Przedwczoraj na serwisie 3ders.org została zaprezentowana pierwsza Chorwacka drukarka 3D o nazwie Forcebook UltraPrint 3D, którą stworzyła firma HG Spot zajmująca się na co dzień produkcją elektroniki. Według Sašy Lončara, prezesa firmy, prace nad urządzeniem rozpoczęły się półtora roku temu i w ciągu tego czasu HG Spot ciężko pracowało nad rozwoju tego projektu i zapewnieniu mu jak najwyższej jakości w relatywnie niskiej cenie. W sumie to właśnie cena urządzenia sprawiła, że Chorwaci zdecydowali się na produkcję swojej autorskiej konstrukcji, gdyż zagraniczne drukarki 3D były zbyt drogie jak na rynek bałkański. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku gdyby nie okazało się, że Forcebook UltraPrint to nic innego… jak chiński Myriwell, na dodatek droższy o 120€ w stosunku do oryginału.
Wszystko wskazuje na to, że Saša Lončar mógłby z powodzeniem zająć miejsce Jima Carreya w remake`u komedii „Kłamca, kłamca” – „oferujemy produkt (…), który posiada podobną jakość co zagraniczne marki ale jest dużo tańszy” – zachwala swój produkt prezes HG Spot – „Forcebook UltraPrint 3D (…) został opracowany w Chinach z pomocą tamtejszego partnera spółki„. Rzeczonym partnerem jest Myriwell. Brzmi to w porządku, niestety tylko do momentu gdy postawi się obydwie drukarki 3D obok siebie i zagra w grę „znajdź różnicę„. Nie będzie to łatwa rozgrywka…
Pierwowzór chorwackiej drukarki 3D – a raczej jej rzeczywisty odpowiednik, Myriwell 3D, to jeden z bardziej znanych na rynku projektów, eksportowany na dość dużą skalę do Europy. Kosztuje 699$ a więc ok. 480€. Do tego należy doliczyć jak zwykle koszt transportu, cła i podatków. Chorwacka wersja Myriwell kosztuje na tamtejszym rynku 920€. Czyli wszystko się w gruncie rzeczy zgadza – firma ściąga z Chin drukarki 3D, branduje swoją nazwą i dodaje +100€ na sztuce. Firma zapowiada sprzedaż 200 urządzeń do końca bieżącego roku. Oficjalna sprzedaż ruszyła wczoraj.
Pod artykułem w 3ders.org pojawiły się zaraz po jego publikacji bardzo gorzkie komentarze, wskazujące na to, że cała ta sytuacja to zwykłe oszustwo i pod żadnym pozorem względem tego urządzenia nie powinno się używać zwrotu „pierwsza Chorwacka drukarka 3D„.
It’s not „similar” to the Chinese printer. It is the very same Chinese printer. But for 120 Euro more. This is hardly newsworthy, and being from Croatia I strongly resent this being published in the context of „first Croatian printer” there’s nothing first nor Croatian about this. Just a company reselling Chinese stuff at a higher price, trying to rip off people with a crappy printer while the hype is still on.
Z kolei na blogu DYI 3D Printing pojawiły się komentarze narzekające na to, że Chorwackie media promują ta firmę i jej działania nie zadając sobie absolutnie trudu aby spróbować zweryfikować te doniesienia? Chorwacja posiada podobno stosunkowo małą, ale bardzo prężną społeczność RepRapową, dla której powyższa sytuacja jest wręcz obraźliwa.
Jeśli chodzi o samą drukarkę 3D Myriwell, to nie jest to pierwszy przypadek gdy ktoś pożycza sobie jej konstrukcję i design brandując własnym logiem i sprzedając pod własną marką. W zeszłym roku dokładnie tą samą rzecz zrobiła niemiecka firma Pearl, która sprzedawała Myriwella pod nazwą FreeSculpt za 800€. Najwyraźniej odsprzedawanie konstrukcji innym podmiotom jest po prostu takim modelem biznesowym Chińskiej firmy.
Ja z kolei czytając te doniesienia i komentarze pod nimi, miałem przeświadczenie że gdzieś już to wszystko widziałem i o czymś wielce podobnym słyszałem…? Jakaś firma również „zapożyczyła” od innej konstrukcję, zmieniając tylko jej kolor i nazwę, sprzedając potem jako zupełnie nowy produkt pod własną marką. Czy któryś z czytelników byłby tak miły i pomógł mi przypomnieć, co to mogłaby być za firma…? Za nic nie mogę sobie przypomnieć…
Źródło: www.3ders.org / www.diy3dprinting.blogspot.com