„Tymczasem gdzieś daleko w małej wiosce…”, czyli jak Marek Ryszka z Devil Design uruchomił fabrykę filamentów

To było tak: dawno, dawno temu, 10 czerwca 2013 roku – w miesiąc po tym jak opublikowałem słynny artykuł o Buccanerze za 347$ i po raz pierwszy usłyszał o nas świat, dostałem maila od nieznanego mi kompletnie Marka Ryszki z Devil Design, który zapytał o reklamę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że było to absolutnie pierwsze zapytanie w sprawie reklamy jakie dostaliśmy, a my byliśmy wtedy wciąż początkującym blogiem o dość nędznej grafice, opartej o domyślny szablon WordPressa. Nie muszę zatem pisać, jak budujący był dla nas to mail… I chociaż do samej współpracy reklamowej wtedy nie doszło – mimo, że Marek przesłał mi nawet pokaźny plik kuponów rabatowych na zakupy w jego sklepie internetowym z filamentami, który mam zresztą do dziś, zapoczątkowało to bardzo fajną znajomość, którą do dziś utrzymujemy. Od tamtej pory w naszych życiach zawodowych zmieniło się bardzo wiele – my wyrośliśmy z małego bloga na dość spory serwis internetowy utrzymujący dziś kilka osób, a Marek… zamknął swój sklep, sprzedał cały pozostały asortyment i otworzył własną fabrykę filamentów!  A dokonał to wszystko wciąż nie mając ukończonych 25 lat.  Nieźle, co…?

Marek Ryszka przy wielu okazjach podkreśla, iż od samego początku interesowała go zawsze praca na własny rachunek. Choć ma pewne doświadczenie zdobyte w pracy w różnych firmach, nieustannie dążył do ściśle obranego celu jakim była pełna niezależność zawodowa. Mając za sobą praktykę w sprzedaży filamentów do druku 3D za pomocą bardzo popularnego w społeczności RepRap sklepu Devil Design w pewnym momencie podjął bardzo odważną decyzję, aby w pewnym stopniu porzucić to wszystko i zająć się czymś, bez porównania trudniejszym – produkcją własnego materiału. Nie ukrywam, że początkowo podchodziłem do tego pomysłu dość sceptycznie – sprzedaż filamentów a ich produkcja to dwie zupełnie odmienne kwestie, tym bardziej dla kogoś, kto nie miał wcześniej na tym polu żadnych doświadczeń. Jednak Marek nie należy do osób bojaźliwych i zamiast miesięcznych dywagacji na ten temat, po prostu zaczął realizować swój cel.

Pierwsze partie filamentów trafiły już do szerokiego grona osób i firm w Polsce, a opinie na ich temat są entuzjastyczne. Sam posiadam dwie rolki ABS Devil Design i wkrótce opublikujemy recenzję i testy tego materiału. Póki co, całość zapowiada się wielce zachęcająco. To co dla mnie jest w tym wszystkim najbardziej niezwykłe to to, że Marek i jego fabryka mieszczą się w dość małej miejscowości – Mikołowie na Śląsku, z dala od wielkiego biznesu, przemysłu, aniołów biznesu i funduszy inwestycyjnych. Okazuje się, że do tego aby odnieść sukces i realizować swoje cele i marzenia, czasem wystarczy tylko praca, konsekwencja i zaangażowanie. Oto Marek Ryszka i jego historia…

Marek Ryszka (po środku)

Paweł Ślusarczyk: Marek, jesteś znany w branży druku 3D jako osoba prowadząca jeden z czołowych – a z pewnością jeden z najbardziej znanych sklepów internetowych z filamentami i akcesoriami do druku 3D. Z tego co pamiętam pojawiłeś się na rynku w połowie 2013 r., czyli jesteś obecny już ponad rok? W pewnym momencie postanowiłeś to wszystko zamknąć i wystartować od nowa… tym razem jako producent filamentów. Czy mógłbyś pokrótce opowiedzieć jak to się wszystko zaczęło? Skąd pomysł aby rozpocząć działalność związaną z drukiem 3D, dlaczego wybrałeś akurat obszar filamentów i co cię skłoniło do zajęcia się jego produkcją? Innymi słowy: czy mógłbyś opisać swoją historię?

Marek Ryszka: Cała historia zaczyna się na długo przed założeniem firmy, podczas nauki w technikum zacząłem czytać różne publikacje na temat biznesu, albo raczej… samego podejścia do zarabiania na życie… Szybko doszedłem do wniosku, że praca na etat nie jest czymś, co chce robić w życiu i zwyczajnie muszę zrobić coś samemu.

