Jeśli pamiętasz jeszcze o Peachy Printer, to wiedz, że wciąż nie trafiło na rynek…

847 dni, czyli 2 lata i blisko 4 miesiące. Tyle czasu minęło od zakończenia głośnej kampanii na Kickstarterze kanadyjskiego Peachy Printer – ultra taniej drukarki 3D do samodzielnego montażu drukującej z żywicy światłoutwardzalnej. 847 dni i wciąż nie wiadomo kiedy rozpoczną się pierwsze wysyłki zestawów? Dystrybucja miała (w końcu!) wystartować w styczniu br., ale z powodu jakichś problemów z laserem zespół Peachy Printer postanowił go z powrotem  wziąć na warsztat i po raz kolejny wszystko przesunęło się w czasie… I wiecie co? Zamiast grozić pozwami sądowymi wszyscy darczyńcy z Kickstartera wspierają ekipę Rylana Graystona i cierpliwie czekają na zakończenie prac. Mimo, że w gruncie rzeczy nie bardzo wiem po co…?

Historia Peachy Printer rozpoczęła się tak dawno temu, że jestem więcej niż pewien, iż większość stałych czytelników CD3D nie ma w ogóle pojęcia czym Peachy Printer jest i na czym polega jego fenomen? Wszystko zaczęło się we wrześniu 2013 r., gdy młody i zachwycający swoją szczerością Kanadyjczyk – Rylan Grayston, zaprezentował światu niesamowity koncept niskobudżetowej drukarki 3D do samodzielnego montażu drukującej z żywicy światłoutwardzalnej. Jej cena wynosiła tylko 100$, co nawet jak na dzień dzisiejszy jest wyjątkowo niską kwotą za drukarkę 3D.

Kampania na Kickstarterze zakończyła się spektakularnym sukcesem – Grayston zdobył aż 651 tysięcy dolarów kanadyjskich (CAD) i międzynarodowy rozgłos. Równocześnie pozostał w dalszym ciągu skromnym i bezpośrednim człowiekiem – gdy w grudniu 2013 roku przeprowadzałem z nim wywiad, z pełną szczerością i otwartością opowiadał o problemach jakie przed nim stoją. Dziś z perspektywy czasu widać, iż największym problemem od początku było to, że w dniu zakończenia kampanii na Kickstarterze, Peachy Printer było wciąż luźnym konceptem, który nabierał realnych kształtów wraz z każdym kolejnym zawalonym terminem wysyłki gotowych kitów…

Niemniej jednak tym jest właśnie Kickstarter – platformą do wspierania tego typu nowatorskich projektów, które posiadają wielkie ryzyko niepowodzenia. W przeciwieństwie do wielu zakończonych kompletną klęską projektów – których najznamienitszym symbolem jest Buccaneer z Pirate3D, Peachy Printer cały czas jest rozwijane, a ludzie którzy zapłacili dwa i pół roku temu po 100$, cierpliwie czekają na obiecaną przesyłkę.

Szkoda tylko, że Peachy Printer nie zostanie niczym więcej ciekawym projektem z Kickstartera. Mimo upływu lat, urządzenie jest w dalszym ciągu w tak surowej – wręcz prymitywnej formie, że nie ma szans na jakikolwiek sukces komercyjny… Jest brzydkie, nie spełnia żadnych norm bezpieczeństwa, jest do samodzielnego montażu, jest skomplikowane w obsłudze (sterowanie procesem druku 3D odbywa się za pomocą plików audio wypuszczonych z Blendera) – i gdyby tego było mało, wydruki z niego są beznadziejne. Acha, czy ktokolwiek wspominał, że każdy wydruk 3D z żywicy musi przejść skomplikowany proces postprocessingu? Pisałem o tym kilkakrotnie opisując moje przygody z  The Form 1+.

Teoretycznie, największą przewagą Peachy Printer nad konkurencją jest cena. Niestety w praktyce okazuje się, że zostało to okupione olbrzymią ilością kompromisów jakościowych i funkcjonalnych, na jakie musieli iść jej twórcy. Poza tym, o ile w 2013 roku cena 100$ za drukarkę 3D była iście szokująca, tak dziś jesteśmy już w zupełnie innym miejscu… Tak jak pisałem o tym w kwietniu 2015 r.:

W połowie 2013 roku drukarka 3D drukująca z żywicy za 100$ to było coś niewyobrażalnego. Dziś choć w dalszym ciągu jest to niespotykanie niska cena jak za drukarkę 3D, oferty takich firm jak chociażby XYZprinting, które oferuje w pełni złożone i gotowe do pracy urządzenia za 2,5 – 3 tysiące PLN brutto sprawiają, iż ta rozbieżność cenowa nie wywołuje już takiego wrażenia jak kiedyś. Jeśli chodzi o drukarki 3D drukujące z żywic, to ceny również zaczynają być coraz niższe. Nobel 1.0 z XYZprinting kosztuje w Polsce zaledwie 7 tysięcy złotych, MiiCraft i The Form 1 kilka tysięcy więcej – a w zasięgu wielu firm jest już nawet Projet 1200 z 3D Systems. Są to w pełni gotowe, funkcjonalne urządzenia, których nie trzeba samodzielnie składać, mające certyfikaty CE – a przede wszystkim drukujące z dokładnością do 25 mikronów, podczas gdy Peachy Printer drukuje na poziomie przeciętnego FDM`a – 200 mikronów.

Z dużej chmury mały deszcz, czyli Peachy Printer już niedługo trafi na rynek
Paweł Ślusarczyk, 10.04.2015

Reasumując, Peachy Printer to piękna, romantyczna historia, która będzie miała swój happy end – ale nie taki jak wiele osób sobie to wyobrażało. Największym sukcesem Graystona jest to, iż cały czas rozwija swój projekt i prędzej czy później dostarczy go do klientów. Ale o jakiejkolwiek rewolucji możemy szczerze zapomnieć – świat niskobudżetowych drukarek 3D tak mocno poszedł do przodu, że dziś już nikt nie czeka na Peachy Printer.

No, może poza garstką makerów i miłośników wszystkiego co mieści się w definicji DIY?

Scroll to Top