Jelwek to młoda i bardzo perspektywiczna firma, która słynie z produkcji najtańszych drukarek 3D na rynku. i chociaż wiele osób z branży wciąż zastanawia się jak długo uda się jej jeszcze na tym „pociągnąć„, Jelwek nie tylko doskonale sobie radzi, to wciąż bardzo dynamicznie się rozwija. Powoli i systematycznie przebija się do czołówki stając się chyba najbardziej niedocenianą firmą w branży. Podobnie jak w przypadku Marka Ryszki z Devil Design, z którym przeprowadzałem niedawno wywiad, również twórcy Jelweka – Mateusz Brodowski i Rafał Berestka są bardzo młodymi ludźmi. Mimo to, są na jak najlepszej drodze do osiągnięcia dużego sukcesu w tym co robią.
Firma Jelwek pojawiła się na rynku w połowie zeszłego roku, otwierając sklep internetowy z częściami i akcesoriami do budowy RepRapów. Później wprowadziła do oferty swoją pierwszą drukarkę 3D do samodzielnego montażu, którą była tradycyjna Prusa i3, jednakże prawdziwą furorę zrobiła we wrześniu 2014 r., gdy zaprezentowała prototyp nowego urządzenia – MARK 34, wygrywając przy okazji konkurs na najlepszy wydruk 3D. Od tamtej pory kariera Mateusza Brodowskiego i Rafała Berestki rozwijała się równie dynamicznie jak większości firm w branży. Jelwek od początku słynął ze sprzedaży wyjątkowo tanich urządzeń – Prusa i3 nie przekraczała kwoty 2000 PLN brutto, MARK 34 kosztuje o 500 PLN mniej. Nawet trzecia drukarka 3D firma – Prusa i3 XL o powiększonym stole roboczym, kosztuje zaledwie 2460 PLN brutto!
Czy da się prowadzić firmę produkującą drukarki 3D sprzedawane po tak niskich cenach, jakie są plany Jelweka na przyszłość oraz o fałszywych stereotypach na temat Rzeszowa – o tym wszystkim rozmawiałem ze współzałożycielem i współwłaścicielem firmy – Mateuszem Brodowskim. Zapraszam do czytania…
Paweł Ślusarczyk: Mateusz, produkujecie swoje drukarki 3D już od ponad roku. Po raz pierwszy zaprezentowaliście się szerszej publiczności we wrześniu 2013 r. podczas II edycji Dnia Druku 3D w Kielcach, gdzie zdobyliście nagrodę za najlepszy wydruk. Dziś jeździcie po polskich i zagranicznych imprezach targowych, wasze drukarki 3D są testowane przez PC Lab, pojawiacie się również w mediach zagranicznych. Powiedz, jak to się wszystko zaczęło i w jaki sposób tak szybko doszliście do obecnej pozycji w branży?
Mateusz Brodowski: Zaczęło się bardzo prosto – trochę teorii na studiach na Politechnice Rzeszowskiej, drukarka w akademiku, praca inżynierska z tego zakresu i podjęte ryzyko rozpoczęcia firmy. Nie jest tajemnicą, że to czego się podjęliśmy wymaga wiele pracy i nie jest to etat 8h na dobę, ale wielką satysfakcją jest bycie swoim własnym szefem, nawet w małej, ale za to niezależnej od korporacji firmie. Zawsze się śmiejemy, że stawianie się punkt ósma w pracy to nie dla nas. Myślę, że to jaką firma osiągnie pozycję w głównej mierze zależy od jakości usług i podejścia do klienta.
PŚ: Założycielami firmy są dwie osoby: Ty i Rafał Berestka, ale z tego co się orientuję Wasz zespół liczy więcej osób? Kim one są i jak dużo osób liczy zespół Jelwek?