Pod koniec trzeciej czy czwartej klasy technikum gdzieś w czeluściach allegro natrafiłem na tajemniczo brzmiące słowo „reprap” i bełkot typu „rapid prototyping”, później oczywiście Google i sklep Krzyśka Dymianiuka, który oferował komplet części do prusy i2. Przyznam, że gdy pierwszy raz zobaczyłem drukarkę 3d i możliwości które oferuje… szczęka opadła mi aż do ziemi, jako że zajmowałem się hobbystycznie robotyką i miałem problemy z częściami mechanicznymi byłoby to dla mnie ogromnym ułatwieniem…. Trochę poczytałem i stwierdziłem, że może kiedyś sobie kupię…

Po ukończeniu szkoły zacząłem rozglądać się za pracą, ciągle pamiętając że docelowo chcę prowadzić firmę. Na etacie spędziłem dwa lata, w pewnym momencie doszedłem do wniosku że czas najwyższy coś zmienić, sprzedałem samochód i otworzyłem firmę. Początkowo zajmowałem się pośrednictwem w sprzedaży modeli RC, rozglądałem się jednak za czymś nowym, rozwojowym i przypomniałem sobie o drukarkach 3D. Dość szybko trafiłem na mało przyjemny wątek grupowego zakupu filamentu przez forumowiczów, który skończył się krótko mówiąc – wałkiem…

Wtedy doszedłem do wniosku, że może trzeba się zająć właśnie dystrybucją filamentu skoro problemem jest jego dostępność. Firmę prowadziłem już wtedy od kilku miesięcy, złożyłem pierwsze zamówienie na „ogromną” ilość 50kg filamentu i sklep wystartował, później było już z górki, z każdym miesiącem zamówień drastycznie przybywało…

Bardzo szybko okazało się, że potrzebuje dużo większych ilości filamentu, zacząłem składać coraz większe zamówienia, niestety, za każdym razem docierała do mnie jedynie część mojego zamówienia. To było nie do przyjęcia, skrzynkę pocztową miałem zawaloną pytaniami w stylu: „Panie Marku kiedy będzie dostępny…?” za każdym razem musiałem odpisywać „Towar jest zamówiony u producenta, czekamy na dostawę”. Mijały kolejne miesiące a sytuacja nie ulegała żadnej zmianie, wtedy stwierdziłem że tak dalej być nie może, trzeba zacząć produkować filament samodzielnie…

Dodatkowo, kilka osób notorycznie nękało mnie mailami żebym coś z tą sytuacją zrobił, wtedy stwierdziłem że może czas zaryzykować i przenieść firmę „z garażu na salony” zacząłem rozglądać się za finansowaniem całej operacji gdyż zwyczajnie brakowało większej części pieniędzy. Dla banku nie było problemu żeby sfinansować zakup sprzętu 22 letniemu przedsiębiorcy, jednak pod warunkiem że ten posiada kilka nieruchomości, firmy leasingowe chciały na siłę wcisnąć mi samochód, nówka salon, do wyboru do koloru, ale linia to nie, bo to nietypowe…

Było już tak daleko, że projekt w ciągu dwóch dni dokładnie opisałem i zamieściłem na gildii aniołów biznesu, niestety akceptacja zgłoszenia trwała aż 3 miesiące, w ciągu jednego dnia od akceptacji wniosku znalazł się chętny inwestor, było już jednak za późno, finansowanie już dawno znalazłem i wszystko zostało „w rodzinie”.

Nie mniej jednak fajnie jest wiedzieć że twój projekt spotkał się z zainteresowaniem inwestora, to motywuje do działania, tym bardziej że wszystkie wnioski oceniane są bardzo rygorystycznie, inwestorom prezentowane jest tylko 5% ze złożonych wniosków.

PŚ: Jak oceniasz rynek filamentów w Polsce? Ten z początkowych lat, 2011-2013 oraz obecny?

MR: Ciężko mi oceniać rynek w latach 2011-2012 gdyż zwyczajnie mnie jeszcze na nim nie było, z tego co wiem, pierwsze sklepy zaczęły się pojawiać w 2013 roku, lub ewentualnie końcówce 2012 roku. Generalnie zakup filamentu wcześniej musiał być kłopotliwy. Inna sprawa to fakt, że dziś niektóre osoby sprzedają filament praktycznie po cenie zakupu, na dłuższą metę nie jest to dobre dla nikogo, czasami odnoszę wrażenie że polskie firmy nie potrafią konkurować niczym innym niż zaniżając cenę produktu do granic opłacalności, a dlaczego by tak nie konkurować jakością produktu? Szybkością realizacji zamówienia czy jakością obsługi?

