Zainspirowała mnie niedawna rozmowa ze znajomą, żeby spojrzeć na wartości graniczne tego, co powinniśmy nazywać drukiem 3D. Inspiracją jest też upór mediów, by wyhodowany za hajs Brina z Google hamburger nazywać wydrukiem. Druk 3D jest trochę jak współczesna sztuka – trzeba mu nadać jakieś granice, żeby nie przypadkiem nie nazwać wieszaka z ubraniami dziełem. 🙂 Hype otaczający druk 3D znajduje się w centrum i na samym szczycie krzywej Gartnera. Rezultatem, pośród wielu innych, jest próba poszerzania pojęcia do granic absurdu, bo wszystko lepiej brzmi jak doda się druk 3D w tytule artykułu.
Tymczasem, to co zaobserwowałem i czego nauczyłem się podczas 3DPrintShow w Londynie to bezwzględna ekonomia, która wprowadza rozsądek w świat druku. Nie chodzi o to, żeby cały obiekt był wydrukowany, nie chodzi o to, żeby druk był 5 kolorowy – chodzi tylko o to, żeby wydrukować to co inaczej byłoby czasochłonne lub drogie. Dlatego, to że coś da się zrobić, niekoniecznie oznacza, że musimy marnować na to czas i pomysłowość.
Płyny
Tutaj kompletnie mnie zastrzelił pomysł na druk płynów. Według mojego najlepszego zrozumienia, przygotowanie płynów według receptury, aby uzyskać konkretne rezultaty powstałej mieszaniny lub roztworu nazywamy nie drukiem 3D tylko…chemią 🙂
Po co drukować piwo, skoro możemy je po prostu…zrobić?
Lab-Tubes
Tutaj zabawa była przednia, kiedy dziennikarze zaczęli się do mnie odzywać prosząc o setkę w sprawie druku hamburgera…Zamarłem kompletnie nie kumając o co pytają. Szybko okazało się, że jakieś cymbały nazwały finansowany przez Brina z Google eksperyment polegający na WYHODOWANIU w warunkach laboratoryjnych mięsa wołowego – drukowanym hamburgerem…
Rozumiem, że Fleming penicylinę też wydrukował?
Serce i nerka
Tutaj sprawa ma się inaczej, ponieważ, jeśli ufać słynnemu pokazowi Anthony’ego Atali na TED, materia będąca budulcem nerki oraz, potencjalnie, serca jest produkowana w metodzie łudząco przypominającej mechaniką klasyczny FDM! To było dla mnie zaskoczeniem, ale też sprawia, że możemy nazwać to chyba drukiem 3D.
Pizza w kosmosie
Pizza w kosmosie – tutaj moje zdziwienie inwestycją NASA nie miało końca i nadal trwa. Powody, dla których wysokokaloryczne pasty miałyby być wymienione na drukowaną żywność (rozumiem, że przez drukowaną mamy na myśli mieszanie składników z kolejnych głowic, tak by tworzyć kształty znanych z ziemskiej diety produktów) są dla mnie niejasne. Jedyny powód jaki widzę jest nie technologiczny, lecz psychologiczny. Być może podczas długich misji astronauci lepiej znosiliby samotność i rozłąkę z planetą, gdyby jedli coś co wygląda jak ziemska pizza…ale nie brzmi to dla mnie przekonująco…
A jakie Wy słyszeliście najdurniejsze przykłady niby-druku? A może z czymś nakłamałem i macie inne zdanie? 🙂