Linie lotnicze KLM Royal Dutch Airlines postanowiły iść z duchem czasu i w ramach walki z globalnym ociepleniem zrezygnować z emitujących mnóstwo spalin samolotów odrzutowych na rzecz szybowców i balonów. Nie no, żartuję… Może kiedyś tak, ale póki co koncern postanowił stać się ekologiczny w nieco inny sposób. Wziąwszy sobie głęboko do serca dramatyczne apele Grety Thunberg o intensyfikację działań na rzecz ograniczania gazów cieplarnianych oraz walkę o czyste i zdrowe powietrze, KLM zaczęło zbierać puste plastikowe butelki, które pozostają w samolotach po każdym locie i przekształcać je na… filament do drukarek 3D. Że co…? Że nie o to w tym przecież chodzi? Oj tam…
Oficjalnie wygląda to tak: na koniec każdego lotu personel KLM będzie zbierać resztki butelek PET z samolotów na lotnisku Schipol w Amsterdamie i wyśle je do recyklingu, gdzie zostaną one przetworzone na materiał do druku 3D. Powstały filament zostanie następnie wykorzystany do drukowania narzędzi do naprawy i konserwacji samolotów KLM. Linie lotnicze twierdzą, że tego typu gospodarka o obiegu zamkniętym pomoże nie tylko ograniczyć odpady z tworzyw sztucznych powstające podczas lotów, ale pozwoli także zaoszczędzić czas i pieniądze działów R&D i utrzymania ruchu.
Do tej pory dział KLM Engineering & Maintenance w obszarze drukowania przestrzennego polegał na zewnętrznych dostawcach materiałów – od teraz, dzięki możliwości produkcji własnego materiału będzie w stanie zwiększyć wydajność i poczynić oszczędności. KLM wykorzystuje drukarki 3D do szeregu zastosowań, w tym do produkcji specjalnych zaślepek, które chronią otwory obręczy przed farbą podczas malowania Boeingów 737, pokrowców z nadrukiem 3D, które są używane podczas konserwacji łopatek turbin oraz narzędzi do usuwania pojemników na bagaż. Mówiąc krótko – „w niesamowitej i wręcz niepoliczalnej(!) liczbie krytycznych aplikacji„… Jak to wygląda w liczbach rzeczywistych? Produkcja addytywna jest tak często stosowana, że według KLM zużywa on ok. 1,5 kg filamentu dziennie…
W informacji prasowej jest jeszcze mowa o tym, że kiedyś to w ogóle liczba tych odpadków bardzo mocno spadnie (o 50%), ale już teraz nie jest źle, bo udało się zmniejszyć ich liczbę o 9% rok-do-roku. Także tak… Walka o lepsze jutro jest faktem i odbywa się na wielu frontach – nawet na tak niszowych jak druk 3D.
Oczywiście hejterzy powiedzą lub napiszą, że:
- ten projekt to hucpa
- jego rzeczywista skala jest mikroskopijna
- nie rozwiązuje żadnego realnego problemu
- jakość pozyskanego w ten sposób materiału będzie niska, co w przypadku wybranych aplikacji uczyni go bezużytecznym
- zresztą nawet jakby filament pozyskiwany w ten sposób był dobry, to samo KLM przyznaje się do tego, że zużywa go dziennie w ilości zaledwie 1,5 kg, co jest kroplą w morzu potrzeb
ale jak tak nie zamierzam napisać.
Bo i po co…? Ci którzy mieli się tym zachwycić – będą zachwyceni bez względu na fakty i prawdę. Ci którzy wiedzą jak to wygląda w rzeczywistości – machną ręką, ponieważ to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy ktoś podpiera się drukarką 3D dla efektu PR’owego. Nawet samo KLM wkrótce zapomni o sprawie. Jedynie dział PR koncernu będzie miał czym wypełnić kolejną komórkę w Excelu raportującym o aktywności w danym miesiącu / kwartale / półroczu.
Źródło: www.news.klm.com