Trzy rzeczy wydarzyły się jedno po drugim:
Wczoraj Anna opublikowała post na LinkedIn, w którym zaoferowała pomoc i wsparcie dla osób z branży AM poszukujących pracy. Było to efektem wielu wcześniej przesłanych do niej i do mnie próśb o pomoc lub konsultację w zakresie szukaniu nowego zajęcia. Od wczoraj skontaktowało się z nią już kilkanaście osób!
Następnie dziś rano trafiłem na LinkedIn na ten post Ivana Madery:
I w końcu miałem bardzo spontaniczną rozmowę z pewną osobą z branży AM, która jeszcze do niedawna pracowała w pewnej bardzo znanej firmie, na dość istotnym stanowisku, a teraz z uwagi na głębokie problemy finansowej tej firmy, szuka nowej drogi w życiu. Myśli o tym, żeby zostać… konsultantem.
Tak jak napisał to Ivan – aby związać koniec z końcem.
Doradziłem człowiekowi najlepiej jak mogłem. Teoretycznie moje sugestie mogą okazać się być bardzo trafne i przydatne – w praktyce to już zależy od człowieka czy i jak je wdroży w życie?
To wszystko jednak nie zmienia faktu – tak nie powinno być.
Nie powinno być tak, że wysoko wykwalifikowani specjaliści w obszarze software, hardware, materiałów czy obsługi klienta, muszą szukać na szybko pracy jako niezależni doradcy, walcząc z byłymi kolegami o tego samego klienta, któremu oferują te same usługi. Nie robią tego dlatego, ponieważ zbrzydła im praca na etacie, tylko dlatego że nie mają wyjścia. Bo ich dotychczasowa firma albo nie istnieje, albo przestanie istnieć w najbliższych miesiącach.
Zasadniczo nie powinienem zajmować sobie tym głowy, a wam zajmować czasu tym artykułem. Czyż nie jest tak, że jak firma jest słaba, to upada? I jej pracownicy do pewnego stopnia ponoszą za to odpowiedzialność? I że jak są naprawdę dobrzy to znajdą sobie pracę gdzieś indziej?
No więc nie do końca tak jest. To bardzo złożona sprawa.
Gdybym miał to uprościć ująłbym to tak:
- aktualna, fatalna sytuacja na rynku pracy AM jest wynikiem szalonej i nie przemyślanej konsolidacji firm AM, do jakiej doszło w latach 2020-2023
- firmy przejmowały się nawzajem tworząc zdezorganizowane molochy, które upadały pod własnym ciężarem
- teraz pracy jest mało, bo firm jest mało; a wiele z tych, które zostały są w rozsypce.
Podam przykład (bez podawania ciągle tych samych nazw; przecież wszyscy wiemy o kogo chodzi):
- startup A zatrudnia 10 osób; radzi sobie w miarę dobrze; ma relatywnie niskie przychody (lub wcale) ale też relatywnie niskie koszty
- pojawia się firma X, która pozyskuje od inwestorów prywatnych i z giełdy bardzo dużo pieniędzy
- kupuje startupy A, B, C i D; każdy startup liczy po 10 osób, więc ma dodatkowych 40 osób
- do tego sama firma X zatrudniała już 100 osób, więc teraz ma ich łącznie 140
- startupy są pozostawione trochę same sobie; niby dalej rozwijają swoje produkty, ale w nowej organizacji nikt się tym specjalnie nie interesuje; X jest skupione na wzroście i wciąż myśli kogo przejąć dalej
- w końcu X kupuje Y – wielką firmę z tradycjami; przy okazji przejmuje kolejną setkę osób i ma ich już 240
- potem X wpada w kłopoty finansowe i zaczyna zwalniać ludzi; powiedzmy na początek 40 osób
- w końcu pojawia się Z, które zatrudnia 250 osób uzbieranych również z przejęć pięciu innych firm (E, F, G, H, I)
- Z przejmuje X
- ZX popada w kłopoty i zaczyna masowo zwalniać ludzi, próbując zejść do absolutnego minimum 30-40 osób, tylko po to żeby jakość przetrwać…
- ale upada.
Ile firm łącznie zniknęło?
Co się stało z ich pracownikami?
Gdzie ci pracownicy mają teraz pójść?
Powiadam wam, że to jest bardzo złe.
Tak, zgadzam się że branża AM była przez długi czas napompowana zbyt dużymi pieniędzmi. Że w niektórych firmach pracowało zbyt wiele osób. Ale z drugiej strony ten przerost zatrudnienia był spowodowany wyżej opisaną tendencją do seryjnego przejmowania małych firm i budowania piramidy specjalistów z różnych dziedzin, którzy albo powielali swoje kompetencje, albo byli niewłaściwie wykorzystywani.
I ci wszyscy specjaliści mają teraz do wyboru:
- próbować zaczepić się w jakiejś nowej firmie AM (która również raczej zwalnia niż zatrudnia)
- założyć nową firmę (ale już bez większych szans na finansowanie, bo teraz fundusze inwestycyjne nienawidzą AM)
- zostać niezależnym konsultantem
- zmienić branżę.
To jest bardzo złe.
Co się wydarzyło tego dnia w historii branży druku 3D?
01-04-2019: Stratasys ogłosił premierę drukarek 3D F120 i V650.
Newsy & Plotki:
- Dziś, dość niespodziewanie, Stratasys zaprezentował Neo800+, swoją najnowszą drukarkę 3D SLA. Dzięki technologii ScanControl zwiększa prędkość drukowania nawet o 50%, zachowując wysoką precyzję. Zaprojektowana z myślą o branży motoryzacyjnej i lotniczej, nowa drukarka 3D oferuje wysoką niezawodność i niższe koszty produkowanych części. System obsługuje zaawansowane materiały, takie jak Somos WaterShed XC+, umożliwiając drukowanie przejrzystych, wysokiej jakości elementów.
- Również dzisiaj mój dobry znajomy – Filip Turzyński – zaprezentował swój innowacyjny system ekstruzji granulatu do desktopowych drukarek 3D, takich jak Creality Ender 3. Zaprojektowany z myślą o testowaniu materiałów, umożliwia ekonomiczne badania z wykorzystaniem recyklatów i specjalistycznych tworzyw. Po długim okresie rozwoju wprowadził także rABS-GF15 – wysokowydajny materiał do druku 3D.
3. Dziś jest Prima Aprilis, i jak zwykle, mamy falę żenujących żartów w postaci fałszywych artykułów i postów w mediach społecznościowych, gdzie firmy i redaktorzy – ha ha ha – wymyślają najróżniejsze historie. Ale Formlabs trafił w sedno tarczy! DeForm 1 to fantastyczny żart, a Max Lobovsky w roli głównej, ponownie ujawnia swój ukryty talent aktorski. A nawet jeśli to nie aktorstwo, to i tak wygląda świetnie. Mam nadzieję, że zobaczymy więcej filmów w stylu premier Tough 1500 Resin i DeForm.
Artykuł został oryginalnie opublikowany na The 3D Printing Journal: The Atomic Layers: S9E1 (00238)