PŚ: Czy twoim zdaniem jest miejsce w Polsce na kolejnego producenta filamentów?

MR: Jestem tego pewny, co z tego że mamy producentów skoro przez ponad rok nie potrafią wywiązać się z zamówień obiecując jedynie poprawę obecnej sytuacji?

Devil Design 01

PŚ: Opowiedz coś na temat swojej linii produkcyjnej? Skąd ją masz, jak działa i jak twoim zdaniem wygląda ona względem tego co ma np. Plastspaw?

MR: Kiedyś przez kilka dni pracowałem na linii produkcyjnej do wytłaczania rur, która składa się z podobnych maszyn (tylko dużo większych) jak linia do filamentu, więc dokładnie wiedziałem czego szukam. Początkowo pomysł zakupu linii wydawał mi się całkowicie abstrakcyjny, jednak nie było to przeszkodą aby obdzwonić kilka firm i zapytać jak sprawa wygląda. Mieliśmy kilka ofert, jedna z firm proponowała nam zakup linii za ogromne kwoty, przy czym zaznaczyli, że linię poskładają i wyślą z Chin, były też inne oferty z zachodu jednakże tam cena była jeszcze wyższa.

Zdecydowałem, że linię sprowadzę samodzielnie, uruchomiłem kontakty na drugim końcu świata i tym sposobem z pomocą znajomych udało mi się nabyć niedrogi sprzęt w pełnej opcji, później wykonałem pierwszy przelew i nasza linia zaczęła „się składać”. Samo składanie sprzętu to 2 miesiące (nie, linie produkcyjne nie leżą na magazynie), później oczekiwanie na statek ok. 2 tygodni i sam transport 40 dni.

Sprzęt bez żadnych instrukcji czy schematów udało mi się podłączyć i uruchomić w ciągu zaledwie 3 dni, dużo więcej czasu zajęło dostosowanie urządzeń do naszych szpul i ogólny przegląd przed uruchomieniem produkcji, później kalibracja która polegała na wielogodzinnej zabawie parametrami…

Linia składa się z następujących maszyn:

  • suszarka do granulatu
  • wytłaczarka
  • wanna chłodząca „ciepła” + „zimna
  • podajnik gąsienicowy
  • nawijarka.

Granulat po wysuszeniu trafia do wytłaczarki która podgrzewając tworzywo – uplastycznia je, z głowicy w wytłaczarce wychodzi już coś na kształt filamentu, jednak o średnicy większej o 0,5 mm niż docelowa, dalej filament jest wstępnie wychładzany przez „ciepłą” (podgrzewaną) wannę i chłodzony w zimnej wannie, następne urządzenie to podajnik gąsienicowy – jego zadaniem jest rozciągnięcie filamentu na odpowiednią średnicę (następuje to oczywiście jeszcze przed wstępnym schłodzeniem), na samym końcu stoi nawijarka… myślę że nie trzeba tłumaczyć do czego służy. Oczywiście nie jest to koniec cyklu produkcyjnego, filament trzeba jeszcze poddać kontroli jakości i zapakować.

PŚ: Ile osób pracuje przy produkcji filamentu? Czy pracujecie już w systemie zmianowym?

MR: Przy samej linii produkcyjnej pracują trzy osoby, ze względu na specyfikę sprzętu produkcja trwa przez całą dobę, nie opłaca się wyłączać sprzętu po to żeby za kilka godzin robić ponowny rozruch. Jeszcze do niedawna praca nie trwała non-stop przez cały miesiąc, teraz powoli się to zmienia.

PŚ: Opisz swój asortyment? Na razie oferujesz wyłącznie ABS lecz wkrótce ma się pojawić również PLA. Czy planujesz również wprowadzenie kolejnych rodzajów materiałów, czy chcesz przede wszystkim zapewnić produkcję tych dwóch najpopularniejszych na rynku materiałów?

