W kwietniu na Kickstarterze zakończyły się 2 głośne kampanie drukarek 3D, których twórcy zebrali imponujące kwoty. Włoskie Solido3D pozyskało ponad 2,3 mln $ na OLO – projekt rewolucyjnego urządzenia zamieniającego smartfon w drukarkę 3D drukującą z żywicy, z kolei amerykańska Kodama zebrała ponad 1,6 mln $ na drukarkę 3D Trinus, która ma szansę stać się najpopularniejszym zestawem do samodzielnego montażu na świecie. Czy ich sukces osiągnięty na Kickstarterze przełoży się na sukces rynkowy na miarę Formlabs i M3D?
Kickstarter to loteria… W opublikowanym niedawno rankingu 10 drukarek 3D, które zdobyły najwięcej pieniędzy na Kickstarterze, dwa projekty okazały się biznesową klęską (RigidBot i Buccaneer), a twórcy trzeciego wciąż nie mogą rozliczyć się z otrzymanych zamówień (Flux). Oczywiście tego typu projektów jest bez porównania więcej – nawet rodzime Omni3D potknęło się przy realizacji elektrowni wiatrowej drukowanej na drukarkach 3D i ostatecznie wycofało się z projektu (na szczęście zwraca pieniądze swoim darczyńcom). Mało kto zdaje sobie sprawę, że zwycięska kampania to dopiero początek prawdziwej pracy nad projektem, a wyzwania związane z jego realizacją mogą często doprowadzić do upadku.
Z drugiej strony, na Kickstarterze narodziło się wiele firm, które dziś decydują o obliczu branży druku 3D na świecie. Najjaśniejszym przykładem jest to oczywiście M3D – twórcy Micro, rekordzisty Kickstartera w kategorii „drukarki 3D„. Chociaż firma przeżywała pewne problemy w związku z realizacją zamówień, dziś jest jednym z największych producentów niskobudżetowych drukarek 3D na świecie! W 2015 r. dostarczyła łącznie 20.444 sztuk urządzeń, co stanowiło 9% całkowitego udziału w rynku.
Inne znane marki, wywodzące się z Kickstartera to Formlabs – lider globalnej sprzedaży drukarek 3D drukujących z żywicy światłoutwardzalnej, 3Doodler – twórca popularnego pisaka, za pomocą którego możemy tworzyć przestrzenne obiekty rysując je w powietrzu oraz Printrbot i Robo 3D – czołowi amerykańscy producenci tanich, konsumenckich drukarek 3D. Od Kickstartera rozpoczęła się również międzynarodowa kariera rodzimego Zortraxa, który jako jeden z niewielu producentów rozliczył się ze wszystkich zamówień przed czasem!
OLO 3D to bez wątpienia jedna z najgłośniejszych i najbardziej medialnych kampanii ostatnich lat. Firma zebrała budzącą respekt kwotę aż 2.321.811 $ co daje jej piąte miejsce na liście TOP 10 Kickstartera w kategorii „drukarki 3D„. Łącznie zamówiono 14.982 drukarek 3D – w tym jeden specjalny, złoty egzemplarz za 9.999 $. Aby uzmysłowić sobie jak wielka jest to liczba, warto przypomnieć, że w zeszłym roku MakerBot sprzedał łącznie 18.673 urządzeń, a więc jedynie 3,5 tysiąca więcej.
Na temat OLO pisaliśmy już kilkakrotnie. Sam zresztą wsparłem kampanię firmy i oczekuję cierpliwie na dostawę urządzenia (ma nastąpić to we wrześniu br.). Urządzenie drukuje z żywic światłoutwardzalnych wykorzystując do tego światło emitowane przez smartfon. Komunikacja z drukarką 3D jest całkowicie mobilna, na smartfonie zarządzamy również biblioteką wydruków i rozkładamy modele na stole roboczym.
Chociaż nie brakuje sceptyków mających szereg wątpliwości co do tego czy OLO będzie w jakikolwiek sposób funkcjonalne (czy światło emitowane przez smartfon wystarczy aby utwardzić żywicę?), blisko 15 tysięcy osób postanowiło udzielić kredytu zaufania Włochom i zamówić urządzenie. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, będzie to większy skandal niż w przypadku singapurskiego Buccaneera. Jeśli urządzenie będzie jednak drukować – w najgorszym przypadku będziemy mieli firmę na miarę 3Doodlera, producenta ciekawego gadżetu wykorzystywanego sporadycznie do drukowania prostych obiektów. W najlepszym przypadku – nowe Formlabs.
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa Kodamy i jej Trinusa. Kampania zakończyła się 30 kwietnia zamykając się kwotą 1.621.021 $. Sprzedano ponad 3000 urządzeń, a ich wysyłka ma się rozpocząć już z końcem wakacji!
Trinus to coś, na co czeka wiele osób, poszukujących małych i tanich drukarek 3D do użytku domowego. W przeciwieństwie do urządzeń z tej samej półki cenowej jak Micro czy da Vinci Junior, Trinus jest w całości wykonany z solidnych, aluminiowych i stalowych komponentów. Drukarka 3D jest sprzedawana w formie zestawu do samodzielnego montażu, lecz w przeciwieństwie do reszty kitów dostępnych na rynku, tutaj wszystkie najważniejsze komponenty jak extruder czy silniki krokowe są już zmontowane i podłączone. Użytkownik ma poradzić sobie ze złożeniem urządzenia w zaledwie 30 minut. Jeżeli to prawda, może to być początek końca dla tanich, chińskich kitów, opartych o konstrukcje z pleksi, których montaż jest równie prosty, co dotarcie z Pierścieniem na szczyt Góry Przeznaczenia.
Co ciekawe, produkcja Trinusa również odbywa się w Chinach. Za produkcję komponentów mechanicznych odpowiada fabryka Panowin, z kolei filamenty dostarcza Polymaker. Elektronika drukarki 3D jest produkowana przez amerykański Flextronics.
Trinus to jednak nie tylko drukarka 3D – urządzenie jest wyposażone w głowicę do grawerowania laserem, a w planach ma także dodawanie kolejnych narzędzi. Jeśli to stanie się faktem, rodzimy ZMorph może mieć nie lada konkurenta. Na dodatek Trinus będzie sprzedawał się przede wszystkim na rynku amerykańskim, który dla ZMorph jest obecnie priorytetowy.
Podsumowując, kwiecień był świetnym miesiącem dla niskobudżetowej branży druku 3D, ponieważ był to być może moment narodzin dwóch nowych potentatów rynkowych. Chociaż wsparłem OLO, dużo bardziej kibicuję Trinusowi, bo zapowiada się na naprawdę dobry sprzęt.