SPÓŹNIONY NEWS: Pirate3D oficjalnie dają za wygraną – to ostateczny koniec Buccaneera

Ostatnie dni zeszłego tygodnia zostały zdominowane w polskiej branży druku 3D przez temat II edycji targów 3D Show na Politechnice Warszawskiej, a teraz nadszedł czas na stopniowe odgrzebywanie się z zaległych tematów… Zaczynamy od równie sensacyjnej, co długo oczekiwanej wiadomości – w zeszły wtorek (13.10.2015) singapurski Pirate3D, twórca niesławnego Buccaneera ogłosił, iż nie jest (i już raczej nigdy nie będzie) w stanie rozliczyć się z zamówionych na Kickstarterze drukarek 3D i najprawdopodobniej zakończy działalność. Dla przypomnienia – wspomniana kampania miała miejsce… 29 lipca 2013 roku!

Buccaneer to jedna z najgłośniejszych i równocześnie najbardziej wstydliwych kampanii w historii Kickstartera. W połowie 2013 roku, nieznana nikomu firma z Singapuru – Pirate3D ogłosiła, iż zamierza wypuścić na rynek śliczną, niskobudżetową drukarkę 3D drukującą w technologii FDM za niesamowitą nawet na dzisiejsze czasy cenę – 347$ (ok. 1200 PLN). Urządzenie nie dość że prezentowało się niesamowicie na tle innych urządzeń tamtych czasów (na rynku dominowały wciąż tzw. druciaki oparte o modele Prusy lub MendelMaxa), to na dodatek miało komunikować się za pomocą smartfona przez WiFi i być najbardziej zautomatyzowaną i najprostszą w obsłudze drukarką 3D świata.

Świat druku 3D eksplodował euforią mediów branżowych i entuzjazmem potencjalnych użytkowników. Kampania na Kickstarterze, która rozpoczęła się 30 maja 2013 roku była zwykłą formalnością – wnioskowane 100.000 $ zebrano w 10 minut po rozpoczęciu kampanii. Ostatecznie Singapurczycy zakończyli zbiórkę imponującym wynikiem na poziomie 1.438.765 $, co było wtedy czwartym najlepszym wynikiem w historii Kickstartera w kategorii technologie i drugą „najdroższą” drukarką 3D po The Form 1.

Po tym spektakularnym sukcesie Piraci na długi czas umilkli… Odezwali się dopiero późną jesienią tego samego roku oświadczając, iż… drukarka 3D będzie jednak dwukrotnie droższa od początkowych zapowiedzi i będzie kosztować 697 $. Spotkało się to oczywiście z falą krytyki, a grupa darczyńców zaczęła oficjalnie rozważać pozew zbiorowy.

Rok później było już praktycznie po sprawie… Nie dość że opóźnienia w dostarczaniu gotowych urządzeń były absurdalnie długie, to okazało się np., że darczyńcy którzy wystąpili o zwrot pieniędzy jakie wpłacili firmie podczas kampanii, otrzymają je w 2017 roku… Firma co prawda dość szybko (i mętnie) sprostowała tą informację, tłumacząc się błędem w skrypcie rozsyłającym maile, ale bynajmniej nie załagodziła sprawy, oświadczając iż wypłaci je i tak nie wcześniej jak w 2015 r. Gdyby tego było mało, okazało się, że Buccaneer mimo ślicznego opakowania i fantastycznego wyglądu, drukuje beznadziejnie, a jeszcze częściej wcale. Problemem nie do przeskoczenia była zapychająca się i blokująca bez przerwy głowica drukarki 3D.

Na początku lutego bieżącego roku wśród osób, które wciąż czekały na obiecane urządzenia pojawił się na moment promyk nadziei gdy Pirate3D ogłosili, iż pozyskali 2 mln $ dofinansowania od prywatnych inwestorów. Niestety wkrótce okazało się, iż był to jedynie łabędzi śpiew firmy… Opóźnienia w dystrybucji urządzeń w dalszym ciągu rosły, a na dodatek Pirate3D rozpoczęło sprzedaż drukarek 3D niezależnie od zaległych zamówień. Mówiąc krótko – część produkcji była kierowana do darczyńców z Kickstartera, a część na rynek komercyjny. Znowu – nie byłoby może w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, iż wcześniej rozliczono się z zaledwie 25% zamówień…

W zeszłym tygodniu CEO firmy – Brendan Goh, ostatecznie rozwiał jakiekolwiek wątpliwości co do przyszłości firmy ogłaszając, iż nie jest ona w stanie rozliczyć się z brakujących 60% zamówień z Kickstartera i w najbliższej przyszłości (nigdy?) tego nie uczyni, gdyż nie ma absolutnie jakiejkolwiek gotówki w kasie… Oddajmy głos Brendanowi Goh:

„Aktualnie rozliczyliśmy się z ok. 40% zamówień. Firma przeżywała już podobne kłopoty w zeszłym roku dokładnie z tego samego powodu. Początkowo wydaliśmy zbyt dużo na R&D (…) rozwijanie całego ekosystemu, który był połączeniem naszego własnego hardware`u software`u i biblioteki modeli 3D kosztowało dużo więcej niż nam się początkowo wydawało.”

