Tymczasem na lotniskowcu USS Harry S. Truman również drukują na FDM’ach

Od jakiegoś czasu wiemy już, że drukarki 3D latają w kosmos, służąc astronautom do produkcji części zamiennych na stacjach kosmicznych. Takie rozwiązanie pozwala zaoszczędzić sporo miejsca i rozwiązać sporo problemów. Tym razem drukarki trafiają na morze, na pokładzie lotniskowca USS Harry S. Truman oraz okrętu desantowego USS Kearsarge.

Pomimo, że środowiska pracy są diametralnie różne, zarówno w kosmosie, jak i na otwartym morzu uzyskanie dostawy części zamiennych, czy innego sprzętu jest niemal niemożliwe. Jeżeli, więc taki okręt wojenny dozna jakiejś drobnej usterki, to usunięcie jej możliwe jest dopiero po dobiciu do jakiegoś portu. W celu zapewnienia możliwie jak największej „naprawczej” samowystarczalności, Marynarka Wojenna USA, pilotażowo, zaopatrzyła dwa swoje okręty w drukarki 3D. Oba okręty biorą właśnie udział w kampanii przeciwko islamskim terrorystom.

Drukarki 3D zameldowały się na służbie w listopadzie i już pomogły zrealizować kilka ułatwiających marynarzom życie projektów.  Pierwszym z nich było zaprojektowanie nowego systemu oliwienia dla jednej z pracujących na pokładzie maszyn, ponieważ ten istniejący wymagał dwóch osób do napełniania zasobnika na olej. Po kilku modyfikacjach udało się wydrukować nakładkę ułatwiającą tą czynność i zmniejszającą wymagany do tej pory zasób ludzki o połowę.

Po pierwszym wykonanym zadaniu pomysły na dalsze wykorzystywanie drukarek 3D zaczęły napływać lawinowo i dowództwo już zastanawia się nad rozlokowaniem tych urządzeń na kolejnych okrętach, widząc ich niemal nieograniczone możliwości.

Kolejnym praktycznym zastosowaniem drukarek 3D, jakie znaleźli marynarze, było drukowanie uchwytów pozwalających powiesić monitory komputerów na ścianach. Jak wiadomo w ograniczonych przestrzeniach, takich jakimi są m. in. okręty wojenne, każda wolna przestrzeń jest na wagę złota, dlatego też więcej miejsca na biurkach, to więcej miejsca do pracy.

Każdy okrętowy „fablab” składa się z dwóch drukarek Invent3D, komputera stacjonarnego z dużym monitorem oraz bezprzewodowej myszy i klawiatury. Pomysł umieszczenia takiego zestawu pojawił się spontanicznie, na trzy dni przed wypłynięciem w rejs, więc na pokład trafiło „to”, co udało się szybko zorganizować.

Po powrocie z misji Marynarka Wojenna oceni przydatność urządzeń i podejmie decyzję o montażu takich samych zestawów na pozostałych okrętach. Pozytywne opinie marynarzy wydają się jednak jednoznacznie wskazywać, że druk 3D z pewnością na dłużej zagości na pokładzie i wyruszy w nie jeden jeszcze rejs.

Źródło: www.3ders.org

Scroll to Top