Kilka dni temu w serwisie 3D Printing Industry pojawił się bardzo ciekawy artykuł nt. bezpieczeństwa informacji na nasz temat w kontekście drukarek 3D. Choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę, tradycyjne drukarki do papieru szyfrują na wydrukach informacje nt. modelu i numeru seryjnego urządzenia, jak również nanoszą inne znaczniki, widoczne tylko dla potrafiących je odszukać specjalistów. Autor artykułu – Michael Molitch-Hou zastanawia się, czy podobnego rozwiązania nie szykują nam producenci drukarek 3D? Ja z kolei doszedłem do konkluzji, iż to może być ta rzecz, która sprawi, że RepRapy przeżyją postępującą komercjalizację i staną się alternatywą dla seryjnych, acz naznaczonych inwigilacją urządzeń.
Zacznijmy od początku, czyli drukarek do papieru. Duże firmy pokroju Xeroxa lub Epsona zamieszczają na wydrukach zaszyfrowaną informację nt. źródła stworzonego wydruku. Powodem tego procederu były naciski „rządu„, który obawiał się wykorzystywania drukarek (w szczególności tych profesjonalnych) do tworzenia falsyfikatów banknotów oraz wszelkiego rodzaju papierów wartościowych lub wyjątkowo cennych dokumentów. Technika o nazwie steganografii nanosi na wydruk punkty widoczne np. po podświetleniu specjalnym światłem, które od razu zdradzają z jakiego urządzenia on pochodzi. Tym samym druk z papieru nie jest bynajmniej anonimowy.
Ten sam model ukrytego znakowania można wykorzystać również w drukarkach 3D – rozwiązałoby to automatycznie rozdmuchany do niepotrzebnych rozmiarów problem druku 3D broni. Co więcej, można by to zastosować nie tyle na gotowym wydruku, lecz jeszcze na poziomie software`u – wyobraźmy sobie, że chcemy wypuścić do druku element pistoletu, nasza drukarka 3D to rozpoznaje i albo blokuje możliwość dokonania wydruku (taki mechanizm już istnieje), albo co gorsza wysyła stosowny komunikat do firmy, która przekazuje go władzom.
Tego typu rozwiązanie wcale nie musi stanowić paranoicznej wizji przyszłości. Jak zobaczyliśmy to na targach CES w Las Vegas, drukarki 3D nowej generacji będą w całości operowały z poziomu chmury. Innymi słowy, wszystkie operacje jakie będziemy na nich wykonywać, będą przechodzić przez czyjeś wirtualne ręce, mogą (będą?) być archiwizowane i przekazywane dalej, bądź „jedynie” pozostawiane u siebie na potrzeby własnych badań i analiz. Cały świat uczy się od Google i Facebooka, kompletując teoretycznie najbardziej błahe i nieistotne dane na nasz temat do dalszej obróbki lub odsprzedaży. Dlaczego 3D Systems, czy MakerBot mieliby postępować inaczej…?
Oczywiście dane nie będą zbierane wyłącznie z urządzeń niskobudżetowych. Profesjonalne drukarki 3D mają tak zintegrowane systemy do zarządzania produkcją, że coś takiego jak anonimowy wydruk praktycznie nie istnieje.
Dlatego tu właśnie widzę szansę na odrodzenie się open source`owych drukarek 3D, które póki co nieuchronnie zmierzają ku marginalizacji i zapomnieniu. Z użytkowego punktu widzenia, zakup drukarek 3D do samodzielnego montażu jest problematyczny, a wobec spadających cen urządzeń od razu gotowych do pracy – wręcz nierentowny i zbędny. Jednakże dla wszystkich osób i firm ceniących sobie niezależność i dyskrecję (np. dla tych, którzy drukują fałszywe panele dotykowe do bankomatów :-)) zestawy DIY oraz open-source`owe oprogramowanie jest zbawienne.
Być może podobnie jak dziś Bitcoiny w świecie finansów, tak w przyszłości RepRapy w świecie produkcji staną się opoką dla szarej strefy i umożliwią tworzenie wszystkich zakazanych przez władze rzeczy? Staną się narzędziem do walki z system i opresją. Albo po prostu skorzystają z nich ci, którzy nie będą czuli się komfortowo wiedząc, że ich wydruki są narzędziem statystycznym wykorzystywanym i przetwarzanym przez wielkie korporacje po to, aby jeszcze lepiej próbować nam coś sprzedać.
Źródło: www.3dprintingindustry.com