Pod koniec grudnia ubiegłego roku, Gartner – jedna z największych i najważniejszych firm analitycznych na świecie, przedstawiła najnowszą odsłonę „Gartner Hype Cycle” – wykresu obrazującego cykle zainteresowań konsumentów i użytkowników nowymi technologiami. Na początku stycznia tego roku, Pete Basiliere – vice prezes firmy oraz jej czołowy ekspert z obszaru technologii przyrostowych opublikował post na firmowym blogu, opisujący predykcje dla sektora druku 3D w nadchodzących latach. Oto czego zdaniem Gartnera powinniśmy się spodziewać…
…ale zanim przejdziemy dalej – ważna adnotacja! Gartner to firma analityczna, zajmująca się czymś co możemy nazwać „przewidywaniem przyszłości„. Jak pokazuje historia – to bardzo trudna i niewdzięczna praca, sprowadzająca się do tego, że albo coś co było przewidywane się sprawdziło, albo nie… Predykcje Gartnera opisuję od samego początku istnienia serwisu, tj. 2013 roku i… patrzę na jego analizy z dużym dystansem. Gartner jest jednym ze współodpowiedzialnych za napompowanie bańki spekulacyjnej wokół druku 3D jaka miała miejsce w latach 2012-2014 i to jego raporty wskazywały, że sprzedaż drukarek 3D osiągnie w 2018 roku poziom ponad 2 mln sztuk – ponad dwa razy więcej, niż w rzeczywistości… Zatem to co przeczytacie w kolejnych akapitach jest bardzo ciekawe. Czy prawdziwe i wartościowe – okaże się dopiero za kilka lat…?
Krzywa Hype’u Gartnera to wykres obrazujący kolejne cykle zainteresowania i wykorzystywania nowych technologii przez poszczególne branże. Jest podzielony na pięć stadiów zainteresowania daną technologią:
- innovation trigger – „spust innowacyjności„, czyli początek istnienia nowej technologii i zainteresowania wokół niej; wszyscy o tym mówią – mało kto widział to na własne oczy
. - peak of inflated expectations – „szczyt zawyżonych oczekiwań„, czyli moment gdy wyobrażenia i oczekiwania na temat danej technologii uzyskują najwyższy poziom; jeśli wokół technologii narosła jakaś bańka spekulacyjna, to to jest ta chwila gdy za chwilę pęknie…
. - trough of disillusionment – „koryto rozczarowania„, czyli zderzenie oczekiwań z ograniczeniami i wadami danej technologii; nagle okazuje się, że technologia jest beznadziejna, nie warto się nią zajmować, a wiele firm, które zaczęły się w niej specjalizować – upada
. - slope of enlightenment – „krzywa oświecenia„, czyli stopniowy powrót użytkowników do danej technologii, pogodzonych z jej ograniczeniami i wadami; abstrahując od problemów, okazuje się jednak, że technologia jest dość przydatna w określonych obszarach i warto w nią inwestować czas i pieniądze
. - plateau of productivity – „płaskowyż produktywności„, czyli wykorzystywanie danej technologii w codziennych procesach wytwórczych.
Na krzywej naniesione są jej szczegółowe dziedziny, z oznaczeniem w jakim okresie dane stadium zostanie osiągnięte: mniej niż 2 lata, 2 do 5 lat, 5 do 10 lat oraz powyżej 10 lat.
Jak wygląda przyszłość druku 3D wg Gartnera? Zacznijmy od końca, tj. od tego co jest lub lada moment będzie wykorzystywane na co dzień… Na płaskowyżu produktywności zaraz znajdą się trzy rzeczy: firmy usługowe wyspecjalizowane w druku 3D, oprogramowanie dedykowane do projektowania 3D stricte pod technologie addytywne oraz maszyny i urządzenia oparte o wytłaczanie materiału (czyli technologię FDM).
Kolejny etap, czyli „krzywą oświecenia” osiągnęły takie dziedziny jak:
- druk 3D w branży motoryzacyjnej
- druk 3D narzędzi protetycznych
- druk 3D narzędzi specjalnych wykorzystywanych na liniach produkcyjnych oraz w maszynach
- skanowanie 3D
- technologie: material jetting (PolyJet i MJP) oraz binder jetting (druk 3D z proszku gipsowego lub piasku).
Każda z powyższych ma osiągnąć „płaskowyż produktywności” za 2 do 5 lat. Stereolitografia, czyli druk 3D z żywic światłoutwardzalnych znajduje się na pograniczu krzywej oświecenia a rozczarowania.
