RepRap. Ludzie drukujący świat

Świat druku 3D wciąż się rozwija i do tego nie zwalnia. Do 2020 r. globalny rynek związany z technologią druku 3D, jako całość ma być warty 8.41 mld dolarów. Wszystko zaczęło się jednak nie od wielkich pieniędzy, ale konstruktorów, którzy chcieli uczyć się od siebie nawzajem.

Mam tu na myśli nie początek ery druku 3D, jakim byłby wniosek patentowy Charlesa Hulla, a moment w którym ten właśnie patent (Hulla, ale także np. Scotta Crumpa) wygasł. Stało się to w niecałe 30 lat po wniosku Hulla z 1986 roku. Adrian Bowyer zapoczątkowuje ruch RepRap (Replicating Rapid Prototyper), który w swoim założeniu, dąży do stworzenia świata, w którym drukarka 3D jest w każdym domu, a ludzie niskim kosztem, pomijając całą machinę produkcji i dystrybucji dóbr w obecnym kształcie, mogą stworzyć bądź ściągnąć z Internetu projekt dowolnego przedmiotu, którego potrzebują. Wszystko to dzięki zdolności urządzeń drukujących do samoreplikowania, co oznacza najniższą możliwą cenę, a tym samym rozpowszechnienie technologii w całym społeczeństwie. Dalej, wszyscy Ci ludzie, kierując się wspólnym interesem udostępniają plany urządzeń i projekty przedmiotów za darmo w Internecie. RepRap korzysta z założenia licencji wolnego i darmowego oprogramowania (GNU General Public Licence).

Idea RepRap dotyczy w swej istocie technologii druku 3D, ale wartości jakie oferuje są ponad czasowe,
a także tożsame z innymi przekonaniami.  Jak się okazuje, dotyczą np. życia gospodarczego. Pod koniec zeszłego roku, Dawid Sokołowski, współorganizator QuiShareDrink, Sieci Sensownego Biznesu, w Polskim Radiu mówił o Ekonomii Współdzielonej.

 To nowe podejście do ekonomii, m.in. do tego co oznacza „więcej”
i jakie wartości są tak naprawdę istotne w naszym życiu. Czy dążymy tylko do tego, że potrzeba nam więcej pieniędzy albo wyższe stanowisko pracy? Czy to co robimy ma naprawdę sens? Co tak naprawdę jest ważne?

Dawid Sokołowski

Być może lepiej brzmi termin Ekonomia Współpracy, gdyż faktycznie podstawami tej idei, a może i ruchu, jest współpraca, wymiana wiedzy i doświadczeń, wzajemne wsparcie, ale także samo tworzenie.

Zaczęło się od tego, że ludzie zaczęli kwestionować system, w którym żyjemy. Osoby, które uczestniczą w nurcie ekonomii współdzielonej dostrzegają, że dużo ważniejsze są takie wartości jak współpraca
z innymi ludźmi czy sama przyjemność tworzenia – powiedział Gość PR24. – Każdy człowiek ma potrzebę tworzenia. Warto więc zacząć doceniać nie tylko pieniądze, ale np. samą radość tworzenia.

Dawid Sokołowski

Poniekąd można powiedzieć, że ekonomia współdzielenia wychodzi dalej niż założenia RepRap – po co posiadać własny samochód, skoro dzięki serwisowi Citycarshare.org możesz mieć dostęp do różnych samochodów w mieście posiadając jeden kluczyk? Jesteś freelancerem? Po co Ci biuro, kiedy możesz pracować w przestrzeni co-workingowej i przy okazji poznawać innych ludzi?

Z drugiej jednak strony te dwie koncepcje wyrosły z jednego drzewa. Podstawową ideą obu, jest względnie bezinteresowne dzielenie się swoją pracą oraz ograniczenie konsumpcjonizmu do rzeczy stricte nam potrzebnych. W przypadku druku 3D mówimy o personalizacji, natomiast przy współdzieleniu o wypożyczaniu rzeczy, a nie ich posiadaniu.

