzydkie, że pękają oczy„…
O WinSun zrobiło się po raz pierwszy głośno w styczniu 2015 roku, gdy firma zaprezentowała koncept budynków mieszkalnych, które powstały w oparciu o technologie przyrostowe. Do mediów przesłano atrakcyjne zdjęcia dwupiętrowej willi oraz czteropiętrowego bloku mieszkalnego i wszystkie mainstreamowe redakcje uznały to za wzorcowy przykład wykorzystania drukarek 3D w codziennym życiu. Oczywiście nikt nie zadał sobie większego trudu, żeby spróbować zrozumieć jak taki proces może w ogóle wyglądać? Czyżby na budowę przyjeżdżała gigantyczna drukarka 3D – i szast-prast, drukowała taką willę lub apartamentowiec? Wstawiała drzwi, okna i przyłącza wod-kan?
Prawda była oczywiście dużo bardziej prozaiczna – technologia WinSun to nic innego jak olbrzymia maszyna oparta o metodę selektywnego nakładania betonu, przypominającą nieco metodę FDM. Nie drukuje domów, tylko pojedyncze prefabrykaty budowlane, z których można na koniec zbudować ściany i/lub sufity. Jak każda metoda przyrostowa, tak i drukowanie z betonu pozostawia na modelu widoczne warstwy, które szczególnie tutaj wyglądają paskudnie wyraziście.
Później Ma Yihe – twórca i prezes WinSun, wpadł na pomysł, że pojedzie do Ameryki i wydrukuje Donaldowi Trumpowi mur na granicy z Meksykiem.
Teraz WinSun powraca z kolejnym „niezwykłym” projektem – pierwszym na świecie wydrukowanym w 3D przystankiem autobusowym. Podobnie jak pozostałe realizacje firmy i ta prezentuje się szpetnie. Nie zmienia to faktu, że Ma Yihe zamierza w dalszej kolejności użyć swoich maszyn do wydrukowania kawiarni, hotelu, mini-posterunku policji oraz publicznych toalet. Tym samym w naturalny sposób powróciliśmy do opisywanych we wstępie ToiToi’ów…
Opisywany przystanek autobusowy jest częścią większego projektu, jaki WinSun realizuje w miejscowości Fengjing Town, w Chinach. Niemniej jednak uznałem, że nie mam za bardzo ochoty rozpisywać się na jego temat, gdyż zdjęcia mówią same za siebie… Gdyby ktoś był jednak tym tematem szczególnie zainteresowany, zachęcam do lektury artykułu źródłowego na 3D Printing Media Network mojego serdecznego kolegi – Davide Sher’a.
Źródło: www.3dprintingmedia.network