Jesteśmy tym, co jemy – a co, gdy to najpierw wydrukujemy?

Druk 3D jedzenia jest wdzięcznym, przykuwającym uwagę medialnym tematem. Stąd też, gdyby zapytać losowego przechodnia z ulicy o drukarki 3D, najprawdopodobniej skojarzyłby je jedynie z zasłyszanymi w mediach newsami o druku 3D z czekolady albo o drukowanej pizzy. Trudno zresztą kogokolwiek o to winić. Osoby nieco zaznajomione z tematem w większości stwierdzą, że jak na razie, druk 3D jedzenia to bardziej sztuka dla sztuki, a i większość z tych maszyn w ogóle nie zasługuje na dopisek „3D” w nazwie.

Zastanowić się należy, co dokładnie rozumiemy przez określenie „wydrukowane 3D jedzenie” lub „jedzenie z drukarki 3D”, ponieważ w dyskusji może się nagle okazać, że mamy na myśli zupełnie różne rzeczy? Przyjrzyjmy się więc obecnie dostępnym metodom druku 3D produktów spożywczych, jak i dopiero rozwijanym metodom, które w niedalekiej przyszłości mogą stać się popularne…

Idąc od rzeczy najbardziej podstawowych – weźmy pod lupę drukarki niskobudżetowe. W zeszłym roku przedstawialiśmy sposób, jak w domowym warsztacie przekształcić Ultimakera w drukarkę 3D do czekolady. Da się? Da – chociaż wydrukowany w ten sposób króliczek gwałci wszelkie normy sanitarne.

Użycie czekolady wymagało zainstalowania między innymi strzykawki. Jak dotąd, nie udało się wynaleźć jadalnego materiału dostępnego w postaci filamentów. Powstaje za to wiele start-upów tworzących drukarki 3D, będące w zasadzie kopiami Ultimakerów, Prusy i3 czy MakerBotów,  wyposażonych właśnie w ekstrudery ze strzykawkami, zdolne do drukowania z prawie czegokolwiek, co ma formę półpłynną; im więcej strzykawek umożliwiających wykorzystanie wielu produktów bazowych jednocześnie – tym lepiej.

Idąc krok dalej – spodziewać się można zupełnie nowych konstrukcji, niebędących klonami już dostępnych drukarek 3D. Urządzenia takie mogą przypominać bardziej wielozadaniowe roboty kuchenne, które druk 3D wykorzystują tylko przy okazji. Jedną z takich konstrukcji jest Foodini (o Kickstarterowej zbiórce na projekt mówiliśmy w 2014 roku, niestety nie zebrano wystarczającej kwoty). Interesujący jest również PancakeBot do tworzenia spersonalizowanych naleśników, które zresztą od razu są smażone na stole, chociaż uparcie uważam, że łatka „3D” w tym wypadku nie pasuje. Niemniej, projekt bardzo ciekawy.

W sposób pośredni do produkcji jedzenia przyczynić się mogą biodrukarki 3D. Słyszy się już bowiem o sztucznej produkcji mięsa, bez konieczności hodowania i zabijania zwierząt. Biodrukarka może być narzędziem do stworzenia tkanki mięśniowej, w podobny sposób, jak wykorzystuje się ją choćby do odtworzenia wątroby w badaniach nad lekami.

Jeśli chodzi o inne zastosowania drukarek 3D w przemyśle spożywczym, nie można zapomnieć o możliwości stworzenia spersonalizowanych foremek. Pomysł dość oczywisty, w dodatku koszta stworzenia formy silikonowej na podstawie wydruku, która może zostać użyta wielokrotnie – co radykalnie zmniejsza koszty w porównaniu do drukowania danego produktu bezpośrednio w ilości większej niż jedna sztuka.

Wreszcie, myślę, że powoli wkraczamy w erę zupełnie nowego rodzaju pożywienia. Mam tu na myśli Soylent i jemu podobne preparaty. Dla nieobeznanych, krótko: jest to coś jak shake proteinowy, ale zawiera wszystkie makro- i mikroelementy, łącznie ze wszystkimi witaminami w odpowiedniej ilości – niemalże idealnie zbilansowany posiłek, mogący zastąpić normalne codzienne posiłki zdrowemu człowiekowi. Wiele osób zniechęca się z powodu płynnej konsystencji i monotonnego smaku. Jednak istnieje możliwość, by z pomocą druku 3D nadać produktowi typu Soylent bardziej atrakcyjną formę. Być może w przyszłości stanie się to bazą diety astronautów.

FoodInk – restauracja, w której wydrukowane zostało niemal wszystko – od jedzenia po wyposażenie

Również osoby chore mogą wiele zyskać, dla wielu drukowany pokarm to jedyna możliwość  spożycia czegokolwiek. Mowa tu o osobach z dysfagią, czyli problemami z przełykaniem, spowodowanymi niektórymi jednostkami chorobowymi  – jak rak przełyku, udar mózgu, stwardnienie rozsiane, czy choroba Parkinsona. Dysfagia może prowadzić do niedożywienia, utrudniającego leczenie choroby podstawowej, dlatego ważne jest prawidłowe odżywianie chorego. Jak wskazują badania australijskiego CSIRO, zastosowanie technologii druku 3D umożliwia stworzenie pełnowartościowych posiłków o zachęcającym wyglądzie– przy jednoczesnym zachowaniu miękkości produktu i łatwości przeżuwania oraz połykania. Dodatkowo, posiłki mogą w miarę potrzeby być wzbogacone w potrzebne składniki odżywcze, na przykład przy niedoborach żelaza. Projekt już teraz, w początkowych badaniach, jest wysoce interesujący.

Kolejnym krokiem jest wprowadzenie za pomocą drukarek 3D zupełnie nowych produktów, do tej pory rzadko (bądź też wcale) wykorzystywanych w kuchni – jak mikroalgi, trawy, czy rzęsa wodna, a nawet mącznik młynarek. Tą drogą idzie holenderski ośrodek badawczy TNO.

Na zakończenie należy zwrócić uwagę na to, że druk 3D w przemyśle spożywczym może znacznie obniżyć koszty transportu, przechowywania, a także produkcji jedzenia. Ograniczona zostałaby ilość odpadków oraz śmieci z opakowań. Tak, jak wprowadzenie do powszechnego użytku lodówek, a następnie kuchenek mikrofalowych za każdym razem wzbudzało wiele emocji i było swoistą rewolucją, to drukarki 3D mogą niedługo wywrócić do góry nogami wszystko, z czym kojarzy nam się kuchnia. Chociaż obecnie w praktyce możemy spotkać drukowane czekoladki, cukierki, makarony czy  ciasta, przy czym wszystko to wydaje się być jedynie sztuką dla sztuki – drukujemy bo możemy bez żadnego innego racjonalnego powodu – kto wie, do czego nas doprowadzi ta ścieżka?  Być może spersonalizowana z użyciem drukarek 3D dieta połączy nasze codzienne żywienie z medycyną w sposób, jaki nie do końca jeszcze jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Zdjęcia: www.digitaltrends.comall3dp.com

Scroll to Top