Gitara Siema, mało pisałem ostatnio, bo mam nawał pracy. Dużo zmian u mnie, moje życie w ciągu ostatnich kilku miesięcy to prawdziwa karuzela. Przeżyłem sporo upadków, ale szczęśliwie ostatnie miesiące to same wzloty. Miałem nawet okres, że porzuciłem na pewien czas druk 3D i nie wiedziałem, czy kiedykolwiek do niego powrócę, ale tak jak niezbadane są wyroki Boskie, tak i mnie los pchnął z powrotem w objęcia drukarek 3D.
Dla tych, którzy nie mieli okazji wcześniej poznać mojej historii przypominam, że rozpocząłem swoją przygodę z drukiem 3D dwa lata temu od budowy chińskiej Prusy i3 oraz autorskiej konstrukcji. Potem ze zmiennym szczęściem siedziałem w usługach druku 3D, realizując projekty na oryginalnym Zoltraksie M200. W międzyczasie imałem się różnych zajęć – robiłem jako programista w dużej agencji interaktywnej i byłem trochę związany z branżą spożywczą.
Niestety żaden z moich pomysłów biznesowych na dłuższą metę nie wypalił… Nie byłem w stanie dokończyć mojej własnej drukarki 3D – MegaBota3D i uruchomić jej sprzedaży, nie powiodło mi się też z drukarnią 3D. Miałem pomysł, żeby odpalić sklep z drukarkami 3D i filamentami (ściąganymi z Chin), ale przechuśtałem kasę za sprzedaż plastików Zoltraksa z promocji, a samą drukarkę (i kilka innych rzeczy…) zabrał komornik za długi na jej zakup.
Przez kilka miesięcy imałem się różnych zajęć i nie ukrywam, że momentami było naprawdę kiepsko. Straciłem całą wiarę w druk 3D. W sumie to nawet nieco obwiniałem go za swoje ostatnie niepowodzenia. Zanim wkręciłem się w ten temat, prowadziłem naprawdę solidną działalność w obszarze projektowania stron internetowych i różnych powiązanych usług jak SEO, czy pozycjonowanie. Niestety wsiąkłem w drukarki 3D jak plama po herbacie w koszulę i w konsekwencji straciłem wszystko…
Próbowałem naprawdę rożnych rzeczy – trochę grafiki komputerowej, trochę sprzedaży bezpośredniej usług windykacyjnych i bankowych przez telefon, ochraniałem też jeden hipermarket. Niestety nic szczególnego i wszystko tymczasowe. I gdy wydawało się już, że spędzę resztę życia w jakiejś budzie, na jakimś pie(lodr)onym parkingu czy innej budowie, trafiłem na gratce na ogłoszenie, które odmieniło moje życie! Pewna firma produkująca zwisy, zasuwy i zawiasy poszukiwała specjalisty od druku 3D.
Spełniałem wszystkie wymagania! Znałem się na budowie drukarek – jedną składałem z gotowca, drugą postawiłem sam. Doskonale znałem całą branżę druku 3D – na fanpejdżu Druk 3D Polska miałem mnóstwo serdecznych ziomeczków, z którymi nie raz prułem się o 2 złote na wydruku na zamówienie, a i na forach poznałem sporo luźnych gości. Miałem doświadczenie w pracy na profesjonalnych maszynach Zoltraksa, na których przedrukowałem wszystkie gatunki filamentów. Jak na rozmowie kwalifikacyjnej powiedziałem, że drukowałem z Ultrata, CD-ABS i PEGT, to gościu nie wiedział przez 5 minut jak się nazywa?
Dodatkowym atutem było moje doświadczenie zdobyte w innych branżach. Byłem pewniakiem. Mieli na oku jeszcze ośmiu innych kandydatów, ale tylko ja zgodziłem się na ich warunki finansowe. Płacą zresztą całkiem nieźle. Na ochronie musiałbym chyba chodzić 24 na 7 żeby tyle wyciągnąć co tutaj?
Na miejscu okazało się, że mają już dwie drukarki 3D – Vellemana K8200 i Vellemana K8400. To znaczy tak naprawdę to mają jedną – K8200, która wygląda jak taka trochę inna Prusa. K8400 nie została do końca złożona. Jakiś były pracownik coś przy niej grzebał, ale część elementów popsuł, a część zgubił. Pierwszy raz miałem kontakt z tymi drukarkami 3D i obawiałem się trochę, że będę musiał z nimi coś podziałać – a przede wszystkim złożyć tą K8200. Na szczęście okazało się, że spoko, że firma szuka czegoś naprawdę profesjonalnego i mają na to mega budżet. 15-20 tysi na start, a jak będzie trzeba, to dołożą więcej.
A ja zostałem wytypowany w rekrutacji jako ten, który dokona wyboru!
Poszukiwania zacząłem oczywiście od spytania o opinię specjalistów od druku 3D na forach. Siedzą tam prawdziwe rekiny – wielu z nich samodzielnie zbudowało mnóstwo różnych urządzeń, w tym także drukarki 3D. Chłopaki podrzucili kilka pomysłów i zacząłem eksplorować je dalej. Znalazłem na stronce Centrumdruku3d.pl listę drukarek sprzedawanych w Polsce, ale niewiele mi ona powiedziała. Zresztą chłopaki na forum dali do zrozumienia, że tam to wszystko jest sponsorowane i tylko na forum można znaleźć naprawdę obiektywne i niezależne opinie ekspertów.
