Na początku stycznia zeszłego roku pojawił się dość kuriozalny projekt stworzenia technologii polegającej na nanoszeniu specjalnego roztworu nano-włókien w taki sposób, aby tworzył on tkaninę. Z bliżej niewyjaśnionych mi powodów, proces ten został nazwany drukowaniem 3D, a jego efektem końcowym miał być druk 3D ubrań. Chociaż cała koncepcja od początku wydawała się być cokolwiek wydumana i niepotrzebna (po co „drukować” tkaniny, skoro od zarania cywilizacji ludzkość je tka), zespół o nazwie Electroloom pozyskał na jej rozwój fundusze, a teraz, po półtora roku prac powraca z gotowym urządzeniem „drukującym” ubrania. O ile na początku 2014 roku projekt był w bardzo wczesnej fazie rozwoju (żeby nie powiedzieć – w powijakach), o tyle dziś sprawia wrażenie dość dopracowanego. Niemniej jednak ja w dalszym ciągu nie potrafię zrozumieć idei stojącej za tym pomysłem, jak również pojąć jaki to wszystko ma związek z tzw. drukiem 3D?
Zespół Electroloom pod przewodnictwem Aarona Rowley`a, uruchomił kampanię Kickstarterową, podczas której zamierza sprzedawać swoje prototypowe urządzenia o tej samej nazwie. Jego cena kształtuje się na poziomie 4500 – 5200 $. Na chwilę obecną Electroloom pozyskał już ponad 28 tysięcy dolarów, co stanowi ponad 50% wnioskowanej kwoty.
Na czym polega proces drukowania 3D tkanin? Użytkownik najpierw tworzy szablon ubrania (np. t-shirt) z dowolnego materiału (np. tektury), na który będą nanoszone włókna, a następnie wkłada go do komory urządzenia i uruchamia je. Za pomocą pola elektrycznego, specjalny roztwór nano-włokień jest nanoszony na szablon, pokrywając go gęstą siatką włókien i tworząc w ten sposób strukturę podobną do tkaniny. Aktualnie Electroloom wykorzystuje do tego włókna jedwabiu oraz akrylu. Gdy proces zostaje zakończony, gotową tkaninę zdejmuje się z szablonu otrzymując gotowe do założenia na siebie ubranie.
Chociaż proces powstawania tego typu tkaniny jest sam w sobie fascynujący, otwarte pozostaje pytanie do czego on w gruncie rzeczy ma służyć? Albo inaczej – jaki problem rozwiązuje? Mimo, iż jest bardzo ciekawą alternatywą w stosunku do istniejących technologii wytwarzania tkanin, nie jest procesem ani szybszym, ani tańszym. Koniec końców zwykły, tani t-shirt jest dużo łatwiej uszyć niż „wydrukować„, tym bardziej, że efekt końcowy jest jednokolorowy (i póki co wyłącznie biały), nie pozwalając nanosić żadnego graficznego nadruku.
No i w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego klasyfikuje się to wszystko jako „drukarkę 3D„?
Źródło: www.kickstarter.com