MR: Pierwszy cel to zapewnienie ciągłych dostaw filamentów ABS i PLA, otrzymaliśmy też próbkę granulatu PVA, jeśli wstępne testy przejdzie pozytywnie – zagości na stałe w naszej ofercie. Jeśli chodzi o PLA to czeka na magazynie na swoją kolej. Później chcemy wprowadzić do sprzedaży też jakiś glow in dark, mamy też na oku kilka zupełnie nietypowych materiałów. Poza standardowymi kolorami postanowiliśmy wyprodukować też filament w kolorze beżowym (jasny brązowy) specjalnie na potrzeby druku protez.

PŚ: Jak to wygląda cenowo względem innych filamentów na rynku?

MR: Cena jest nieznacznie wyższa niż ceny filamentów innych polskich producentów, wynika to z dwóch faktów:

  • pierwszy – mamy dobrej jakości filament na szpulach, w kartonikach z pochłaniaczem wilgoci, czyli tak jak miało to być zrobione od samego początku…
  • drugi – cenę musieliśmy ustawić na takim poziomie aby zarówno klient detaliczny jak i odbiorca hurtowy był zadowolony, sami też nie pracujemy charytatywnie.

Jeśli miałbym porównać ceny do zagranicznych filamentów to są one atrakcyjne.

Devil Design 03

PŚ: Czy postrzegasz inne firmy w Polsce jako swoją konkurencję, czy mierzysz dużo wyżej – w kierunku producentów zagranicznych?

MR: Firmy w Polsce podchodzą raczej dość ostrożnie do tematu produkcji filamentu, skoro już jest linia która się do tego nadaje to dlaczego by nie spróbować? Bez większych nakładów, ot tak, dodatkowo… Ciężko mi uważać za konkurencję firmy, które towar wysyłają w luźnych zwojach o wadze „na oko” 2kg, zabezpieczone jedynie folia stretch, które dystrybutor musi przewinąć we własnym zakresie… Słabo… Cokolwiek robisz rób to z klasą… Raczej mam ambicje wyjść z produktem na Europę.

PŚ: Czy tylko mi się wydaje, że trafiłeś trochę w kiepski moment? Gdy rozpoczynałeś produkcję swoje plany wejścia w rynek filamentów ogłosił Verbatim – jak się czujesz mając za konkurenta takiego przeciwnika?

MR: Nie przeszkadza mi to, nawet uważam to za dobry znak, skoro wchodzą na ten rynek to widocznie jest to dobry pomysł co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że sam też mam rację… Oczywiście, ich produkty dużo wcześniej pojawią się w znanych sieciach supermarketów, jednak jeszcze nie czas na to… może za 2-3 lata owszem? Druga sprawa to cena, ich filament kosztuje pond dwa razy więcej niż nasz, czy to odpowiednia kwota za kilogram plastiku – to już rynek zweryfikuje.

Kolejna sprawa to paleta barw, na chwilę obecną prowadzimy 13:7.

Cieszy mnie że mam tak dużego konkurenta, zwyczajnie lubię mieć wysoko postawioną poprzeczkę – motywuje mnie to do działania i rozwoju.

PŚ: Jak wyglądają rozmowy z dystrybutorami? Czy masz już jakichś stałych odbiorców?

MR: W chwili obecnej nawiązaliśmy już współpracę z kilkoma sklepami, nasze produkty powinny się w nich pojawić do końca miesiąca, z kolejnymi kilkoma trwają rozmowy na poziomie zaawansowanym, pojawiła się też oferta wprowadzenia filamentu do sprzedaży w sklepie stacjonarnym, najprawdopodobniej pojawią się też dwa lub trzy zupełnie nowe sklepy prowadzone przez forumowiczów których spora większość kojarzy.

PŚ: Co z producentami drukarek 3D – czy myślisz o nawiązaniu współpracy z którymś z nich – a może już z kimś współpracujesz?

MR: Oczywiście, producenci to bardzo ważna grupa docelowa, prowadzimy już rozmowy z kilkoma firmami, co niektórzy czekają jeszcze aż wprowadzimy do sprzedaży PLA. Wiele firm wciąż testuje jeszcze próbki od nas.

Devil Design 04

PŚ: Co myślisz o wizji drukarek 3D z dedykowanymi filamentami zamkniętymi w zachipowanych kartridżach? Czy twoim zdaniem ma to szansę powodzenia i jak się zapatrujesz na tą kwestię z punktu widzenia swojej działalności?

