Context, czyli firma zajmująca się analizą i badaniami rynkowymi opublikowała raport bezpośrednio odnoszący się do rynku druku 3D: w latach 1980-2015 na całym świecie sprzedano i dostarczono 500 tysięcy drukarek 3D.
2015 rok w świetle indeksów giełdowych przedstawia branżę technologii addytywnych w czerwonych kolorach, a przynajmniej w odniesieniu do dotychczasowych tytanów druku 3D: 3DSystems i Stratasys od końca 2014 roku dotknęła przecena rzędu 80-90 proc. Mimo to, wyniki tych filarów rynku, nie zahamowały technologicznych gigantów pokroju HP, Ricoh czy Toshiby, przed wejściem w tą branżę. Co więcej, wyniki finansowe poniżej oczekiwań inwestorów i duża przecena akcji, nie zmieniła faktu, że liczba sprzedanych drukarek 3D na świecie przekroczyła w 2015 roku magiczny próg 500 tysięcy sztuk.
Oczywiście, ta fascynująca liczba, jasno obrazująca rozwój rynku druku 3D na przestrzeni lat (wykres), nie odnosi się w żadnym wypadku jedynie do Stratasys czy 3DSystems (szerzej: profesjonalnych urządzeń drukujących w trzech wymiarach). Jasnoniebieski kolor na wykresie powyżej pokazuje, jak znaczący wpływ na osiągnięcie 500 tysięcy sprzedanych drukarek 3D miała branża niskobudżetowych urządzeń (ponad 400 tys. sztuk począwszy od 2010 r.). Jak z samej nazwy wynika największy wpływ na tą światową popularyzację miała właśnie cena urządzeń. Od średniej $100 tys. zeszliśmy do poziomu $1-3 tys. za urządzenie, które… jakością samych wydruków niewiele, bądź wcale nie odbiegało od swojego 100-krotnie droższego rodzeństwa (w odniesieniu do technologii FDM). Sytuację w branży bezpowrotnie zmieniły wygasające patenty, co rozpoczęło się w 2007 roku, aby zakończyć się w 2014 r. (dla technologii SLS).
Wykres jest efektem pracy firmy Context, która podaje, że 85 proc. z owego pół miliona urządzeń nosiła uśrednioną cenę $1,451 czyli dotyczy segmentu niskobudżetowych drukarek 3D. Średnio, ceny urządzeń w tym segmencie nie przekraczają $3,500.
Context komentując sytuację w branży profesjonalnych urządzeń, zwraca uwagę na odnotowany w pierwszym półroczu tego roku spadek sprzedaży o 1 proc. w odniesieniu do 29 proc. wzrostu w 2014 względem 2013 r. Chris Connery, wiceprezydent pionu Global Analysis w Context, dodaje, że nawet rosnący w tempie 61 proc. rok do roku segment niskobudżetowych drukarek 3D (w odniesieniu do pierwszej połowy tego roku), wykazuje, że możemy się spodziewać wyraźnego spadku sprzedaży w drugim półroczu 2015 względem 2014 r.
Na tle raportu firmy Context, kondycję rynku doskonale opisują historyczne wyniki giełdowe Stratasys i 3DSystems. W przypadkach obu spółek notowania były stabilne, aż do roku 2012, w którym to poszybowały ostro w górę, osiągając 5, a nawet 10-krotne wzrosty. Utrzymywały się/rosły one przez kolejne dwa lata, aby w okolicach końcówki 2014 r. rozpocząć zjazd po równi pochyłej. Tak wielkie wzrosty i spadki przypominają bańkę internetową z końca XX wieku, kiedy to wielu inwestorów straciło miliony dolarów inwestując ogromne sumy w pogrzeb choćby przeglądarki internetowej Netscape.
Obecnie rynek druku 3D jest nieporównywalnie bardziej stabilny, a gospodarka światowa, wiedza technologiczna i możliwości analityczne na zupełnie innym poziomie. Słabe wyniki dwóch tytanów rynku druku 3D, co najwyżej spowodowały rewizję strategii wielkich graczy, na bardziej spokojną i długofalową, eliminującą hura-optymizm i idące za nim wielkie, szybkie i nieskuteczne inwestycje. Dwa dni temu do grona wkraczających w druk 3D dołączyła Toshiba ze swoją nowatorską technologią 10-krotnie szybszego druku 3D z metalu. Z biegiem czasu grono to będzie coraz bardziej się powiększać, a segment niskobudżetowy, ze swoimi bardzo niskimi barierami wejścia przetasuje się jeszcze kilka razy. Nie zmienia to faktu, że według Context do 2017 roku na całym świecie do nowych odbiorców trafi milion drukarek 3D, a w następnych latach istnieje szansa na milionowy obrót w każdym roku.
Źródła: www.3ders.org, www.contextworld.com