W zeszłym tygodniu opublikowaliśmy raport renomowanej firmy analitycznej SmarTech, poświęcony niskobudżetowemu rynkowi drukarek 3D na świecie – „Najnowsze trendy w branży niskobudżetowego druku 3D: Technologie, Materiały i Rynek 2016„. W raporcie analizowana była obecna sytuacja tego segmentu rynkowego wraz z predykacjami dotyczącymi jego rozwoju w przyszłości. W kolejnym raporcie, firma skupia się na tzw. segmencie „prosumenckim„, czyli urządzeniach plasujących się w obszarze pomiędzy tanimi drukarkami 3D skierowanymi głównie do użytkowników indywidualnych, a maszynami profesjonalnymi, dedykowanymi dla dużych przedsiębiorstw przemysłowych, jak również specjalistycznych jednostek naukowo-badawczych.
Podobnie jak w przypadku wcześniejszego raportu, tak i ten możemy opublikować dzięki uprzejmości Davide’a Sher. Davide to ceniony europejski publicysta specjalizujący się technologiach przyrostowych, znany z publikacji dla takich portali jak 3DPI, 3DPrint.com, czy Il Replicatore. Od niedawna współpracuje również ze SmarTech.
Głównym wnioskiem płynącym z poprzedniego raportu jest to, że duzi gracze rynkowi czyli 3D Systems, Stratasys, czy TierTime przegrali wyścig o prymat w segmencie niskobudżetowym, a ich miejsce stopniowo zajmują dużo mniejsze firmy. Co więcej, aktualna wysoka defragmentacja tego rynku sprawia, że branża notuje duże wzrosty, które rozkładają się na wiele pojedynczych podmiotów. SmarTech zwraca również uwagę na to, że urządzenia, które teoretycznie powinny stać w domach użytkowników indywidualnych, są z chęcią kupowane przez firmy i przedsiębiorstwa produkcyjne, a następnie wykorzystywane w bieżących pracach projektowych i badawczych.
To wszystko sprawia, że na rynku wykształcił się nowy segment o nazwie „prosumer” – czyli konsumenci wykorzystujący drukarki 3D w celach komercyjnych. Opiera się on o urządzenia, których górna granica cen oscyluje wokół 5000$ (ok. 20.000 PLN).
Nowa półka cenowa – nowe możliwości
Chociaż niskobudżetowe drukarki 3D nie są jeszcze w stanie sprostać oczekiwaniom użytkowników domowych (którzy chcą, aby były one równie proste w obsłudze jak desktopowe drukarki do papieru), to chętnie kupują je przedstawiciele firm – począwszy od niewielkich firm usługowych, poprzez biura konstrukcyjne i architektoniczne, a skończywszy na przemyśle ciężkim i ośrodkach naukowo-badawczych. Tanie drukarki 3D znajdują zastosowanie tam, gdzie do niedawna jedynymi rozwiązaniami były drogie i profesjonalne systemy.
Nie oznacza to bynajmniej, że tanie drukarki 3D zastępują maszyny profesjonalne – po prostu do niedawna firmom brakowało alternatywy dla tworzenia niedrogich, chociaż niekoniecznie doskonałych prototypów lub aplikacji. Firmy korzystające na co dzień z maszyn drukujących w technologii PolyJet/MJM, SLA/DLP, SLS, czy nawet profesjonalnego FDM, zmagały się z problemem wysokiego kosztu wytworzenia detalu. Wszędzie tam, gdzie potrzebna jest wysoka precyzja odwzorowania szczegółów lub zachowanie dokładnego wymiarowania, profesjonalne drukarki 3D pozostają w dalszym ciągu bezkonkurencyjne. Ale gdy trzeba wykonać nieskomplikowany detal na potrzeby dalszych prac projektowych (swoisty „szkic„), niskobudżetowe urządzenia okazują się być bezkonkurencyjne z uwagi na swoją cenę, a także na niewielki koszt materiałów eksploatacyjnych.
