W zeszłym tygodniu opublikowałem fantastyczny artykuł Australijczyka Daniela Browna na temat patologii jakie występują na Kickstarterze w kontekście kampanii drukarek 3D i sposobach oszukiwania darczyńców przez początkujące start-upy, które po wygranych kampaniach uświadamiają sobie, iż nie są w stanie zrealizować otrzymanych zamówień.
W miniony wtorek serwis Fabbaloo poinformował z kolei o kontrowersjach jakie pojawiły się przy realizacji Kickstarterowych zamówień przez firmę CEL, twórcę drukarki 3D Robox, o której było dość głośno na koniec zeszłego roku. Do redakcji popularnego bloga zgłosili się darczyńcy, którzy do tej pory nie otrzymali zamówionych urządzeń, chociaż pojawiły się one już w ofercie resellerów firmy. I choć ostatecznie CEL dość szybko i w miarę przekonywująco ustosunkował się do tych oskarżeń… pewien niesmak pozostał.
Robox to jedna z najciekawiej zapowiadających się niskobudżetowych drukarek 3D drukujących w technologii FDM, które mają trafić na rynek. To co ją wyróżnia to m.in.:
- podwójny extruder, drukujący z dwóch rodzajów dysz: 0,3 i 0,8 mm; cieńsza dysza służy do precyzyjnego drukowania krawędzi modelu a grubsza do wypełnień; dzięki temu czas druku 3D istotnie przyspieszy, gdyż wszystkie supporty będą drukowały się z niższą dokładnością, za to większą szybkością
- łatwy w obsłudze system wymiany extruderów, a w przyszłości opcja zakładania głowic do innego rodzaju materiałów, lub zupełnie innych narzędzi (np. głowica frezująca lub… skaner 3D!)
- łatwy do wymiany stół roboczy
- zamknięta komora robocza
- autorskie oprogramowanie do druku 3D (AutoMaker)
- system rozpoznawania filamentów.
Robox ma obszar roboczy na poziomie 21 x 15 x 10 cm i samopoziomujący się stół. Dodatkowo firma zapewnia, iż urządzenie jest w stanie drukować na niewiarygodnym dla FDM poziomie… 20 mikronów (0,02 mm)! Urządzenie było oferowane w trakcie trwania kampanii w cenach od 700£ do 1200£. Kampania zakończyła się powodzeniem na trzy dni przed Bożym Narodzeniem, 21 grudnia 2013 roku, z kwotą dofinansowania na poziomie 280 tysięcy funtów (wnioskowano o 100K £).
Niestety wiele osób wciąż czeka na swoje drukarki 3D…
Do tej pory urządzenia trafiły do:
- BETA Supporters – 60 szt.
- Super Early Birds – 28 szt.
- HQ Visitors – 8 szt.
Czyli od końca zeszłego roku, przez 8 miesięcy, firma wyprodukowała i wysłała łącznie 96 drukarek 3D. Na wysyłkę wciąż czeka 259 darczyńców, którzy zamówili Roboxy w ramach PRE-ORDERS w promocyjnej cenie 700£. Innymi słowy, klasyczne Kickstarterowe opóźnienia. Na korzyść CEL przemawia przynajmniej to, że mimo dość długiego upływu czasu, sukcesywnie rozlicza się z zamówień. Generalnie nie byłoby żadnego poważniejszego zamieszania, gdyby nie odkrycie poczynione przez darczyńców, że… drukarki 3D Robo można jednak zamówić na stronach resellerów firmy!
Gdyby okazało się to prawdą, wpisywałoby się to w jeden z modeli opisywanych w artykule Daniela Browna. CEL produkowałby i sprzedawałby swoje drukarki 3D po normalnych, rynkowych cenach, odwlekając konieczność wysłania ich do darczyńców z Kickstartera po mocno zaniżonych – i być może nierentownych, cenach z kampanii?
Fabbaloo odezwało się do CEL z prośbą o wyjaśnienie. Dyrektor zarządzający – Chris Elsworthy najpierw tradycyjnie podziękował wszystkim za wsparcie, cierpliwość i zaufanie (etc., itp….), a następnie wyjaśnił, iż wskazywane przez darczyńców firmy, które oferują Roboxy w sprzedaży, czynią to bez porozumienia z firmą i zostały poproszone o usunięcie tych drukarek 3D z oferty (niektóre tego wciąż nie zrobiły: www.robox.co.kr, www.cel-robox.co.kr). Na koniec podkreślił, iż firma zamierza najpierw w 100% rozliczyć się z zamówień z Kickstartera i dopiero później rozpocząć sprzedaż drukarek 3D tradycyjnymi kanałami sprzedaży.
Wydaje się zatem, iż doszło do jakiegoś nieporozumienia, i że mimo kontrowersji firma realizuje produkcję i wysyłki zgodnie z założeniami (choć z opóźnieniem). Zobaczymy jak ta sytuacja będzie się w dalszym ciągu rozwijać, niemniej jednak ewidentnie widać, że CEL – posiadający naprawdę świetnie zapowiadający się produkt, przeżywa poważne problemy komunikacyjne i być może również produkcyjne. Koniec końców, najtrafniej całą sytuację podsumował twórca Fabbaloo – General Fabb: