To była fizyka

Tak naprawdę, to nigdy nie upada się od razu. Nie ma tego jednego momentu pęknięcia, dramatycznego końca.

To nie film.

Jest tylko powolne zsuwanie się w dół. Ledwo zauważalne, bo przerywane krótkimi chwilami triumfu. One są najgorsze. Maskują to, co nieuchronne. Dają złudną nadzieję.

To właśnie w tych pojedynczych momentach człowiek z powrotem zaczyna wierzyć, że może przesunąć granice jeszcze trochę dalej – jeszcze jeden miesiąc, jeszcze jeden kwartał.

Żeby to osiągnąć bierze jeszcze jeden kredyt. Ponieważ „tym razem na pewno się uda”.

Nagina rzeczywistość. Rozciąga ją.

No bo w mikroskali wydaje się, że wszystko się w końcu układa. Rynek reaguje, pojawia się dawno niewidziany klient, który na dodatek wpłaca zaliczkę. Krzywa, która od miesięcy tylko opadała, lekko drga w górę.

HA! Oto karta się odwraca! To znak. Dowód na to, że upór był słuszny.

Ale to nie cud. To anomalia. Chwilowe zaburzenie trendu.

Rzeczywistość tylko na moment się ugięła, pozwalając odetchnąć, by zaraz potem znów wrócić na swoje miejsce.

Ale tu i teraz tego nie widać. Nie chce się tego widzieć. Zamiast tego jest wiara, że udało się pokonać przeciwności. Że czysta, zwierzęca determinacja ma moc, która przekracza prawa ekonomii, logiki i matematyki.

Każdy dzień bez katastrofy staje się sukcesem, każde drobne zwycięstwo – dowodem na powrót szczęścia.

Ale szczęście nie istnieje. Istnieje tylko równowaga.

Każde jej naruszenie ma swoją cenę. Każdy cud, który trwa zbyt długo, przestaje być cudem i staje się błędem rachunkowym. Można rozciągać rzeczywistość, naginać liczby, zmieniać narrację. Ale prawa fizyki są nieubłagane – napięta materia w końcu pęka. Po prostu się zrywa.

To właśnie wtedy nadchodzi moment prawdy. W jednej chwili znika wszystko, co było podtrzymywane wiarą i złudzeniem. Okazuje się, że to nie świat był przeciwko nam, lecz my sami od dawna walczymy z jego zasadami.

Że to nie był pech, tylko konsekwencja.

Każdy founder, który próbował przetrwać, zna ten stan – to napięcie między nadzieją a logiką, między determinacją a zaprzeczeniem.

Wie, jak smakuje chwilowe wybawienie, które tylko pogłębia iluzję. Wie też, że z czasem ta iluzja zaczyna boleć. Bo im bardziej rzeczywistość się nagina, tym mocniej domaga się wyrównania.

Bo rzeczywistość można naginać i rozciągać, ale nigdy w nieskończoność. Prędzej czy później wraca do swojego kształtu.

I wtedy pęka to, co było nienaturalne. To nigdy nie było szczęście. To nigdy nie był pech. To była fizyka.

Przewijanie do góry