Ten artykuł nie ma absolutnie żadnego związku z drukiem 3D. Jest o Łodzi. A konkretnie o tym jak duże, mainstreamowe media prezentują to miasto w swoich mniej lub bardziej poważnych publikacjach w tym samym zawsze celu – generowaniu kontrowersji, a w konsekwencji klików, odsłon, polubień, udostępnień i wszystkich innych rzeczy, które na koniec dnia generują im przychody z reklam. Dziś rano przy śniadaniu wszedłem na portal dwóch Tomaszów: Lisa i Machały – NaTemat.pl. Na start moim oczom ukazał się wielki billboard ze zdjęciem starej, odrapanej kamienicy i tytułem: „Już wiem, co z tą Łodzią jest nie tak… – Spacer po ulicy Piotrkowskiej, reprezentacyjnej ulicy miasta, naprawdę zasmuca.” autorstwa Michała Mańkowskiego – wydawcy i menadżera newsroomu. <wulgaryzm> mnie ten tekst… Na tyle, iż postanowiłem coś na jego temat napisać…
Na wypadek gdyby ktoś nie wiedział – pochodzę z Łodzi. Tak samo jako obydwoje moich rodziców, dziadków i pradziadków (pewnie pra-pradziadkowie też, ale nigdy tego nie sprawdzałem?). Z Łodzi pochodzi również rodzina mojej żony Anny. Jesteśmy łódzcy do granic możliwości. Ociekamy i pachniemy (śmierdzimy?) Łodzią. Mówimy po łódzku („migawka” i te sprawy…), zachowujemy się w typowy dla łodzian sposób i jak gdzieś jedziemy to wyglądamy jakbyśmy ledwo co przyjechali z Łodzi. Nawet zakupy robimy w pobliskim Porcie Łódź.
Dlatego fotoreportaż Michała Mańkowskiego dotknął mnie osobiście. Nie dlatego, że przedstawia nieprawdę lub fałsz – dlatego, że przedstawia ją w sposób ekstremalnie wybiórczy i tendencyjny. Nie miałbym z nim problemu, gdyby pokazał Łódź w szerokim ujęciu – zarówno rudery i odrapane lokale do wynajęcia, które zamieścił w swoim materiale, lecz również tak samo oklepane symbole „nowej Łodzi” – Manufakturę, ATLAS Arenę, EC1, Białą Fabrykę, Stację Radegast czy chociażby otwartą kilka tygodni temu Sukcesję. Skupił się jedynie na ulicy Piotrkowskiej – ale również tylko na jej najgorszych fragmentach. Nie widziałem w jego materiale np. zdjęć z OFF Piotrkowskiej…?
Mańkowski (zwany w redakcji NaTemat „Mańkiem„) skupił się wyłącznie na tym co najgorsze… To trochę tak, jakby przyszedł do nas do ni stąd ni zowąd domu i zobaczył taki widok: dwójkę dzieci biegających po całym mieszkaniu, tworzących niemożliwy do ogarnięcia chaos – porozrzucane zabawki, książki, klocki, fragmenty garderoby (jak ma się kilka lat, nie odkłada się rzeczy do szafy tylko rzuca tam gdzie akurat się w danej chwili przebywało), papierki po cukierkach, kawałki paluszków, orzeszków czy czegokolwiek innego co danego dnia się jadło. W kuchni okruchy chleba na stole, plamy i brudne naczynia czekające na schowanie w zmywarce. Oprócz tego worki ze śmieciami przygotowane do wyniesienia. W przedpokoju suszarka z praniem (jest już zbyt chłodno aby trzymać ją na tarasie) wokół której biegają rozkrzyczane w amoku zabawy dzieci. Mówiąc krótko – typowy widok mieszkania rodziny z dwójką dzieci. Gdyby zrobić z tego relację zdjęciową w stylu Mańka – typowa łódzka patologia…
Czy to oznacza, że na co dzień mieszkamy w syfie i smrodzie? Nie – „zdarza” nam się w naszym mieszkaniu sprzątać. Po prostu nie robimy tego non-stop – w czasie rzeczywistym. Traf chciał, że Maniek wpadł do nas akurat w chwili, gdy było nie posprzątane… Tak jak na Piotrkowskiej na jego zdjęciach.
Idąc w poszukiwaniu chwytliwego tematu, który z natury rzeczy wywoła mnóstwo kontrowersji Mańkowski wziął na warsztat Łódź – czyli stereotypowe „polskie Detroit„. Równie dobrze mógłby opisać też w podobny sposób Radom (no bo „chytra baba z Radomia„), albo Sosnowiec (bo od pewnego czasu modnym jest śmiać się z Sosnowca – szczególnie jak się jest w gimnazjum i nigdy się w Sosnowcu nie było). To jak jest naprawdę nie ma większego znaczenia.
Chcąc dyskutować z jego fotorelacją, mógłbym użyć teraz całego szeregu oczywistych kontrargumentów. Mógłbym napisać np.:
- że Łódź, to coś więcej niż kilka kamienic z Piotrkowskiej
- że stare kamienice w Łodzi (również na Piotrkowskiej) są sukcesywnie odnawiane i restaurowane w ramach programu MIA100 Kamienic
- że mógł wpaść na Piotrkowską w ten weekend podczas Festiwalu Światła
- że każde większe miasto na świecie – czy to Łódź, czy Warszawa, czy Paryż, Rzym, Londyn czy nawet Dubaj ma miejsca, które wyglądają podobnie lub gorzej
- że czekamy na fotorelację z jego rodzinnego Olsztyna (Maniek jest tzw. „słoikiem„, który uciekł w poszukiwaniu lepszego życia do Warszawy)
- że NaTemat słynie z tego typu stronniczych i nieobiektywnych materiałów – szczególnie jeśli chodzi o kwestie polityczne; niektóre partie otwarcie wspiera, a inne (a raczej inną) bezceremonialnie zwalcza
- że parówki i reklama gaci Machały
ale nie będę tego robił. Bo w tym wszystkim chodzi zupełnie o coś innego. O to co zawsze. O „kliki„.
Mańkowski zrobił bardzo sprytną rzecz – opublikował swoją fotorelację za pomocą wtyczki Atavist, która uniemożliwia dodawanie komentarzy pod artykułem. Dzięki temu cała dyskusja na temat jego materiału przenosi się na inne – niezależne fora i konta na FB. Generuje w ten sposób ruch na stronie z zupełnie nowych źródeł, a na dodatek promuje w ten sposób serwis wśród nowych użytkowników. Dla przykładu – Adela, która do dziś nie wiedziała nawet o istnieniu serwisu NaTemat.pl (ponieważ nie interesuje się polityką) odwiedziła go pierwszy raz w życiu gdy jej o nim opowiedziałem (Adela też jest rodowitą łodzianką i fotostory Mańka wywarła na niej podobne wrażenie co na mnie).
Tym samym NaTemat.pl zanotował kolejny, cenny, unikalny klik. Kto wie, może Adela (oraz setki innych osób) za jakiś czas tam powróci? Chociażby po to, aby sprawdzić czy Maniek napisze o tym coś więcej…?