Na krzywej „koryta rozczarowania” znalazły się lub nadal pozostają:
- druk 3D w wydaniu konsumenckim
- druk 3D w przemyśle (na potrzeby produkcji końcowej i/lub seryjnej)
- druk 3D w logistyce
- druk 3D modeli anatomicznych
- druk 3D narzędzi chirurgicznych
- druk 3D implantów
- biodrukowanie.
Na szczycie zawyżonych nadziei i oczekiwań znajdują się (czyli uwaga, to zaraz upadnie!):
- druk 3D w edukacji
- druk 3D w szeroko pojętym handlu detalicznym
- wielkogabarytowy druk 3D.
Na koniec rzeczy, którymi wszyscy się aktualnie bardzo ekscytują, a przed którymi jeszcze długa droga, zanim zaczną być powszechnie używane i wykorzystywane:
- druk 3D leków
- biodruk organów
- druk 3D w nanoskali
- druk 3D w branży paliwowej
- druk 3D spersonalizowanych produktów konsumenckich
- druk 4D.
Ta ostatnia sekcja z jednej strony dość trafnie wskazuje zagadnienia, które wzbudzają wiele emocji i zainteresowania, ale podane przy nich lata, w ciągu których zostanie osiągnięty płaskowyż produktywności jest mocno dyskusyjny. Przykładowo biodruk organów (np. na potrzeby transplantologii lub testowania leków) został ustalony na „ponad 10 lat„, podczas gdy dyskusyjne wydaje się, czy nastąpi to w ogóle (lub przynajmniej w tym stuleciu)?
Tyle jeśli chodzi o wykres – teraz o tym, co konkretnie przewiduje Pan Pete Basiliere w nadchodzących latach? Na początku mówi o czymś, co z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się dość abstrakcyjne:
Do 2023 roku, start-upy pracujące nad komercjalizacją druku 4D pozyskają 300 mln $ od funduszy inwestycyjnych.
To że znajdą się fundusze skłonne wydać miliony dolarów w obietnicę stworzenia czegoś, czego nie ma mnie nie dziwi – warto jednak pochylić się nad tym, czym jest druk 4D i jakie może dać nam możliwości?
Druk czterowymiarowy (4DP) to technika, w której materiały posiadają zakodowaną, dynamiczną funkcję lub właściwości, zdolną zmieniać się poprzez zastosowanie chemikaliów, elektroniki, cząstek stałych, nanomateriałów etc. Detal wykonany tą metodą jest / może być responsywny, tj. ulegać zmianom i modyfikacjom w zależności od tego co będzie na niego oddziaływać (np. powiększać się pod wpływem wilgoci, zmieniać kolor pod wpływem temperatury etc.).
Na chwilę obecną drukiem 4D zajmują się ośrodki akademickie i instytucje naukowo-badawcze. Czy w przeciągu najbliższych 2-3 lat wyklują się z nich organizacje zdolne skomercjalizować tą metodę? W prace R&D nad tym zagadnieniem zaangażowały się także takie koncerny jak Airbus, Autodesk, HP czy Stratasys.
W dalszej części artykułu Basiliere wiele miejsca poświęca wykorzystaniu druku 3D w szeroko pojętej medycynie i biotechnologii:
Do 2023 roku na rozwiniętych rynkach 25% urządzeń i narzędzi medycznych będzie wykonanych lub będzie korzystało z technologii przyrostowych.
(…)
Do 2023 r. drukowanie 3D za pomocą biosyntetyków i żywych komórek będzie napędzać rynek o wartości kilku miliardów dolarów, w zakresie biologicznego protoypowania oraz prac nad tworzeniem syntetycznych narządów.
Jeśli chodzi o przemysł, największy udział będą miały technologie przyrostowe oparte o metale:
Do 2020 r. elementy drukowane z metal staną się kluczowy w łańcuchach dostaw części zamiennych na rynku komercyjnym, wojskowym, a nawet na wybranych rynkach konsumenckich.
Więcej na ten temat można przeczytać w oryginalnym wpisie Pete’a Basiliere.
Reasumując, druk 3D czeka świetlana przyszłość – po prostu nie wszyscy obecni gracze rynkowi doczekają czerpania beneficjów z tego faktu. Jeśli chcecie być w awangardzie i zrobić coś, czego jeszcze nikt nie zrobił – posłuchajcie Pana Basiliere i zajmijcie się drukiem 4D. Jakby co, to domena „CentrumDruku4D.pl” jest wciąż dostępna…