Wiecie jaka jest największa wada Polaków, powstrzymująca ich przed osiąganiem sukcesów na świecie? Kompleks niższości… Z uwagi na lata komunizmu, które odcisnęły trwałe piętno zarówno na pokoleniu dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków, jak i pośrednio na pokoleniu urodzonym na początku lat 90-tych, głęboko w naszych umysłach tkwi zakorzenione przeświadczenie, że to co jest za granicą jest lepsze i fajniejsze. I nawet jeśli przełamujemy te bariery i udaje nam się wyjść z danym produktem lub usługą na świat, gdzieś tam głęboko w podświadomości dziwimy się samym sobie, że nam się powiodło uznając to wydarzenie za niesamowity fart… Tymczasem prawda jest taka, że nie jesteśmy wcale tak kiepscy jak nam się wydaje. Mamy szereg wad, ale inne – dużo bogatsze nacje, mają ich równie wiele. Często jest tak, że to oni właśnie są tymi farciarzami, osiągając sukces przede wszystkim dzięki splotowi wielu niezależnych od nich wydarzeń. Historia, którą opiszę za chwilę wydarzyła się naprawdę i pokazuje, że „Ten Wielki Świat” potrafi być głupi jak but…
Jakiś czas temu skontaktował się ze mną pewien Inwestor Udziałowiec, posiadający udziały w pewnej znanej zagranicznej firmie o nazwie X, produkującej drukarki 3D. Kontakt do mnie otrzymał od znajomej mi osoby, która z nim współpracowała w zakresie różnych projektów. Inwestor Udziałowiec zadzwonił do mnie i rozpoczął rozmowę od trwającego blisko 40 minut monologu na swój temat. Poinformował mnie, iż jest niezwykle ważną osobą w branży szeroko pojętych nowych technologii, z niewyobrażalnym doświadczeniem zawodowym i niemożliwą do oszacowania siatką znajomości i powiązań biznesowych. Okazało się również, iż mimo, że od wielu lat mieszka zagranicą, pochodzi z Polski, do której czuje wielki sentyment.
Inwestor Udziałowiec zainteresował się niedawno drukiem 3D, co zaowocowało nawiązaniem przez niego kontaktu z młodą, acz bardzo prężną i utalentowaną firmą X, którą postanowił wspomóc swoimi nieprawdopodobnymi możliwościami i kompetencjami. Produkcja drukarek 3D firmy X miała miejsce w Chinach, co wiązało się niestety z pewnymi problemami natury logistycznej i jakościowej. Dlatego Inwestor Udziałowiec wpadł na pomysł aby przenieść ją do swojej Ojczyzny. Oprócz tego zamierzał uruchomić tu dział R&D oraz otworzyć biuro sprzedaży, które odpowiedzialne byłoby za sprzedaż urządzeń na całą Europę. I w tym właśnie celu zadzwonił do mnie…
Nasza rozmowa była podzielona na dwa etapy: na początku miała miejsce wspomniana autoprezentacja Inwestora Udziałowca, podczas której miałem okazję usłyszeć o jego geniuszu – w trakcie drugiej przeszliśmy już do konkretów. Opowiedziałem pokrótce czym się zajmuję i czym ewentualnie chciałbym się zajmować w przyszłości, na co ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu otrzymałem jedyną w swoim rodzaju propozycję objęcia sterów nowo powstającej Spółki – córki!
Niektórzy z was mogą się zapewne dziwić jak to możliwe, że już podczas pierwszej rozmowy telefonicznej z zupełnie nieznanym sobie człowiekiem Inwestor Udziałowiec proponuje mu tak wysokie stanowisko wymagające tak szerokich kompetencji? Ja się tym akurat w ogóle nie zdziwiłem, uznając za naturalne, że jestem tak genialny i sławny na cały świat druku 3D, iż moja kandydatura była wręcz oczywista. To co mnie zaintrygowało to poziom wynagrodzenia na jakie mogę liczyć? Skoro rozmawialiśmy o konkretach – postawiłem konkretne warunki: 2500 $ miesięcznie (ok. 8000 PLN). Niestety ta kwota okazała się… zbyt wysoka. Inwestor Udziałowiec zaproponował, że najlepiej byłoby gdyby nowy Prezes spółki produkcyjno-badawczo-handlowej żył z prowizji ze sprzedaży.
