Chociaż przejęcie MakerBota przez Stratasys praktycznie nikogo w Polsce nie zainteresowało, za Atlantykiem nie milkną komentarze na ten temat. Niedawno Venturebeat posilił się na analizę tego wydarzenia w kontekście całego rynku drukarek 3D, dochodząc do dość interesujących wniosków. Wyobraźcie sobie bowiem co byłoby, gdyby na początku lat 80-tych IBM wykupił Apple…?
Decyzja o sprzedaży MakerBota – chociaż chwalona z biznesowego punktu widzenia, złamała serce wielu obserwatorom i komentatorom rynku druku 3D. Firma Bre Pettisa uosabiała cały ruch open-source`owych twórców drukarek 3D – była wzorem do naśladowania, a jej sukces – celem każdego konstruktora drukarek RepRap i im podobnych. Zaowocowało to prawdziwym wysypem praktycznie takich samych drukarek 3D, co miało tyle samo zalet co wad, jednakże stało się motorem napędowym dla całej branży. Nic zatem dziwnego, że akt sprzedaży firmy do korporacyjnego molocha jakim jest Stratasys zostało odczytane przez wielu jako zdrada ideałów i istoty ruchu RepRap.
Z drugiej jednak strony, jest to dość naturalna kolej rzeczy w biznesie: gdy mali gracze odnoszą duży sukces – duzi gracze wykupują ich, aby przejąć technologię, know-how oraz powiększyć zyski. Choć przejęcie MakerBota jest najbardziej spektakularnym przykładem, mało kto wie, że od 2011 roku największy rywal Stratasysa – 3D Systems, przejął ponad 17 firm! Tak więc krytykując Bre Pettisa, krytykujemy niejako odwieczne prawa natury, na mocy których mniejszy musi prędzej czy później uznać wyższość większych (wyjątek stanowią dinozaury, ale tam ingerowała siła wyższa ;-)).
Co więcej, w przeciwieństwie do Venturebeat nie postrzegam sprzedaży MakerBota jedynie w negatywnym świetle. Firma produkcyjna, która chce się dynamicznie rozwijać, musi sprostać wielu wyzwaniom, takim jak chociażby:
- szybki wzrost zatrudnienia
- rozwój infrastruktury w zakładach produkcyjnych
- powiększenie przestrzeni produkcyjnej (wynajęcie / zakup / budowa nowych hal)
- rozbudowa logistyki gotowych produktów oraz tworzenie nowych kanałów sprzedaży.
Na to wszystko nie tylko potrzeba gigantycznych pieniędzy, które zwrócą się dopiero po wdrożeniu powyższych elementów. Potrzeba również managementu, który jest w stanie ogarnąć tak szeroki aspekt tematów i umiejętnie pokierować wszystkimi procesami. Może Bre Pettis nie czuł się po prostu na siłach temu sprostać? Spójrzmy na przykład jak wygląda sytuacja w innej firmie, która podąża śladami przetartymi przez MakerBot – czyli Formlabs. Po zdobyciu rekordowego dofinansowania na Kickstarterze, firma rozpoczęła niedawno wysyłkę pierwszych drukarek 3D. I chociaż dopiero zaczęła to robić, już ma spore opóźnienia w dostawach i rosnącą rzeszę niezadowolonych klientów. Formlabs boryka się z wymaganiami produkcyjnymi i logistycznymi, a jest dopiero na początku drogi. Wydaje mi się, że i w tym przypadku sprzedaż firmy do 3D Systems lub Stratasysa jet tylko kwestią czasu.
W końcu Pirate3D i ich Buccaneer. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że firmę obserwują najwięksi gracze rynku IT w postaci HP, Lenovo czy Acera. Buccaneer to moim zdaniem jedyna drukarka 3D, która na dzień dzisiejszy ma szansę trafić do masowej sprzedaży detalicznej – do MediaMarktów, Saturnów czy Euro RTV i AGD. Jeżeli to się stanie, Pirate3D zmieni właściciela równie szybko, jak zdobył wymaganą kwotę na Kickstarterze.
Zatem nie należy się obrażać na taką, a nie inną kolej dziejów. Bre Pettis może i zawiódł swoich wielbicieli, ale – czy to się komuś podoba czy nie, od początku prowadził ten biznes tylko dla pieniędzy. I za pieniądze właśnie, sprzedał swoją firmę wielkiej, złej korporacji…