„Introduce a little anarchy. Upset the established order, and everything becomes chaos” – to cytat z mojej ulubionej sceny z drugiej części sagi o Batmanie Christophera Nolana – „The Dark Knight„, w której Joker opisuje poparzonemu i zdeformowanemu Harvey`owi Dentowi swoją filozofię życiową. Wg niej, wszystko co nas otacza jest chaosem, a próby uporządkowania naszego życia i kontrolowania go, są z góry skazane na porażkę. W ostatni piątek (a raczej z piątku na sobotę), chaos wdarł się do jednej z naszych drukarek 3D, „wprowadzając odrobinę anarchii i zakłócając ustalony porządek„. Druk 3D jest nieprzewidywalny. Druk 3D jest agentem chaosu…
Dzień jak co dzień… Kilka spotkań, kilkanaście rozmów telefonicznych, kilkadziesiąt maili, a na koniec start dużego modelu wypuszczonego na noc do druku 3D na HBocie z PLA. „Business as usual„… W sobotę rano szybka, kontrolna wizyta w biurze, żeby zobaczyć jak wyszedł wydruk i wyłączyć maszyny na weekend… i szok! Po chwili konsternacja, konfuzja i niedowierzanie? Szukanie błędów i próba prześledzenia całego procesu, w celu ustalenia powodu, który mógł doprowadzić do tej sytuacji? Wszystko na darmo. W ostatecznym rozrachunku to bez znaczenia. To chaos…
Zgodnie z teorią chaosu:
Niewielkie zaburzenie warunków początkowych powoduje rosnące wykładniczo z czasem zmiany w zachowaniu układu. Popularnie nazywane jest to efektem motyla – znikoma różnica na jakimś etapie może po dłuższym czasie urosnąć do dowolnie dużych rozmiarów. Powoduje to, że choć model jest deterministyczny, w dłuższej skali czasowej wydaje się zachowywać w sposób losowy.
Źródło: www.pl.wikipedia.org
Co to oznacza w kontekście druku 3D? Że wystarczy jeden drobny błąd, lub niepozorna na pierwszy rzut oka usterka, aby w dalszym ciągu całego procesu urosła ona do rozmiarów małej katastrofy. Póki co nie miałem jeszcze czasu aby dojść do źródła problemu. Być może wydruk źle przylegał do stołu? Może w trakcie druku 3D, fragment wydruku delikatnie się odkształcił, głowica drukująca zahaczyła o niego podrywając go i przyczepiając do swojej krawędzi, co z kolei zablokowało dyszę doprowadzając do takiej sytuacji? A może głowicę przytkały jakieś resztki ABS, który był drukowany we wcześniejszym procesie? Powodów może być bez liku – jednak żaden z nich w chwili rozpoczynania druku 3D nie był współmierny do tego co wydarzyło się na samym końcu…
Druk 3D jest nieprzewidywalny. Trzeba mieć tego świadomość i pogodzić się z tym. To (niestety) nie pierwszy tego typu przypadek z jakim się spotykamy, choć poprzedni nie był aż tak spektakularny. Co ciekawe, obydwa wydarzyły się na jednych z najlepszych drukarek 3D na rynku, co dla postronnego użytkownika komplikuje sprawy jeszcze bardziej. O ile prościej byłoby, gdyby tego typu historie wydarzały się tylko na słabych i tanich maszynach, prawda…? Niestety tu nie ma żadnej zasady. Drukiem 3D rządzi chaos…
Zapchana głowica w Up! Mini. Materiał ABS.