Najciekawsze jest jednak to, że obie idee nie pozostają tylko przejmującymi myślami, ale powoli stają się faktem. Choć pewne założenia ruchu RepRap nie są obecnie w pełni wykonalne (samoreplikujące się urządzenia), a cel „drukarka 3D w każdym domu” jest przez wiele osób postrzegany jako zupełnie nierealny do osiągnięcia, możemy śmiało mówić o technologicznej ewolucji. Z premedytacją nie odwołuje się do rewolucji, gdyż obecnie jesteśmy w podobnym miejscu jak Steve Jobs w latach 80-tych XX wieku. Kiedy w 1983 roku Apple wypuścił na rynek swój nowy komputer Lisa z pierwszą myszką zastępującą po części klawiaturę oraz przełomowym Graficznym Interfejsem Użytkownika, produkt ten odniósł finansową porażkę (m.in. za sprawą wysokiej ceny). Problemem komputerów wtedy, była ich niska funkcjonalność, awaryjność i właściwie ludzie nie wiedzieli do czego mają ich używać. Brzmi znajomo? To co jednak nas różni od tamtego czasu, to ogromny bagaż doświadczeń, wiedza i osiągnięcia z zakresu potencjału układów obliczeniowych i graficznych. Gdy dołożymy do tego globalizację rynków, stopniowe zrównywanie się PKB Ameryki Północnej, Unii Europejskiej i Azji oraz ostrej globalnej konkurencji, możemy wysnuć tezę, że w przypadku nowych technologii, ich rozwój będzie odbywał się
w znacznie szybszym tempie niż miało to miejsce w ostatnich dekadach XX wieku. Dlatego początkowa ewolucja może niespodziewanie przerodzić się w rewolucję.

Niezależnie czy będzie to ewolucja czy rewolucja, idea RepRap ziszcza się w serwisach takich jak Thingiverse, wydarzeniach jak Dni Druku 3D w Kielcach (gdzie z roku na rok liczba uczestników niewiarygodnie rośnie) czy istnieniu ruchów podobnych do Ekonomi Współdzielonej. Musimy jednak pozostać w pełni świadomi i pamiętać, że większość idei jest wspaniała tylko
w swych założeniach – w zderzeniu z rzeczywistością najczęściej się odkształca.

Idąc tropem całkowicie wolnego i darmowego oprogramowania, przeważnie dojdziemy ostatecznie do anarchii. Nauka zarządzania pokazuje, że bez usystematyzowania pracy i procesu zarządzania, nie możemy liczyć na zbyt dużą efektywność działań. Jest to jedną z najsłabszych stron wolnych
i darmowych projektów. Sprawne funkcjonowanie open-soursowych ruchów nie jest oczywiście niemożliwe. Znamy wiele projektów, które uwiodły tysiące użytkowników i działają fenomenalnie (Linux) – choć wszystko zależy od tego co oferują i jak łatwo i sprawnie można to zaimplementować do własnych potrzeb (a więc “domknąć”, jak w przypadku NASA, która przeszła z Windowsa na Linuxa – “aby lepiej kontrolować system operacyjny”). Dążę do tego, że projekty open-source’owe dają bardzo dobre podwaliny, z których można czerpać, ale w konsekwencji, aby w pełni wykorzystać ich potencjał, trzeba zamknąć projekt
i dostosować go do konrektnych potrzeb. Przy tej okazji pamiętajmy, że pieniądz został wymyślony, aby ułatwić handel wymienny – cokolwiek nie położymy na szali, nadal potrzebujemy czegoś w zamian za naszą pracę.

W ostatecznym rozrachunku stajemy w rozkroku pomiędzy drogą MakerBota a Printerbota (pisał o tym dylemacie Paweł). Jednak czy aby na pewno MakerBot nie stanął w dwóch miejscach naraz? Z jednej strony konkretne rozwiązania z kompleksowym produktem (w formule usystematyzowanego zarządzania), a z drugiej otwarta platforma do wymiany projektów. Wydawało by się, że utrzymanie balansu pomiędzy tymi dwoma frontami jest wymarzoną implementacją idei RepRap. Mogłoby tak być, ale coś poszło nie tak i MakerBot skazał się na wygnanie w środowisku, które sam tworzył.

Był to błąd czy sama ideologia jest zbyt wzniosła? Bez wątpienia to pierwsze. Wizje RepRap i Ekonomii Współdzielenia wynikają ze znużenia kapitalizmem i nieprzerwanym, infantylnym i półinteligenckim konsumpcjonizmem. Są efektem wysp śmieci na Pacyfiku, bezwzględnej pogoni za pieniądzem, władzą
i nadymanym ludzkim ego. Pokazują, że można robić rzeczy inaczej.

Określenie dokładnego kursu jaki obiorą RepRap czy Ekonomia Współdzielona, i jak to wpłynie na nasze życie jest zadaniem trudnym i być może na razie zbędnym. Istotne jest to, że zajęły one ważne miejsce w świecie, i w tej czy innej formie, będą nabierały na znaczeniu. Jako, że są elementem kapitalizmu, mają szansę także go kształtować i być przeciwwagą dla chciwości i nierówności społecznych. Ponadto, cel jaki postawił sobie RepRap to wcale nie taka odległa niemożliwość. Ostatecznie, komu nie podoba się chodzenie na zakupy do pokoju z drukarką?

Scroll to Top