Wspominałem wczoraj o tym, że Kickstarter stał się dla wielu twórców drukarek 3D bezpieczną przystanią, gwarantującą szybki i niejednokrotnie duży zastrzyk gotówki. W związku z tym, każdego miesiąca opisujemy co najmniej kilka godnych uwagi projektów, a jest to tylko niewielka część Kickstarterowych premier. Pomimo że większość kampanii trzyma naprawdę wysoki poziom, to nie każdej udaje się dotrzeć do kieszeni potencjalnych klientów. Na drugim biegunie mamy kampanie, do których nie trzeba nikogo przekonywać i które rozstrzygają się w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu minut – a czasem nawet sekund. Na przełomie maja i czerwca gwiazdami Kickstartera zostały Blackbelt oraz Bean od Kudo3D.
Pierwsze urządzenie, to opisywana przez Pawła w pierwszej połowie maja, holenderska drukarka 3D Blackbelt. W dobie konstrukcji wyróżniających się przede wszystkim dodatkowymi centymetrami w każdej z osi obszarów roboczych oraz możliwością drukowania z coraz to większej liczby kolorów, urządzenie to niezaprzeczalnie wyróżnia się z tłumu i (pomimo, że podobne rozwiązania pojawiały się już na świecie) nikt nie odmówi mu miana posiadacza uzasadnionych innowacji.
Pierwszym wyróżnikiem Blackbelt jest zastosowanie przemysłowego pasa transmisyjnego w miejsce tradycyjnego stołu roboczego. Zabieg taki pozwala, przynajmniej w teorii, na uzyskanie nieskończenie długiego obszaru roboczego w jednej z osi drukarki. Ponieważ twórcy urządzenia odwrócili nieco kinematykę urządzenia, to za oś tę można uznać oś Z. Płaszczyzna XY posiada wymiary 340 x 340 mm.
W odróżnieniu od tradycyjnych drukarek 3D, Blackbelt nie zachowuje warunków prostopadłości wszystkich osi względem siebie. Oś Z, a tak właściwie płaszczyzna XY nachylona jest do płaszczyzny pasa transmisyjnego pod odpowiednim kątem. W zależności od potrzeb może to być 15°, 25°, 34° oraz 45°. Pas transmisyjny pozwala na wykonywanie zarówno bardzo długich modeli, jak również całych partii detali, które po wykonaniu trafiają do specjalnego pojemnika.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom kampania rozpoczęła się dopiero pierwszego czerwca. Zakładane 50.000 € udało się uzbierać w zaledwie kwadrans, z tym że pamiętać należy, że wystarczyło do tego sprzedać „zaledwie” dziesięć sztuk drukarek po 5500 €. W chwili obecnej, na dwadzieścia siedem dni przed końcem zbiórki, dwudziestu dziewięciu użytkowników wsparło twórców łączną kwotą, wynoszącą nieco ponad 68.000 €.
Drugi sukces należy do kalifornijskiej firmy Kudo3D, która powraca na Kickstartera z drukarką 3D Bean. Jest to kolejne urządzenie drukujące z fotopolimerów w ofercie producenta. Tym razem jednak zrezygnowano z zastosowania projektora DLP, zastępując go popularnym ostatnio rozwiązaniem, w postaci ekranu LCD, podświetlanego za pomocą diody UV.
Wyrażenia, które najlepiej definiują Bean, to niewielkie rozmiary, wysoka rozdzielczość oraz niska cena. Wymiary zewnętrzne wynoszą zaledwie 200 x 200 x 400 mm, co pozwoliło na wygospodarowanie obszaru roboczego na poziomie 120 x 70 x 150 mm. Rozdzielczość XY to bardzo przyzwoite 50 mikrometrów, a regularna cena samego urządzenia to 1200-1400 $. Twórcy kampanii poszli jednak na ostrą wymianę ognia, oferując pierwsze trzydzieści sztuk drukarek 3D w cenie zaledwie 199 $. Od razu można się więc było spodziewać twardej walki na starcie.
Tak też właśnie się stało. Kampania wystartowała ostatniego dnia maja. Zakładane 50.000 $ udało się zebrać w „szalone” dwie minuty, a sześćdziesiąt sekund później… podwojono tę kwotę. Na chwilę obecną, czterdzieści cztery dni przed końcem zbiórki, niemal ośmiuset użytkowników wsparło Kudo3D kwotą blisko 300.000$.
Przytoczone przykłady różnią się diametralnie promowanym produktem i ciężko je do siebie przyrównywać. Oba jednak okazały się cieszyć ogromnym zainteresowaniem. Z jednej strony mamy sprzedaż kilkunastu urządzeń w wysokiej cenie, z drugiej zaś blisko tysiąc drukarek w cenie o wiele niższej. Z produkcyjnego punktu widzenia łatwiej wywiązać się z pierwszego zobowiązania, co wcale nie oznacza, że twórcy Bean będą mieli trudniej, biorąc pod uwagę, że byli już wcześniej w podobnej sytuacji i wywiązali się z niej bez zarzutu.
Na koniec muszę się do czegoś przyznać. Bezpośrednio przyczyniłem się do sukcesu Kudo3D, załapując się na „super wczesnego ptaka”. Ciekawość zwyciężyła i, jak wszystko dobrze pójdzie, na początku przyszłego roku będziecie mogli liczyć na informacje z pierwszej ręki, na temat tego urządzenia. Jestem numerem 23…