W zeszłym tygodniu podczas sympozjum na konferencji ITxpo na Florydzie, Gartner przedstawił szereg swoich prognoz dot. druku 3D na nadchodzące lata. Jedną z nich był znaczący wzrost pozwów i towarzyszących im spraw sądowych dotyczących naruszenia praw do własności intelektualnej – innymi słowy, kopiowania rzeczy. Wg firmy, do 2018 roku straty z tytułu złamania praw autorskich przy użyciu technologii druku 3D wyniosą… 100 miliardów $ rocznie. Tymczasem ONI już na to tylko czekają. Adwokaci. Specjaliści od prawa patentowego i autorskiego…
Wg Gartnera do 2015 roku przynajmniej jeden czołowy producent rozpocznie działania prawne zmierzające w kierunku ukarania podmiotu, który używając technologii druku 3D i/lub skanowania 3D skopiuje jego produkt w celu uzyskania korzyści majątkowych. I że najprawdopodobniej, podmiot ten będzie wywodził się prędzej z tzw. „zachodu„, niż któregoś kraju azjatyckiego, jak to się zwykle zakłada. Przyczyną tego będzie stopniowe upowszechnianie się drukarek, skanerów i oprogramowania 3D, z których zacznie korzystać coraz większa liczba osób. Gartner zwraca uwagę na fakt, iż nie trzeba wcale stworzyć w pełni funkcjonalnego modelu aby złamać prawa autorskie do projektu – wystarczy stworzenie formy na podstawie skanu 3D, przy pomocy której rozpocznie się produkcję masową skopiowanego przedmiotu.
Biorąc pod uwagę zakładaną skalę start finansowych, szacowanych przez Gartnera, można założyć, iż już wkrótce przyjdzie nam się zmierzyć z zupełnie nowym problemem, podobnym do tego z jakim próbują sobie radzić branże filmowa i muzyczna. W naszych niedawnych rozważaniach nt. możliwości udomowienia drukarek 3D i ich przydatności, pominęliśmy zupełnie aspekt nielegalnych działań. Nic dziwnego – zarówno BlazakoV jak i ja jesteśmy ludźmi na wskroś uczciwymi, dlatego przez myśl nam nie przeszło, że ktoś może w zaciszu domowym drukować nie fantazyjne kubki lub wazoniki, a formy wtryskowe do produkcji masowej różnych produktów. I pisząc „masowej” nie mam na myśli od razu milionów czy setek tysięcy. Wystarczy kilkaset sztuk chwytliwego produktu (np. zabawek) aby zarobić na tego typu procederze naprawdę spore pieniądze.
Jeśli chodzi o wspomnianych w tytule adwokatów, to jestem przekonany że w niedalekiej przyszłości możemy być świadkiem powstawania całego szeregu nowych organizacji i stowarzyszeń broniących praw producentów przemysłowych na podobnej zasadzie jak dziś czyni to (nie)sławne RIAA czy MPAA w przypadku muzyki i filmów. Pojawi się również mnóstwo wyspecjalizowanych kancelarii prawnych, zajmujących się pozwami o ochronę prawa autorskiego i intelektualnego. Tak czy inaczej na tego typu usługach zostanie wygenerowany olbrzymi obrót i wydaje się, że największymi beneficjentami tzw. nowej rewolucji przemysłowej okażą się prawnicy…
Ciekawe, co o tym wszystkim sądzi Adrian Bowyer…? Czy właśnie tak to sobie wyobrażał konstruując pierwszego RepRapa?
Źródło: www.gartner.com