Przy naszej obecnej architekturze hardware`u, który posiada własny procesor, moduł WiFi i prowadnice liniowe, koszt budowy maszyny przewyższa kwotę, jaką zebraliśmy na jej stworzenie.

[Ponadto] w przeciwieństwie do obecnych projektów na Kickstarterze, gdzie można liczyć sobie dodatkowe pieniądze za przesyłkę po zakończeniu kampanii, my nie mieliśmy takiej możliwości (…) Płacenie 600 $ za każdym razem za wysyłkę do Ameryki Południowej i innych podobnych miejsc okazało się zbyt dużym wydatkiem dla firmy. Pojawiły się także dodatkowe koszty w postaci opłat za przesyłki gwarancyjne i naprawy (…) To wszystko doprowadziło nas do sytuacji, w której obecnie się znajdujemy.

Brendan Goh – CEO Pirate3D

Goh poinformował również, iż Pirate3D nie zdefraudowało pozyskanych środków, tylko źle zaprojektowało najpierw samą kampanię, a potem proces produkcyjny. Mówiąc krótko – ktoś kto to wszystko kalkulował na początku, nie miał kompletnie pojęcia co robi?

I chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, Pirate3D w dalszym ciągu próbuje pozyskać kolejnych inwestorów – jednakże tym razem na zupełnie innych warunkach…

Poszukujemy nowych rund inwestycyjnych aby kontynuować prace nad projektem. Jednakże większość inwestorów oczekuje od nas deklaracji, że otrzymane środki zostaną przeznaczone wyłącznie na produkcję nowych produktów i nie zostaną poświęcone na spłatę naszych obecnych zobowiązań.

Nasz portfel zamówień ma być usunięty z wolnych przepływów pieniężnych (zysków), które nie będą używane do spłaty zobowiązań przez co najmniej 1-2 kwartały.

Brendan Goh – CEO Pirate3D

W odpowiedzi na falę oburzonych głosów osób, nie mogących pogodzić się z takim obrotem sprawy, Goh wystosował kolejne oświadczenie, w którym poinformował, iż jego zespół postara się stworzyć nowe urządzenie, które będzie tańsze niż dotychczas budowane maszyny, i które docelowo będzie formą rozliczenia za nieudaną kampanię.

Tak czy inaczej, Buccaneer nie będzie już produkowany…

Ta historia jest dla mnie dość przygnębiająca z trzech powodów:

  • po pierwsze, w 2013 roku naprawdę wierzyłem w to urządzenie i mocno liczyłem na to, iż w końcu trafi do sprzedaży; gdyby w 2013 roku ktokolwiek spytał mnie, czy chciałbym mieć własnego Buccaneera lub czy chciałbym zająć się jego sprzedażą, odpowiedź dwukrotnie brzmiałaby „TAK!!!
  • po drugie, mam sentyment do tej drukarki 3D, ponieważ to informacja o jej obłędnie niskiej cenie, była pierwszą która przebiła się do szerokiego grona czytelników i tak naprawdę sprawiła, że staliśmy się rozpoznawalni w polskim internecie
  • po trzecie, to fatalna wiadomość dla wszystkich firm produkujących drukarki 3D wywodzących się spoza USA i krajów Europy Zachodniej (jak np. Polska) chcących spróbować swoich sił na Kickstarterze, gdyż spowoduje to obniżenie i tak niskiego poziomu zaufania backersów do tego typu projektów.

Niedawno miałem okazję po raz pierwszy (i ostatni…?) zobaczyć Buccaneera na własne oczy. Egzemplarz, który oglądałem był już mocno sfatygowany i oczywiście miał problemy z zapychającą się cały czas głowicą. Niemniej jednak przez krótką chwilę mogłem się przekonać, iż to naprawdę mógł być świetny produkt. Idealny do domu, dla użytkownika indywidualnego. Ładny, prosty w obsłudze i tani. Niestety nic z tego już nie będzie…

Kończymy pewien etap w historii niskobudżetowych drukarek 3D. Buccaneera nie ma. Zatonął…

Buccaneer

Źródło: www.3dprint.com

Scroll to Top