Moją uwagę przykuły dwa modele – VASHAPER i Zoltrax M300, czyli M200 z dużo powiększonym stołem. VASHAPER wydaje się być bardzo ciekawą opcją, ponieważ ma dwie głowice drukujące i został uznany za najbardziej innowacyjną drukarkę 3D w skali świata. Dostał nawet w nagrodę za to jakąś dotację unijną na grube miliony. M300 to sprawdzona marka. Znam doskonale ten sprzęt i byłby faworytem, ale ma tylko jedną głowicę. Szef mówi, że jak ma mieć do wyboru, to woli wziąć taką co ma dwie.
Miałem umawiać się już VASHAPEREM na prezentację, ale trochę poczytałem i odkryłem, że jest jeszcze jedna taka firma Startasystem, która podobno w ogóle wynalazła druk 3D, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych? Trudno początkowo mi było w to uwierzyć, bo druk 3D to w sumie bardzo nowy temat, ale okazało się, że faktycznie już trochę są na rynku. Ich drukarki to prawdziwy wypas – wysokie, całe zabudowane i wyglądają jak lodówki. Mają też duże pola robocze – trzydzieści centymetrów to takie minimum. W opisie mają, że drukują z kartridżów, ale możliwe, że drukują też z zamienników?
Tak czy owak, postanowiłem, że zacznę od spotkania z handlowcem z tego Strytasasa. Spotkanie wyszło z jednej strony super – o tym za chwilę, ale generalnie to doznałem takiego szoku, jak Najman w pojedynku z Pudzianem – trzy ciężkie buły w beret i po zawodach. Drukarki Startasysa kosztują po 100 – 200 tysięcy! To jest jakaś masakra. Za tyle można kupić normalne mieszkanie u dewelopera! Zdaję sobie sprawę, że to amerykańska firma, ale bez jaj – mieszkamy w Polsce!
Druga sprawa to koszty materiałów. Nie dość, że plastiki są tylko w kartridżach, to jeszcze same jakieś dziwne ABSy. Nie drukują w ogóle z PLA! Mają też jakiś swój Ultrat (Ultem?), co wytrzymuje podobno duże temperatury i z niego drukują części do samolotów. Super, ale my chcemy drukować coś prostszego. No i też kosztują fortunę.
Natomiast całkowitą klęską było jak koleś pokazał mi wydruki z tej maszyny. Ja pie(lodr)ę! Jakość tych wydruków to jakaś kpina. Chłopaki z forum są w stanie osiągnąć lepsze wydruki na swoich drukarkach, poskładanych z części znalezionych w szufladzie. Kurde, to nawet ja jak złożyłem swoją chińską Prusę dwa lata temu i puściłem pierwszy wydruk, to osiągnąłem lepszy efekt niż ta super maszyna za miliard złotych! A mój MegaBot3D to wprost wymiatał w porównaniu do tego Satrasysa. Gość mówił jeszcze, że ich wydruki mają doskonałe odwzorowanie wymiarowe, a to za sprawą podgrzewanej komory roboczej. Nie wiem, nie mierzyłem, może dla kogoś to i jest ważne – ja wiem tylko tyle, że nie wydrukuje łódeczki 3DBenchy w takiej jakości jak ja na swojej drukarce (gdy ją jeszcze miałem).
Pogadałem jeszcze z kolesiem i wykminiłem z czego wynika problem? Otóż te maszyny są praktycznie bezobsługowe. Wciskasz START i jedziesz. Jak w drukarce do papieru. Z jednej strony fajnie – z drugiej brakuje trochę opcji do samodzielnego ustawiania. Co prawda nigdy nie byłem w tym mistrzem, ale wolałbym mieć w przyszłości kontrolę nad wszystkim – tutaj tego nie uświadczysz. W ogóle jak tak popatrzyłem i posłuchałem, to doszedłem do wniosku, że Stratysas sporo czerpie z Zoltraxa. Ta sama filozofia, to samo podejście, nawet materiały praktycznie takie same (Ultrat i Ultem).
To co dobre w tych drukarkach to dwie głowice, gdzie jedna drukuje z ABS-u, a druga z jakiegoś podporowego (nie pamiętam dokładnie nazwy – HIMPS?). Ten podporowy się rozpuszcza – wrzuca się wydruk do specjalnego roztworu, miesza w specjalnej maszynie i wyciąga po kilku godzinach gotowy, czysty wydruk. To jest akurat mega fajne, ale myślę, że można to z powodzeniem osiągnąć nawet na RepRapach – wystarczy zamontować drugą głowicę. VASHAPER np. ma dwie.
Natomiast na koniec gościu ze Startasysa pokazał mi wydruki z innych technologii niż z plastiku. Powiem krótko – wymiatają! Np. taki metal drukowany laserowo – nie do rozpoznania że to wydruk! Wygląda jakby go odlali z formy. Pokazywał mi też różne żywice – to zupełnie inny świat niż tradycyjny druk 3D z plastiku. Dokładność taka, że nie widać w ogóle warstw.
Podsumowując, wydawanie takiej ciężkiej kasy na taką drukarkę i filament jest moim zdaniem głupotą. Rozumiem że są firmy, którym zależy na niezawodności i obsłudze sprowadzającej się do wciśnięcia jednego guzika, ale jak ktoś chce mieć idealnie gładkie ścianki to spokojnie wystarczy mu zwykła, ale dobrze skalibrowana Prusa za tauzena z hakiem. No i każdy wie, że druk 3D w dzisiejszych czasach to głównie PLA i ABS.
Te Startysysy są stanowczo przereklamowane. Jadę oglądać VASHEPARA, a potem Zoltraxa M300. W kolejce są jeszcze 3D Gans i Omni 3D. W końcu coś wybierzemy.