92% urządzeń prosumenckich to drukarki 3D drukujące w technologii FDM, a pozostałe 8% to drukarki 3D drukujące z żywic światłoutwardzalnych. Mimo, że ta druga grupa jest relatywnie niewielka, generuje bardzo duży wzrost – w 2015 r. sprzedano ich o 116% więcej niż w roku poprzednim.
Rozwój rynku usług niskobudżetowego druku 3D
SmarTech zwraca uwagę na to, że wraz ze wzrostem sprzedaży niskobudżetowych drukarek 3D, na rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej firm świadczących usługi druku 3D. To co do niedawna było zarezerwowane dla gigantów w rodzaju belgijskiego Materialise, specjalistycznych firm konstrukcyjnych, czy też internetowych platform w rodzaju Shapeways czy Sculpteo, zaczyna być oferowane przez małe, często jedno- lub dwuosobowe firmy.
Oczywiście jakość takich usług wciąż pozostawia wiele do życzenia, ale klienci otrzymali możliwość wyboru, którego wcześniej nie posiadali. Kluczowa jest tutaj cena oraz szybkość realizacji usługi. Jeżeli ktoś potrzebuje otrzymać dany detal „szybko i tanio„, a jego jakość nie jest kluczowa, dziesiątki bądź setki firm (w zależności od kraju), są w stanie dzisiaj przygotować dużo ciekawszą ofertę w stosunku do tego, co było możliwe do roku 2012.
Z drugiej strony, wiąże się to z zagrożeniami innego typu, o czym pisałem dość dokładnie w artykule „Drukowanie po 10 zł za godzinę, czyli jak niskobudżetowa branża druku 3D wykańcza samą siebie„. Wszystko zależy tutaj od polityki firm świadczących tego typu usługi oraz oczekiwań samych klientów. Niska cena to mniejszy lub większy kompromis – nieświadomi klienci będą się przez to zrażać do technologii przyrostowych – świadomi, korzystać pełnymi garściami z dobrodziejstw niskobudżetowego druku 3D, czyniąc z niego zastępstwo dla drogich i profesjonalnych rozwiązań.
Era Prosumera
Powyższe tendencje rynkowe sprawiają, że producenci profesjonalnych drukarek 3D zaczynają poszukiwać tańszych i bardziej kompromisowych rozwiązań. Starają się wejść w segment prosumencki i proponują alternatywę dla niskobudżetowego FDM. Dużą aktywność przejawiają tutaj przede wszystkim producenci fotopolimerowych drukarek 3D, jak 3D Systems ze swoim ProJetem 1200 (4900$), DWS z Xfabem (nieco powyżej 5000$), czy Autodesk z Ember (również w cenie powyżej 5000$). Warto również wspomnieć o prekursorze tego rynku – Formlabs, którego The Form 2 (a wcześniej The Form 1), od samego początku mieści się w granicach segmentu prosumenckiego.
Równocześnie kolejne firmy na świecie starają się wprowadzić na rynek urządzenia, które wykorzystują technologie niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Włoski Sharebot, szwajcarski Sintratec oraz polskie Sinterit i Sand Made pracują od dłuższego czasu nad tanimi drukarkami 3D w technologii SLS. Z kolei 3D Systems rozważa wejście na rynek z tanimi drukarkami 3D drukującymi w pełnym kolorze w technologii CJP.
Bieg wydarzeń może wkrótce nabrać dużo szybszego tempa, gdy na rynek trafią w końcu drukarki 3D HP drukujące w technologii MJF. Jeżeli będą one spełniały pokładane w nich nadzieje, mogą zrewolucjonizować rynek profesjonalnego druku 3D – z jednej strony swoimi rozwiązaniami technologicznymi, a z drugiej dużo niższą ceną oferowanych urządzeń. HP wydaje się celować w rynek prosumencki, obniżając znacząco próg wejścia dla firm.