Pamiętacie projekt prowadzony przez nowozelandzki oddział Rocket Lab, mający zagwarantować redukcję kosztów lotów kosmicznych dzięki zastosowaniu niekonwencjonalnego sposobu zasilania oraz użyciu technologii druku 3D w procesie produkcyjnym silnika Rutherford? Kilka dni temu początkowy etap prac został zakończony sukcesem, a w ramach wstępnych testów opracowany silnik rakietowy został wystrzelony w przestrzeń kosmiczną. Próba umieszczania rakiety Electron na orbicie zakończyła się jednak niepowodzeniem, jakkolwiek był to pierwszy (ale na pewno nie ostatni) krok Nowej Zelandii w stronę własnego programu kosmicznego.
Rakieta wyposażona została w silnik Rutherford, który jak twierdzą twórcy jest pierwszym tego typu urządzeniem wykorzystującym technologie addytywne (głownie EBM) w procesie tworzenia detali do najważniejszych części składowych. Wdrożenie druku 3D w cykl produkcyjny jest krokiem w dążeniu do redukcji wagi rakiety a w efekcie również obniżenia kosztów związanych zarówno z produkcją (zapowiadany czas produkcji to jedynie jedna doba) jak i sposobem lokowania jej w przestrzeni kosmicznej. Przy długości 17m i średnicy blisko 1,2 m specjalistom z Rocket Lab udało się osiągnąć wagę „jedynie” 10,5 tony.
Nowoczesna technologia w jakiej działa silnik wykorzystująca energię elektryczną w połączeniu z zredukowaną wagą daje o blisko 50% wydajniejsze urządzenie niż tradycyjne silniki zasilane gazem. Wśród głównych zastosowań rakiety Electron twórcy wymieniają m.in. umieszczanie niewielkich satelitów na orbicie ziemskiej, w których produkcji również coraz częściej wykorzystywany jest druk przestrzenny.
Termin startu statku Elektorn był kilkakrotnie przekładany, ze względu na całkowite uzależnienie od kapryśnej nowozelandzkiej pogody – obiecujące prognozy dawały nadzieje na wystrzelenie rakiety na orbitę jeszcze w tym tygodniu. Dotarcie rakiety do przestrzeni kosmicznej na poziomie ok. 100 km nad powierzchnią Ziemi zajęło trzy minuty – faza wystrzału i pierwszej separacji co prawda przebiegła zgodnie z planem, jednak planowana misja zakończyła się niepowodzeniem. Obecnie twórcy skupią się na znalezieniu czynników technicznych, które przyczyniły się do porażki przeprowadzanej próby.
Peter Beck, CEO Rocket Lab, przyznaje, że pomimo problemów z osiągnięciem orbity przez statek kosmiczny, częściowy sukces ekspedycji lokuje firmę w niezwykle korzystnej pozycji, która wpłynie na przyspieszenie procesu wdrażania produktu również na rynek komercyjny. Nie jest to jedyny projekt realizowany przez Rocket Lab – start-up pozyskał w tym roku 75 milionów dolarów z funduszy inwestycyjnych co zaowocowało lokatą blisko $150 milionowego kapitału w kolejne przedsięwzięcie, którego wartość wyceniana jest obecnie na okrągły miliard dolarów.
Źródło: 3dprint.com, rocketlabusa.com, nzherald.co.nz