Koniec roku przyniósł nam dwie kampanie Kickstarterowe w postaci nowych drukarek 3D i w obydwu przypadkach mamy do czynienia z naprawdę dużymi konstrukcjami. Pierwsza z nich – 3D Monstr w swojej najwyższej konfiguracji jest wyposażona w stół roboczy o budzących respekt wymiarach 61 x 61 x 61 cm. Druga – samoreplikująca się i wyjątkowo dokładna delta BI V2.0 może wydrukować obiekt o maksymalnych wymiarach 30 (średnica) x 30 cm (wysokość). Ich twórcy ubiegają się o dość niskie kwoty i jest raczej pewne, że zdobędą dofinansowanie. Mimo to wciąż nie wiem po co komuś konstrukcje o tak dużych – otwartych, obszarach roboczych…?
Zacznijmy od maszyn, ponieważ przy tych gabarytach, trudno nazwać te drukarki 3D urządzeniami… 3D Monstr jest wykonana z aluminium o wysokiej jakości i wytrzymałości (stół wykonany z aluminium stosowanym w lotnictwie). Może być wyposażona w 4 niezależne głowice, które posiadają własne kontrolery temperatury. Extrudery zostały zaprojektowane specjalnie pod tą konstrukcję i według zapewnień twórców drukarki 3D są o połowę lżejsze od większości extruderów dostępnych na rynku. Co więcej – 3D Monstr można złożyć (czy raczej rozłożyć) dzięki czemu jest ona łatwa w transporcie. Nie wiem na ile jest to faktycznie użyteczna funkcjonalność, biorąc pod uwagę wagę maszyny – w najlżejszej konfiguracji waży ona 35 kg a w najcięższej aż 68 kg.
3D Monstr występuje w trzech wariantach, zróżnicowanych pod względem dostępnego obszaru roboczego i ceny:
- wariant 1 – T Rex 12 – 30,5 x 30,5 x 30,5 cm – 2499 $ (ok. 8000 PLN)
- wariant 2 – T Rex 18 – 45,5 x 45,5 x 45,5 cm – 3499 $ (ok. 11200 PLN)
- wariant 3 – T Rex 24 – 61 x 61 x 61 cm – 4499 $ – (ok. 14850 PLN)
W każdym powyższym przypadku do ceny należy doliczyć koszt transportu z USA, podatki i cło. Każdy z wariantów dotyczy wersji podstawowej (BASIC) wyposażonej w 2 extrudery. Pełne wersje z 4 extruderami są o 500 $ droższe.
Producent gwarantuje wysoką precyzję realizowanych wydruków, stabilność i wytrzymałość konstrukcji oraz… rozwiązanie problemu kalibracji. Osie X i Y są skalibrowane „na stałe” dzięki użyciu gwintów tocznych. Kalibracja osi Z ma polegać na umiejscowieniu jej w punkcie HOME i opuszczenie każdego z extruderów na szybę pokrywająca stół roboczy. Czy to faktycznie wystarczy i czy rozwiązuje postawiony problem? Nie podejmuję się oceniać…
Druga z drukarek 3D – BI V2.0 Delta, prezentuje zupełnie inne podejście do tematu. Tutaj jej twórca za cel postawił sobie łatwość z jaką jego maszyna może być replikowana. Zatem zamiast kilogramów aluminium – solidna metalowa rama oraz mnóstwo plastikowych elementów wykończeniowych. Drukarka 3D jest wg zapewnień konstruktora niezwykle precyzyjna, co zapewnić ma m.in. auto poziomująca sonda, która mierzy wysokość stołu roboczego w różnych punktach i automatycznie dopasowuje wysokość głowicy w danym położeniu. Dzięki temu wysokość warstwy ma być cały czas taka sama na pełnej wysokości nawet największego możliwego wydruku.
Bo kolejną cechą BI V2.0 są wymiary obszaru roboczego. Wynosi on aż 30 x 30 cm – niewiele gdy porównać to do opisywanej powyżej 3D Monstr(um), ale całkiem sporo biorąc pod uwagę większość drukarek 3D dostępnych na rynku. Drukarkę 3D można zamówić na Kickstarterze już za 471 € (ok. 2000 PLN) choć docelowo będzie kosztować kilkaset złotych drożej.
Jak wspomniałem na początku artykułu, mimo że obydwie kampanie rozpoczęły się zaledwie kilka dni temu, jest raczej pewnym, iż zdobędą wymagane minimum dofinansowania. 3D Monstr zebrał połowę, a BI V2.0 do osiągnięcia celu brakuje zaledwie 3300 dolarów kanadyjskich. I jest to coś co w sumie mnie dość dziwi, ponieważ nie bardzo potrafię zrozumieć fascynację ludzi dużymi, choć niskobudżetowymi drukarkami 3D…? Ich kluczowym problemem jest jakość osiąganego wydruku oraz czas produkcji modelu. Jeśli chodzi o jakość, to wszystko rozbija się o kurczliwość materiału.
W profesjonalnych maszynach rozwiązuje się to za pomocą zamkniętej komory roboczej i kontroli temperatury w jej wnętrzu co sprawia, że ABS (lub inny tego typu materiał) stygnie w sposób równomierny i kontrolowany, a jego skurcz ma charakter minimalny. Gdy komory nie ma, temperatura stygnięcia zależy od warunków jakie są w pomieszczeniu. Zwykle gdy drukuje się obiekt z ABS stosuje się jakiś nawiew, co jest niestety dość chałupniczą metodą. Skurcz materiału jest tym większy im większy jest drukowany model, zatem można zapomnieć o jakiejkolwiek precyzji.
Jeśli chodzi o czas druku 3D, to w momencie gdy bierzemy pod uwagę wydruki liczące więcej niż 30 cm w dwóch osiach, przestajemy myśleć o godzinach a zaczynamy o dniach. Pamiętacie głowę Admina z RepRapForum…?
Drukowała się ok. 37 godzin – oczywiście nie non-stop. Wydruk liczył mniej niż 30 cm na wysokość – jak długo będzie trwał wydruk 2 razy większy? Kto będzie go pilnował? Co jeśli po wydrukowaniu 2/3 coś się popsuje? W końcu – komu potrzebne są tak duże wydruki na które czeka się ponad tydzień czasu…? Czy w dalszym ciągu rozmawiamy o „szybkim” prototypowaniu?
Podsumowując, obydwie drukarki 3D możemy potraktować jako luźne ciekawostki, gdyż żadna z nich nie podbije świata, wątpliwe również aby ich całkowita sprzedaż podwoiła wynik jaki osiągną na Kickstarterze. Myślę, że nie bez powodu ich twórcy ustawili tak niski próg sukcesu projektu: 35000 $ dla 3D Monstr i 30000$ CAD dla BI V2.0.
Źródło: www.3ders.org & www.3ders.org