Odejście założyciela z własnej firmy to jeden z najtrudniejszych momentów w życiu przedsiębiorcy. Zwłaszcza wtedy, gdy nie chodzi o wypalenie, porażkę finansową czy konflikt wewnętrzny, ale o głębsze zderzenie wizji z rzeczywistością rynkową.
Tydzień temu opisywałem historię izraelskiego Castor, który zakończył działalność z powodu wyczerpania się potencjału modelu biznesowego, na którym oparł swoją strategię rozwoju.
Dziś podobna, lecz nieco inna opowieść. Co zrobić gdy oryginalny model biznesowy okazuje się ograniczony, a zmiana strategii po prostu nas nie interesuje?
Historia Fedora Antonova, współtwórcy Anisoprint, jest przykładem właśnie takiego momentu – kiedy rynek wymusza zmianę strategii, a założyciel musi odpowiedzieć sobie na pytanie – czy nadal chce iść w kierunku, który obrał, czy nowym który nie jest zgodny z jego przekonaniami?
Anisoprint powstał dekadę temu w Rosji z ambicją stworzenia nowego standardu w druku 3D z kompozytów. Antonov i jego zespół opracowali metodę o nazwie Composite Fiber Co-extrusion (CFC) umożliwiającą druk 3D polimerowych części z ciągłym włóknem węglowym.
Generalnie była to alternatywna (i tańsza) wersja metody rozwijanej przez Markforged.
Firma szybko przyciągnęła uwagę środowisk naukowych i przemysłowych ale z powodów politycznych, wkrótce opuściła Rosję (która jest dziś dość trudnym miejscem dla skalowania biznesu). W 2021 roku Anisoprint przeniósł swoją siedzibę do Luksemburga, a rok później powstało centrum badawcze w Niemczech.
W 2022 roku zapadła decyzja, która z perspektywy czasu okazała się przełomowa: przeniesienie głównej siedziby Anisoprint do Chin. Antonov, obejmując rolę CTO, miał skoncentrować się na dalszym rozwoju technologii, podczas gdy nowy CEO – Ryan Liu, miał zająć się stroną rynkową.
Z czasem jednak rynek zaczął wyraźnie skręcać w inną stronę. Dane, które dziś przywołuje sam Antonov, mówią same za siebie: sprzedaż maszyn przemysłowych spadła o 20%, podczas gdy segment konsumencki notował 20-procentowy wzrost rok do roku. Chińscy producenci zaczęli dominować w niemal każdej niszy, oferując coraz bardziej zaawansowane urządzenia w znacznie niższej cenie.
Głowny konkurent Anisoprint – Markforged, borykał się z problemami finansowymi co zaowocowało zaskakującą decyzją o sprzedaniu się do Nano Dimension. Dziś będąc częścią izraelskiej firmy, jego przyszłość jest wciąż zasnuta mgłą (chociaż firma odzyskała stabilność finansową).
W tym kontekście zmiana strategii wydawała się być nieunikniona. Liu dostrzegł szansę tam, gdzie Antonov widział ryzyko rozmycia idei – w segmencie konsumenckim.
Tak powstała nowa marka FibreSeek, oparta na technologii Anisoprint, ale skierowana już nie do przemysłu, lecz do szerszego rynku użytkowników indywidualnych.
Dla Antonova był to punkt graniczny. Postanowił odejść.
W tym momencie pojawia się uniwersalne pytanie: co robić, gdy rynek wymusza zmianę kierunku, która jest sprzeczna z własną wizją? Czy trzymać się pierwotnej idei, ryzykując utratę pozycji i tempa rozwoju, czy też poddać się trendom, które mogą przynieść szybki wzrost, ale kosztem tożsamości projektu?
W teorii odpowiedź wydaje się prosta – trzeba być elastycznym i iść tam, gdzie są klienci. W praktyce jednak dla wielu founderów to emocjonalnie najtrudniejszy moment w karierze.
Firma, którą budowali z pasją i misją, staje się czymś innym – bardziej produktem rynku niż ich własnego pomysłu.
Antonov postanowił zrobić krok wstecz. Nie porzucił Anisoprint całkowicie – został doradcą, zachowując wpływ na dalszy rozwój technologii, ale oddając stery tym, którzy wierzą w nowy kierunek.
W świecie startupów często gloryfikuje się upór i wizjonerstwo, ale rzadko mówi się o tym, że największą odwagą bywa właśnie odejście, gdy czuje się, że dalsza droga prowadzi w kierunku, który nie jest już własny.
Historia Anisoprint i FibreSeek pokazuje też szerszy trend – ewolucję całej branży druku 3D.
Początkowo była ona domeną pasjonatów i inżynierów, którzy marzyli o demokratyzacji produkcji. Z czasem rynek się rozwarstwił: z jednej strony rozwinęły się rozwiązania przemysłowe, z drugiej – ogromny segment amatorski i prosumencki.
W momencie, gdy technologie zaczęły się upowszechniać, a różnice w jakości między sprzętem „do domu” i „do fabryki” zaczęły się zacierać, wiele firm stanęło przed podobnym dylematem. Czy dalej rozwijać wyspecjalizowane rozwiązania dla niszowych odbiorców, czy raczej pójść w kierunku masowego rynku, który zapewnia skalę i płynność finansową?
Antonov wybrał to pierwsze – pozostać wiernym swojej wizji przemysłowego zastosowania druku kompozytowego, nawet jeśli oznacza to utratę kontroli nad marką, którą sam stworzył.
W świecie, w którym wszyscy mówią o „pivotach” i „agility”, łatwo zapomnieć, że adaptacja nie zawsze oznacza rezygnację z przekonań. Czasem trzeba pozwolić innym kontynuować podróż w innym kierunku, by samemu zachować sens tego, od czego się zaczynało.