Moja kolejna rozmowa w tej sprawie odbyła się z prezesem i założycielem firmy X. Prezes był obcokrajowcem i jako środek komunikacji ze mną wybrał Skype, ale… w wersji tekstowej. Pisaliśmy sobie zatem z Prezesem Założycielem o naszej ewentualnej współpracy jak dwie nastolatki o swoich nowych chłopakach przedstawiając swoje wizje wspólnej przyszłości. W trakcie rozmowy nie zapadły żadne wiążące decyzje poza tą, iż wynagrodzenie przyszłego Prezesa powinno mieć charakter prowizyjny.
Trzecia – ostatnia rozmowa, odbyła się ponownie z Inwestorem Udziałowcem. Tutaj również zabrakło jakichkolwiek konkretów, udało mi się za to uzyskać szereg informacji na temat funkcjonowania samej firmy X oraz podejścia jej zarządu do tego biznesu. Do kolejnych rozmów już nie doszło, ponieważ wyszły na jaw pewne bardzo skomplikowane historie, w które jak się okazało, był zaangażowany pewien bardzo znany członek społeczności RepRap w Polsce. W pewnym momencie uznałem, iż nie chcę w tym dłużej uczestniczyć, grzecznie podziękowałem za kontakt i poprosiłem o nieangażowanie mnie więcej w ten temat.
Tyle jeśli chodzi o historyjkę, teraz czas na konkrety…
Postać Inwestora Udziałowca to jedna z najbardziej kuriozalnych i groteskowych postaci, jakie zdarzyło mi się w życiu spotkać. Nie wiem ile było prawdy w rzeczach, o których mi opowiadał, wiem jedynie, iż bardzo niewiele z tego co mówił udało się zweryfikować. Z wiadomych powodów nie mogę zdradzić nazwy Firmy X – mogę za to powiedzieć, iż nigdy nie będę nikomu polecał jej produktów, gdyż ich jakość jest gorsza niż większość „wynalazków” na Alibabie. Poziom wiedzy i obeznania z zakresu funkcjonowania rynku drukarek 3D był w wydaniu obydwu Panów tak żałosny, że fakt, iż ta firma nadal utrzymuje się na powierzchni to zagadka godna Archiwum X? Wystarczy powiedzieć tylko tyle, że żaden z nich nie kojarzył za bardzo co to jest Up! / Afinia [SIC!], jak również nie zdawał sobie sprawy jaki wpływ może mieć ta firma na ich biznes…
Koncepcja biznesowa i organizacyjna nowej Spółki jaka została mi przedstawiona była na poziomie handlarza kasetami magnetofonowymi z pudła, na początku lat 90-tych. We wszystkim dominował chaos i brak jakiegokolwiek planu. No i w końcu część finansowa – z premedytacją podałem tak niską kwotę wynagrodzenia ciekawy reakcji Inwestora Udziałowca? Nie zawiódł mnie… 🙂
Gdy w zeszłym tygodniu publikowałem tekst na temat Trinity Labs i przykrych doświadczeń osób tworzących tą firmę (m.in. Arka Śpiewaka z 3D Printers) myślałem tylko o jednym: „Boże, przecież mogłem skończyć dokładnie w taki sam sposób…„. Gdyby nie to, że mam swoje lata, uczestniczyłem w bardzo wielu projektach biznesowych i naprawdę niejedno widziałem lub słyszałem, skusiłbym się na bycie Panem Prezesem bez wahania… Rozwinięcie całego biznesu za darmo – czemu nie? Wypłata tylko wtedy gdy projekt się powiedzie – można spróbować, w sumie to uczciwy układ? Wiara w to, że pieniądze pojawią się jednak na koncie – jasne, przecież to przedstawiciele „Wielkiego Świata” – oni nie oszukują. Zrobiłbym to z jednego podstawowego powodu…
Kompleksu Polaka
Na szczęście od wielu lat się go wyzbywam. Na szczęście nie daję się już nabrać na puste słowa różnych zagranicznych Inwestorów Udziałowców – a w rzeczywistości drobnych cwaniaczków żerujących na naiwności mieszkańców takich krajów jak Polska, których traktują jak przedstawicieli Trzeciego Świata. I do tego samego zachęcam wszystkich czytelników. Naprawdę nie jesteśmy w niczym gorsi od innych nacji. W najgorszym wypadku jesteśmy tacy sami…
Grafika: Peter Kaminski / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)