Gdy branża druku 3D przeżywała wielkie chwile chwały, wydawało się że będzie to trwało wiecznie (no a przynajmniej przez kolejną dekadę lub dwie). 5-10 lat temu wystarczyło ogłosić się firmą z sektora AM i drzwi do finasowania otwieały się szerzej niż przed innymi.
To oczywiście dość gwałtownie się skończyło i zbyt szybko nie wróci. Firmy którym udało się przetrwać załamanie do jakiego doszło w latach 2024-2025, to firmy oparte o solidne fundamenty biznesowe. To firmy których produkty i rozwiązania są potrzebne bez względu na klimat inwestycyjny czy aktualną modę i hype.
Są jednak przypadki nieco inne, gdzie dane rozwiązanie po prostu wyczerpało swój potencjał. Przestało być potrzebne.
Takim ciekawym przypadkiem jest historia izraelskiego startupu Castor, która pokazuje że czasem świetny pomysł szybko traci na wartości i żywotności. Szczególnie wtedy gdy hype na technologię również przemija.
Castor Technologies powstało w 2017 roku w Tel Awiwie z misją pomocy firmom w podejmowaniu lepszych decyzji dotyczących wykorzystania druku 3D. Firma dostarczała narzędzie do analizy części i rekomendacji sposobów ich wytworzenia. Jej oprogramowanie potrafiło przetwarzać pliki CAD, identyfikować części, które mogłyby być bardziej opłacalne w produkcji addytywnej, i porównywać koszty oraz czas realizacji z metodami tradycyjnymi.
Model działania Castora był prosty, ale innowacyjny. W czasach, gdy producenci dopiero oswajali się z potencjałem technologii AM, narzędzie, które automatycznie analizowało tysiące części jednocześnie, wydawało się nieocenione. Program potrafił także sugerować zmiany w projektach, które mogły obniżyć koszt druku lub skrócić czas produkcji. Był to istotny krok w stronę integracji druku 3D z codziennymi procesami przemysłowymi. Castor wypełniał istotną lukę między światem inżynierii a biznesem. Wśród jej klientów były m.in. Siemens Energy, Stanley Black & Decker czy Evonik.
Castor zyskał rozgłos i zainteresowanie inwestorów. W 2021 roku Xerox poprowadził rundę inwestycyjną wartą 3,5 miliona dolarów, w której uczestniczyły również Evonik Venture Capital, TAU Ventures, Spring Ventures i prywatny inwestor Jeremy Coller. Dwa lata później japoński koncern chemiczny Asahi Kasei ogłosił strategiczne partnerstwo z firmą, integrując jej oprogramowanie z własnymi narzędziami inżynierskimi CAE.
W sumie Castor zebrał około 5,9 miliona dolarów finansowania i zatrudniał blisko trzydziestu specjalistów.
Niestety gdy w 2023 roku rynek druku 3D zaczął zwalniać, a duże korporacje przemysłowe ograniczyły swoje budżety na badania i rozwój, fala spowolnienia dotknęła cały łańcuch dostaw – również oprogramowanie wspierające AM. Castor, uzależniony od współpracy z dużymi klientami i finansowania venture capital, znalazł się w trudnej sytuacji. Gdy kolejne firmy wstrzymywały projekty wdrożeniowe, popyt na jego usługi gwałtownie spadł.
W lipcu 2025 roku Castor złożył wniosek o likwidację sądową w Sądzie Okręgowym w Tel Awiwie.
Z dokumentów wynikało, że firma zadłużyła się na około 8,6 miliona szekli (około 2,3 miliona dolarów), a dalsze finansowanie było niemożliwe.
W tym tygodniu Omer Blaier – założyciel firmy, w pożegnalnym wpisie na LinkedIn ostatecznie zakończył projekt. Wspominał o tym, że rynek okazał się niestabilny, kondycja branży AM się istotnie pogorszyła.
Ale ja uważam trochę inaczej…
Tak, rynek AM dziś jest zupełnie inny niż w 2021 roku gdy Castor przeprowadzał rundy inwestycyjne. Ale inni są też użytkownicy drukarek 3D.
Sam obserwuję to od 2013 roku – od momentu gdy samo słowo „drukarka 3D” brzmiało jak wyprawa na Marsa. Przez ten czas świadomość ludzi w kontekście jak wykorzystywac druk 3D w pracy znacząco wzrosła i systemy służące do mówienia nam co i jak ma być zrobione, nie są tak krytyczne jak kiedyś.
Tzn. nie zrozumcie mnie źle – oczywiście że zawsze przyda się mieć takie narzędzie pod ręką, ale niekoniecznie musi być ono płatne – a na pewno nie drogie (zakładam że usługi Castor nie były jakoś super tanie).
Możliwe że wzrost świadomości użytkowników po prostu wyczerpał potencjał biznesowy Castor. I nie jest to pierwszy taki przypadek w historii druku 3D.
Innym ciekawym przykładem jest ZCorporation – legendarny producent drukarek 3D drukujących w pełnym kolorze z proszku gipsowego. W latach 2000-nych ich rozwiązania pozwalały na suepr szybką – i relatywnie tanią jak na tamte czasy – produkcjęmodeli 3D. I to w pełnym kolorze!
Jednak wraz z pojawieniem się tanich desktopowych drukarek 3D FFF oraz również coraz tańszych drukarek 3D żywicznych SLA i DLP, rynek zmienił swoje priorytety. Koszty druku 3D spadły, szybkość wzrosła, a kolor przestał być istotny. Klienci potrzebowali funkcjonalnych części, nie efektownych modeli demonstracyjnych.
Technologia ZCorp po prostu straciła sens.
Szczęśliwie dla ówczesnych właścicieli, w 2011 firmę przejął 3D Systems. Jednakże w kolejnych 5-6 latach straciła ona praktycznie zupełnie na znaczeniu i dziś jest bardzo niszowa.
W przypadku Castora historia jest podobna, choć dotyczy oprogramowania, a nie maszyn. W momencie, gdy druk 3D stawał się coraz bardziej powszechny, a narzędzia CAD i systemy ERP zaczęły integrować funkcje analizy produkcyjnej, nisza, w której działał Castor, zaczęła się kurczyć.
Firmy nie potrzebują już osobnych systemów doradczych – wiele z tych funkcji zostało wbudowanych bezpośrednio w oprogramowanie projektowe.
Paradoksalnie, sukces branży AM – jej dojrzewanie i standaryzacja – sprawił, że narzędzie Castora przestało być niezbędne.
Kiedy dziś patrzymy na branżę AM, widzimy, że fala entuzjazmu ustąpiła miejsca pragmatyzmowi. Liczą się wyłącznie rozwiązania krytyczne.