MR: Nie będziemy mieć większego wpływu na chipy w kartridżach jeśli takowe zostaną wprowadzone przez duże firmy, dla mnie osobiście to nic innego jak ograniczenie swobody użytkownika drukarki (dlatego też kocham RepRapy!). Oczywiście, takie coś ma szansę powodzenia tak jak ma to miejsce z drukarkami 2D… Chipy mają też drugie zastosowanie – na wrześniowej edycji dni druku 3D w Kielcach rozmawialiśmy z firmą, która zamierza montować chipy do filamentów, jednak nie po to aby ograniczać wybór użytkownikowi ale po to żeby przekazać do drukarki 3D informacje o filamencie i zalecane ustawienia. Pomysł ciekawy.

PŚ: Pochodzisz z dość niewielkiej miejscowości w Polsce. Czy twoim zdaniem było to jakieś utrudnienie w tym aby osiągnąć to co do tej pory osiągnąłeś, czy może było to bez znaczenia?

MR: Raczej bez znaczenia, wystarczy być szalenie upartym w dążeniu do celu, wtedy miejsce zamieszkania nie ma większego znaczenia, jedyny problem jaki się pojawił to sama hala produkcyjna, oglądaliśmy wiele miejsc z czego większość wyglądała jak z taniego horroru, rozpadające się, po komunistyczne budynki w strefach przemysłowych, ostatecznie firma znajduje się w kilkuletnim budynku z biurem i pomieszczeniami sanitarnymi o powierzchni 200 m w dobrej lokalizacji tuż przy bardzo ruchliwej drodze.

Druga sprawa to fakt, że w tak niewielkiej miejscowości mało kto słyszał o druku 3D i możliwościach jakie niesie (w mieście obok mam jedynie 2 znajomych użytkowników forum MójRepRap). Generalnie koledzy z firm obok dziwnie się na nas patrzą (śmiech). Dopiero jak już wszystko wytłumaczysz i pokażesz, następuje wtedy takie „Aaaaa… tak to działa… dobre…

PŚ: Oprócz filamentów zajmujesz się (lub zajmowałeś?) innymi projektami. Czy mógłbyś je opisać oraz powiedzieć jaki jest ich obecny status?

MR: Po drodze miałem kilka innych pomysłów, jak na przykład produkcja piór i długopisów z drewna egzotycznego, projekt uruchomiłem do końca lecz zabrakło czasu na marketing i reklamę, dlatego też (informatyka, know-how, maszyny, towar) zostały w całości sprzedane.

PŚ: Jakie masz plany na nadchodzące miesiące?

MR: Przede wszystkim nie popełniać błędów konkurencji czyli zapewnić pełny stan magazynowy, co nie jest łatwe biorąc pod uwagę że mamy tylko jedną linię produkcyjną, do końca przyszłego roku chcemy dokupić jeszcze dwie linie. W ofercie mają się pojawić też nieco mniej znane materiały do druku. Mamy też w planach wprowadzić do produkcji szpule z regulowanym rozstawem tarcz według naszego projektu. Filament na szpulach naszej produkcji powinien się pojawić w marcu lub kwietniu przyszłego roku.

PŚ: Będziesz na targach 3D Show Printer & Scanner w Warszawie. Czy planujesz zaprezentować tam coś specjalnego? Niektóre firmy szykują na ten czas prawdziwe niespodzianki…

MR: Raczej skupimy się na rozmowach z potencjalnymi dystrybutorami, wodotryski nie są chwilowo priorytetem.

PŚ: Niedawno na forum MójRepRap pojawił się wątek dotyczący twojej nazwy. Ktoś uznał, że z uwagi na diabła w twojej nazwie i logo nie może kupować twoich filamentów. Czy jako twórca Devil Design czujesz się jak bluźnierca? Jak Nergal polskiej branży druku 3D?

MR: Ciekawe porównanie (śmiech). Nie, nie czuję się, z dość prostego powodu, główne założenia były właśnie takie aby logo było kontrowersyjne, wyróżniało się z tłumu i było łatwe do zapamiętania. Jak widać, spełniło swoje zadanie wyśmienicie, chcąc nie chcąc moje logo zapamiętujesz. Projektując logo, miałem ciche nadzieje że co jakiś czas będzie wybuchała w mediach jakaś mała afera z tym związana, napiszę wprost – przekłada się to bezpośrednio na wizyty i zamówienia w sklepie, reklama darmowa i bardzo skuteczna.

Myślisz że duże polskie firmy przejmują się tematami na forum na ich temat? Tematami które mają kilka tysięcy wyświetleń? Śmiem wątpić.

PŚ: Marek, dzięki wielkie za rozmowę.

MR: Dziękuję również.

Scroll to Top