ING przestrzega w swoim raporcie – druk 3D stanowi zagrożenie dla światowego handlu!

ING – jedna z największych korporacji finansowych na świecie, opublikowała raport – „3D printing: a threat to global trade„, poświęcony branży druku 3D i temu jaki wpływ będzie ona miała na handel międzynarodowy – przede wszystkim import i eksport. Chociaż prezentowany horyzont czasowy jest z naszego punktu widzenia dość odległy, wnioski zawarte w raporcie mogą wywołać pewne zaniepokojenie wśród przedstawicieli tradycyjnego przemysłu produkcyjnego, a przede wszystkim sektora logistycznego i finansowego…

W swoim raporcie ING stwierdza min., że jeśli obecny poziom inwestycyjny w technologie przyrostowe nie ulegnie zmianie, w zależności od analizowanego scenariusza w 2040 r. – lub najpóźniej w 2060 r., aż 50% globalnej produkcji będzie wytwarzana na drukarkach 3D. Co więcej, jeśli powyższe predykcje się sprawdzą, z powodu oszczędności generowanych przez technologie przyrostowe, do 2060 r. wartość światowego handlu zmniejszy się w zależności od scenariusza o 20% w 2040 r., lub o blisko 25% w 2060 r. Ma to być spowodowane przez istotne zmniejszenie importu rzeczy produkowanych seryjnie, na rzecz lokalnej, niskoseryjnej produkcji na żądanie. Co jeszcze przewidują analitycy ING…?

Zacznijmy od tego jak ING postrzega rynek druku 3D obecnie? Generalnie mimo ponad 30 lat na karku, firma uważa, że branża technologii addytywnych wciąż znajduje się w okresie niemowlęcym, a wpływ produkcji realizowanej na drukarkach 3D na handel zagraniczny jest znikomy. To ma się jednak zmienić za sprawą maszyn nowej generacji, które są bądź wciąż opracowywane, bądź właśnie wchodzą na rynek. Przy założeniu, że poziom wzrostu inwestycji w sektor druku 3D nie ulegnie drastycznej zmianie, na przestrzeni najbliższych kilkunastu-kilkudziesięciu lat zostaną opracowane systemy druku 3D, które diametralnie zmienią obraz produkcji przemysłowej.

Wg raportu Wohlersa z 2017 r., na który powołuje się ING, na chwilę obecną ponad 60% drukarek 3D służy do tworzenia części funkcjonalnych, zamiennych oraz na potrzeby edukacji.

Źródło: www.ingwb.com

Wraz z rozwojem technologii, w kolejnych latach ma rosnąć udział druku 3D w produkcji finalnych części, a nawet gotowych produktów (raport opisuje koncept produkcji myszki komputerowej w całości wykonanej za pomocą technologii przyrostowych). Poziom produkcji wykonywanej metodami tradycyjnymi i metodami przyrostowymi zrówna się wg  scenariusza I w 2060 r., a wg scenariusza II w 2040 r. Tak wyglądają dwa scenariusze:

  • pierwszy zakłada, że nakłady inwestycyjne na drukarki 3D i tradycyjne maszyny wytwórcze pozostanie taki sam jak obecnie
  • drugi zakłada, że za 5 lat, nakłady inwestycyjne na drukarki 3D zwiększą się dwukrotnie, a za 10 lat nakłady inwestycyjne na tradycyjne maszyny wytwórcze zmniejszą się o 33%.

 

Źródło: www.ingwb.com

Zdaniem ING, powyższe scenariusze będą miały negatywny wpływ na wartość światowego handlu, ponieważ drukarki 3D doprowadzą do istotnego zmniejszenia kosztów wytwarzania, logistyki, spedycji oraz szeregu innych czynników (np. finansowania kredytów eksportowych). Ponownie analizowane są powyższe dwa scenariusze:

Źródło: www.ingwb.com

Raport ING (który porusza także szereg innych ciekawych aspektów nie opisanych w artykule), jako jeden z pierwszych wskazuje na tak zaskakujące „zagrożenia” jakie wiążą się ze wzrostem popularności technologii addytywnych na świecie. Chociaż dziś jest to wciąż w sferze predykcji, od dawna wskazywano na to, że drukarki 3D mogą zrewolucjonizować logistykę i spedycję na podobnej zasadzie jak internet zrewolucjonizował informację.

Źródło: www.ingwb.com

Scroll to Top