MB: Obecnie w spółce jesteśmy ja i Rafał w zarządzie oraz dwóch wspólników. Wspólnicy są zarazem inwestorami oraz współpracujemy z nimi w zakresie obróbki metali – mają oni imponujący park maszynowy i dopiero poznajemy zalety płynące ze współpracy z nimi. Współpracujemy jeszcze z osobami, z którymi mamy kontakt dzięki uczelni – studiujemy z nimi a więc mamy podobne wykształcenie. Dwóch z nich mogliście poznać na ostatnich targach w Kielcach – Janka oraz Konrada, którzy reprezentowali nas podczas naszego wyjazdu na targi w Londynie. Konrad jest głównym pomysłodawcą oraz projektantem zegarków Jelwek Watch, a na zegarkach nasza współpraca raczej się nie zakończy. Ze względu na nasze umiejscowienie na miasteczku akademickim Politechniki Rzeszowskiej mamy kontakt z różnymi osobami, jednym z projektów, w którym poniekąd braliśmy udział, a który warty jest wspomnienia jest URC – University Rover Challenge. Chłopaki z naszej uczelni zbudowali łazika, który na prestiżowym konkursie w USA zajął trzecie miejsce. Nasz udział polegał na tym, że wykonywaliśmy na naszych drukarkach prototypy części łazika oraz części funkcjonalne, m. in. system sterowania kamerą.
PŚ: Jesteście w trakcie przekształcania się w Spółkę z o.o. Co was do tego skłoniło?
MB: Powodów jest kilka, myślę, że nie ma sensu zagłębianie się w prawo gospodarcze i analizę wad i zalet spółek i działalności. Jest to dla nas na pewno kolejny etap, osiągnięcie jednego z celów, które sobie założyliśmy. Najważniejsze przyczyny to nawiązanie współpracy inwestycyjnej z wspomnianą wcześniej firmą, osobowość prawna spółki oraz wizerunek firmy. Wiele razy spotkaliśmy się z sytuacją, że duże zakłady w ogóle nie chcą z nami rozmawiać na temat np. wykonania podzespołów.
PŚ: Aktualnie macie w ofercie trzy drukarki 3D: dwie Prusy i3 (standardową i XL) oraz autorską MARK34. Co możesz powiedzieć o tych konstrukcjach i czy planujecie kolejne?
MB: Są to konstrukcje typowo RepRap’owe. Prusa i3, od której zaczęliśmy sprzedaż to konstrukcja open-source J.Prusy, legendy w tej branży. Prusa i3 XL jest jakby rozwinięciem tej drukarki – powiększyliśmy pole robocze o 100 mm w osi Y, zachowując wszystkie zalety standardowej Prusy. XL to całkiem świeży produkt, wydaliśmy ją na rocznicę działalności, tj. w lipcu tego roku. Trochę starszy jest MARK34, zaprezentowany na naszych pierwszych targach w Kielcach – mała zgrabna drukarka na początek zabawy z drukiem 3D, ograniczona pod względem możliwości w porównaniu do obu Prus. Oczywiście planujemy kolejne, jednym z naszych celów jest praca nad i wdrażanie do sprzedaży nowych konstrukcji. W najbliższej perspektywie jest odsunięcie prac nad nowym RepRap’em a skupienie się na czymś bardziej zaawansowanym.
PŚ: Jak wielki udział w tym co robicie ma serwis WydrukujMi.pl? Czym się tam konkretnie zajmujecie?
MB: WydrukujMi w oczywisty sposób łączy się z tym co robimy, prototypowanie będące usługą na tej witrynie odbywa się na drukarkach, które sprzedajemy. Są przypadki, że klienci zamawiają konkretne wydruki aby pomóc sobie podjąć decyzję czy kupić daną drukarkę, chociaż w większości wykonujemy usługi dla firm zajmujących się produkcją. Nie muszę tutaj tłumaczyć idei i zalet szybkiego prototypowania. Wydaje nam się, że w wielu przypadkach przedsiębiorstwom lepiej jest skorzystać z usług prototypowni zamiast tworzyć stanowiska z drukarką i przeszkolonym pracownikiem. Nie jest to nasze główne zajęcie w firmie, jednak chcemy tę stronę mocno rozwijać, między innymi poprzez inwestycje w nowe technologie, jak np. DLP.
PŚ: Chodzą plotki, że sprzedaliście do tej pory dość dużo maszyn? Gdzie kierujecie swoją sprzedaż? Do Polski czy zagranicę? Jeśli zagranicę – to gdzie?
