Ostatnio prezentowałem opinie Terry Wohlersa – czołowego analityka specjalizującego się w badanu aspektów rynkowych branży druku 3D na świecie, na temat jej przyszłości i kierunków rozwoju. Wohlers wspominał, że o ile postrzega gigantyczny potencjał w obszarze wykorzystania technologii przyrostowych w szeroko pojętym przemyśle i różnego rodzaju specjalistycznych aplikacjach, o tyle rynek konsumencki nie ma, jego odczuciu, większych szans na powodzenie. Tymczasem w opublikowanym niedawno raporcie PwC (PricewaterhouseCoopers) na temat perspektyw rozwoju branży druku 3D, rynek konsumencki odgrywa bardzo istotną rolę. Kto ma rację, kto się myli…?
PwC to konsultingowy gigant, który bada i analizuje praktycznie wszystkie obszary dzisiejszej gospodarki. W swoim opracowaniu na temat rynku druku 3D, analitycy firmy wskazują na jego olbrzymi potencjał w nadchodzących latach. Z jednej strony potwierdzają opinie Wohlersa na temat zbliżającego się boomu na przemysłowe wykorzystanie druku 3D, ale z drugiej strony wskazują, że olbrzymią rolę we wzroście znaczenia tej branży odegrają użytkownicy indywidualni.
Wg PwC w minionym roku na zakup drukarek 3D wydano łącznie 11 mld dolarów, a do 2019 r. kwota ta ma wzrosnąć do 27 mld dolarów. Głównym motorem napędowym będzie przemysł (w tym branża lotnicza, motoryzacyjna i jubilerska) oraz medycyna. Rynek konsumencki również odegra tu znaczącą rolę – i biorąc pod uwagę niedawne raporty nt. sprzedaży niskobudżetowych drukarek 3D w 2015 r., prognozy te nie są pozbawione podstaw.
71,1% amerykańskich firm zajmujących się szeroko pojętą produkcją wykorzystuje drukarki 3D w różnych obszarach swojej działalności operacyjnej. 31,4% firm wykorzystuje technologie przyrostowe do szybkiego protypowania, a 6,6% do tworzenia finalnych produktów. Co więcej, w ciągu najbliższych 5 lat ten wskaźnik ma wzrosnąć do poziomu aż 42%!
Jeżeli te przewidywania stałyby się faktem, oznaczałoby to prawdziwą rewolucję. Obszar, który ma całkowicie ulec zmianie to segment produkcji części zamiennych. Zmieni się także specyfika produkcji rzeczy dla segmentu konsumenckiego, gdzie będzie pojawiało się coraz więcej spersonalizowanych produktów tworzonych na zamówienie.
Biorąc pod uwagę te prognozy, można śmiało powiedzieć, że firmy i przedsiębiorstwa, które w dalszym ciągu zwlekają z wdrożeniem technologii druku 3D, skazują się, w dłuższej perspektywie czasowej, na marginalizację. W dużej mierze dotyczy to niestety polskich firm, w których świadomość możliwości jakie dają technologie przyrostowe jest w dalszym ciągu na bardzo niskim poziomie. W naszym kraju drukarki 3D są postrzegane wyłącznie przez pryzmat niskobudżetowego FDM i mało które firmy są skłonne inwestować w profesjonalne technologie jak żywice światłoutwardzalne, SLS, o druku 3D z metalu nie wspominając. Jest to jednak temat na dużo dłuższe rozważanie…
Wracając do raportu PwC, ciekawa jest rozbieżność w ocenie potencjału rynku konsumenckiego w kontekście opinii głoszonych przez Terry’ego Wohlersa. Jak pisałem we wspomnianym na wstępie artykule, Wohlers obserwuje branżę druku 3D od samego początku jej powstania, przez co trudno przejść obojętnie wobec jego opinii. Z drugiej strony gigant pokroju PwC nie pozwoliłby sobie na snucie wyssanych z palca analiz. Aktualne raporty sprzedaży drukarek 3D na świecie świadczą na korzyść PwC – możliwe, że Wohlers patrząc na dokładnie te same liczby nie docenia po prostu potencjału jaki w nich tkwi?
W ciągu najbliższych kliku lat przekonamy się kto miał rację. Nie przekreślałbym definitywnie rynku konsumenckiego, zdaję sobie jednak w pełni sprawę, że droga do jego rozwoju nie może prowadzić wyłącznie przez niskobudżetowy FDM, który jest bardzo ograniczoną z punktu widzenia zwykłego użytkownika technologią. Możliwe, że wciąż czekamy na produkt, który wszystko zmieni…? Może będzie to OLO, może konsumencka wersja Stratasysa J750, a może coś zupełnie innego…?
Źródło: www.3dprintingindustry.com