Dlaczego nie potrafię ekscytować się 3Doodlerem…?

W dniu wczorajszym firma WobbleWorks LLC. – twórca słynnego „zaczarowanego ołówka„, czyli 3Doodlera, osiągnęła kolejny spektakularny sukces, zdobywając dofinansowanie w wysokości ponad 1,5 mln $ na Kickstarterze, za drugą, nową wersję swojego urządzenia. 3Doodler 2.0 jest ulepszoną wersją oryginału – przede wszystkim jest mniejszy i lżejszy, ma dużo ładniejszą obudowę, zużywa mniej energii, posiada lepszy napęd oraz jest wyposażony w szereg innych nowych funkcjonalności. Nawet jego cena jest niższa – w trakcie kampanii 3Doodler 2.0 kosztował zaledwie 99 $ w wersji podstawowej. Jedyna rzecz jakiej nie udało się do tej pory ulepszyć to jakość wydrukowanych – czy może raczej, narysowanych rzeczy. I w gruncie rzeczy trudno o to kogokolwiek winić – urządzenie jest pod tym względem bardzo ograniczone technologicznie i nie należy się spodziewać, aby to się kiedyś zmieniło lub poprawiło. Choć 3Doodler podbija serca użytkowników na całym świecie, nigdy nie będzie niczym więcej, niż… spawarką do plastiku w atrakcyjnej obudowie.

Teoretycznie mamy do czynienia z czymś fantastycznym – oto za pomocą (dość nieporęcznego i ciężkiego) pisaka, możemy rysować w powietrzu trójwymiarowe obiekty, nie będąc ograniczonym przez żaden „obszar roboczy„. Tworzymy to co dyktuje nam wyobraźnia – może to być samochodzik, mały piesek, albo replika Wieży Eiffela, lub Katedry Notre Dame. To co do tej pory mogło powstać jedynie na kartce papieru w formie 2-wymiarowego obrazka, teraz może zostać przeniesione w trzeci wymiar urzeczywistniając dowolne projekty. W rzeczywistości sprowadza się to do nieudolnych prób stworzenia jakiegoś kształtu i ma więcej wspólnego z bazgraniem niż tworzeniem czegoś naprawdę wartościowego. Nie jest to kwestia talentu, treningu czy umiejętności – „rysowanie plastikiem” jest z natury rzeczy skazane na porażkę z uwagi na specyfikę procesu technologicznego jaki wykorzystuje 3Doodler.

3Doodler nie jest bowiem niczym więcej jak extruderem i głowicą drukującą zamkniętymi w obudowie przypominającej pisak. Działa na dokładnie takiej samej zasadzie jak drukarka 3D drukująca w technologii FDM, z tą różnicą, że napędem jest ręka użytkownika. Poza tym wszystkie zasady i ograniczenia związane z drukowaniem 3D pozostają bez zmian. Filament topi się w dokładnie tej samej temperaturze, może być ekstrudowany w tej samej prędkości, stygnąc zachodzą w nim dokładnie te same procesy co w przypadku każdej drukarki 3D. Kluczowym jest wspomniany napęd – czyli człowiek. W przypadku maszyny, dokładność wydruku jest liczona w mikronach (50-200 w przypadku obecnych drukarek 3D), w przypadku człowieka – tak jak ułoży mu się ręka…

Właśnie to jest powodem, że wydruki z 3Doodlera oraz szeregu jego naśladowcóe wyglądają tak a nie inaczej. Przypominają losowo naniesione plątaniny nitek plastiku, które nieudolnie układają się w jakiś kształt. Nie trzymają żadnych kątów i trudno w ich przypadku o jakąkolwiek precyzję. Jeżeli spojrzymy na dowolny z 3Doodlera wydruk nie wiedząc w jaki sposób powstał, wywoła on w nas uśmiech politowania lub zażenowanie. Wydruki są po prostu brzydkie i prymitywne – przypominają rysunki małego dziecka przeniesione w trzeci wymiar. Nawet najdoskonalsze dzieła 3Doodlerowych artystów wyglądają pokracznie – a pamiętajmy, że ich twórcy musieli spędzić długie godziny aby uzyskać taki efekt.

Mimo to, WobbleWorks zdobyła kolejne dofinansowanie, a jej łączny bilans z dwóch kampanii na Kickstarterze wynosi już 3.896.390 dolarów!

Powód jest bardzo prosty – 3Doodler działa bardzo mocno na wyobraźnię i sprawia, że jego użytkownicy wierzą, iż za jego pomocą są w stanie stworzyć nieprawdopodobne projekty. Rozczarowanie przychodzi później – tak jak na poniższym filmie…

Największym problemem 3Doodlera jest brak jego praktycznego zastosowania. Nie nadaje się do tworzenia wartościowych modeli 3D, zarówno pod względem artystycznym jak i użytkowym. Dzieła wykonane za jego pomocą, przypominają pejzaże tworzone przez zapaleńców przy pomocy Windowsowego PaintBrusha, lub grafik wykonywanych przy pomocy znaków ASCII. Teoretycznie można… tylko po co? Jest to sztuka dla sztuki. 3Doodlera można by wykorzystać ewentualnie jako spawarkę do plastiku łącząc lub wykańczając elementy bardziej skomplikowanych modeli wydrukowanych na drukarce 3D, ale w sprzedaży jest wiele lepszych, dedykowanych do tego rozwiązań.

Koniec końców, nie potrafię patrzeć na 3Doodlera inaczej jak na doskonały produkt marketingowy, który nie będzie niczym innym jak ciekawostką swoich czasów. Nie bez powodu 3Doodler jest tylko jeden – reszta to mniej lub bardziej udane klony, które chociaż mają na koncie sukcesy na Kikcstarterze, posiadają niewielki potencjał rynkowy i sprzedażowy. Gdyby urządzenie cieszyło się naprawdę dużym powodzeniem, „zaczarowanych ołówków” mielibyśmy na rynku tyle co niskobudżetowych drukarek 3D. Póki co, raczej nam to nie grozi…

Źródło: www.kickstarter.com

Scroll to Top