MB: Zawsze z uśmiechem zastanawiamy się kto jest źródłem takich plotek, miejscami bardzo trafnych. RepRap’y do samodzielnego montażu cieszą się nadal sporym zainteresowaniem i nie planujemy na razie się z tej gałęzi rynku wycofywać. Większość drukarek sprzedaliśmy w kraju, sporą ich część w pozostałych krajach Unii Europejskiej – tylko pojedyncze sztuki poza jej granice. Trzeba przyznać, że klient zagraniczny to w większości przypadków inny klient, prawdopodobnie ze względu na różnice w zarobkach – drukarki z naszej oferty nie są dla niego wielkim wydatkiem i inne są jego wyobrażenia dotyczące zestawów. Często w Polsce spotykamy się z sytuacją gdzie klient za 1900 zł spodziewałby się, że złożymy za niego zestaw a drukarka będzie drukować jak DLP czy SLA. Na szczęście w większości przypadków z klientami mamy dobry kontakt a nawet wymieniamy się doświadczeniami w druku czy wydrukami.
PŚ: Sprzedajecie tylko kity do samodzielnego montażu – czy myśleliście o produkcji gotowych, złożonych drukarek 3D?
MB: Jest to na pewno kolejny krok w naszej firmie, nie jest to jednak tak proste jak wdrażanie drukarki typu RepRap – postaramy się dojść do tego jak najszybciej, jednak nie ma co rzucać słów na wiatr.
PŚ: Dużo elementów waszych drukarek 3D jest drukowanych. Dwa pytania: czy macie dużą farmę drukarek 3D dedykowaną do tego celu (jeśli tak to ile?) oraz czy macie w planach zmianę konstrukcji i przejście na części w pełni metalowe – lub nawet z wtryskarek?
MB: Tak, wiele elementów jest drukowanych i w zasadzie większość wykonywanych w naszej firmie wydruków to części Prus i Marków34 jednak nie stoi za tym liczna farma. Obecnie w naszej skromnej siedzibie pracuje sześć Prus i3 oraz jedna Prusa i3 XL. Nie jest to zawrotna ilość, jednak te drukarki nie mają u nas lekko, rzadko się zdarza, że któraś z nich nie pracuje. Staramy się mieć zawsze zapas elementów drukowanych do drukarek, po to, by realizować również zamówienia z WydrukujMi oraz własne projekty.
PŚ: Podobno w drukarkach 3D waszej produkcji są montowane używane elementy – np silniki krokowe. Czy to prawda?
MB: Są to wyłącznie silniki i obecnie tylko niewielka ich część to silniki używane, główne silniki napędowe, tj. osi X i Y to silniki nowe. W pozostałych osiach nie ma potrzeby stosowania mocnych silników, więc doskonale sprawdzają się tutaj małe krokowce pozyskiwane z demontażu urządzeń elektronicznych. Póki co są one powszechne oraz niedrogie, a w wielu przypadkach okazuje się, że nawet bardziej niezawodne od nowych silników z Chin czy Indii. Klient oczywiście jest informowany o tym, że w jego zestawie znajdą się używane silniki.
PŚ: Wasze drukarki 3D są bardzo tanie – w gruncie rzeczy macie w ofercie chyba najtańsze drukarki 3D na rynku (nie licząc amatorów, lub weekendowych sprzedawców na Allegro). Czy to słuszna polityka? Czy zarekomendowalibyście to innym, początkującym firmom? Czy łatwo prowadzi się firmę opartą na sprzedaży produktów o niskiej marży?
MB: Nie jest to na pewno proste zadanie. Utrzymanie niskich cen było zawsze dla nas ważnym celem, nie zapominając oczywiście o wysokiej jakości. Czasami trzeba iść na ustępstwa, często trzeba poświęcić wiele czasu na dobór dostawców czy komponentów. Nieuniknione są sytuacje gdy okazuje się, że wysłaliśmy klientowi niesprawny element. Robimy co możemy by kontrolować jakość części, jednak nie sposób jest sprawdzić wszystkiego, zwłaszcza że mamy tylko cztery ręce do pracy. W takich sytuacjach zawsze staramy się zrobić wszystko by klient był zadowolony.
PŚ: Jak postrzegacie rynek niskobudżetowych drukarek 3D klasy RepRap? Ile lat jeszcze będzie popyt na tego typu urządzenia?
MB: W moim osobistym odczuciu popyt będzie tak długo jak długo będzie popyt na drukarki 3d, choćby nawet cała sprzedaż opierałaby się na pasjonatach i hobbystach. Mimo zbliżającego się zrównania cen urządzeń profesjonalnych i amatorskich, znajdą się osoby, dla których nie cena jest czynnikiem decydującym a to ile zabawy przyniesie praca z takim urządzeniem podczas jego składania.
PŚ: Czy w perspektywie 2-3 lat obawiacie się wejścia takich firm jak Thomson czy Dremel na rynek konsumencki? Jak zamierzacie z nimi konkurować?
MB: Czas pokaże. Wydaję mi się, że ciężko nasycić rynek elektroniki użytkowej oraz maszyn do obróbki przyrostowej i ubytkowej – wystarczy spojrzeć ile jest producentów telewizorów, telefonów a zwłaszcza obrabiarek. Większa konkurencja może być i pewnie będzie pozytywnym zjawiskiem w naszej firmie, bo zawsze będzie nas skłaniać do bycia lepszymi w tym co robimy. Trzeba umieć współegzystować, współpracować i wyciągać wnioski z działań innych firm.
PŚ: Jak wygląda kwestia Waszych drewnianych zegarków? Kiedy premiera?
MB: Rozpoczęcie sprzedaży przeciąga się głównie przez formalności związane z założeniem spółki z o. o. Obecnie trwają również prace nad naszą witryną – pojawi się ona w zupełnie nowej odsłonie i wtedy właśnie chcemy wprowadzić zegarki do sprzedaży. Będzie można je obejrzeć na nadchodzących targach w Warszawie.
PŚ: Wywodzicie się z Rzeszowa – w powszechnej świadomości nie jest to miejsce kojarzone z nowymi technologiami w rodzaju druku 3D, a mimo to udało się Wam odnieść sukces na tym polu. Pytanie: czy czuliście kiedykolwiek, że miejsce z którego pochodzicie determinuje co i jak musicie robić? Czy tworząc tego typu firmę w Rzeszowie jest trudniej czy łatwiej osiągnąć powodzenie w biznesie? A może to bez znaczenia?
MB: Dokładnie rzecz biorąc nie pochodzimy z Rzeszowa. Ja Rzeszów poznałem w 2010 roku gdy zacząłem tu studia, Rafał lepiej znał to miasto gdyż mieszkał bliżej Rzeszowa, jednak na stałe również wprowadził się rozpoczynając studia. Jesteśmy bardzo związani z tym miastem i gorąco polecamy osobiste przekonanie się co ma do zaoferowania. Chciałbym też zauważyć, że Rzeszów niesłusznie postrzegany jest jamo miejsce niekojarzone z nowymi technologiami – samo miasto oraz ogólnie województwo podkarpackie jest bardzo dobrym miejscem pracy dla inżynierów. Polecam zapoznać się ze stowarzyszeniem Dolina Lotnicza – wspomnę tylko dwie liczby – ponad 100 firm oraz 23 tysiące inżynierów i techników. Pod względem druku 3D nasza uczelnia jest bardzo dobrze wyposażona, począwszy od druku FDM po spiekanie proszków tytanowych. Ciężko mi się chwilowo odwołać do źródła, jednak z tego co wiem, to pierwsza drukarka 3D w Polsce została zakupiona przez właśnie Politechnikę Rzeszowską. Wydaje mi się, że to konkretne miejsce nie spowodowało samo w sobie chęci założenia takiej firmy, tematyka ta jest poruszana na wszystkich uczelniach technicznych a poza tym większość naszej sprzedaży odbywa się wysyłkowo, więc tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Tworząc firmę w Rzeszowie na pewno nie jest trudniej osiągnąć powodzenie – dzięki internetowi możemy działać globalnie praktycznie z dowolnego miejsca.
PŚ: Jakie macie plany na przyszłość? Teraz Jelwek jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością – kiedy wejście na giełdę?
MB: Plany różne, niektóre bardzo górnolotne. Chcemy produkować dobry, niezawodny sprzęt – gotowe urządzenia dla amatorów i dla przemysłu. Będziemy też dążyć do stworzenia prototypowni jak najszerzej wyposażonej pod względem technologii druku 3D. Giełda? Nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość.
PŚ: Dzięki za rozmowę.
MB: Dzięki.