COVID-19 to wielka tragedia dla mnóstwa ludzi na całym świecie i poważny problem gospodarczy i ekonomiczny. Co więcej, na chwilę obecną nikt nie ma pojęcia czy obecna sytuacja to dopiero początek, epicentrum czy finisz kryzysu, niemniej jednak jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość – gdy pandemia się skończy i świat wróci do względnej normalności, nic już nie będzie takie jak dawniej. Zaledwie kilka tygodni zamieszania w realizacji bieżących zamówień i łańcuchach dostaw uświadomił wszystkim, że fundamenty na jakich opierali swoje biznesy są kruche jak sucharki lub chlebki ryżowe. Wszystko się zmieni, ponieważ nikogo nie będzie stać na to, aby sytuacja mogła się powtórzyć.

Czy nam się to podoba czy nie – COVID-19 ma dwa wymiary: ludzki i gospodarczy. W pierwszym nie ma o czym dyskutować – ludzie chorują, cierpią, a część z nich umiera. Z powodu kryzysu, który prędzej czy później się wydarzy, wiele osób straci pracę i popadnie w biedę. Możliwe że problemy uda się stłamsić w zarodku i poszkodowanych będzie stosunkowo niewielu – możliwe że czeka nas scenariusz sprzed 12 lat i tysiące osób skończy na ulicach? W wymiarze ludzkim pandemia COVID-19 to wielkie nieszczęście.

Jednakże gdy spojrzymy na sprawę z punktu widzenia gospodarki, biznesu i ekonomii, nic nie jest już tak oczywiste. Na pewno wiele firm nie przetrwa, lecz równocześnie dla wielu innych pandemia COVID-19 i związane z nią konsekwencje rynkowe będą wielką szansą. Już dziś widzimy gigantyczny wzrost zainteresowania ofertą firm dostarczających narzędzia do komunikacji zdalnej – platform do tworzenia webinariów, e-konferencji, czy e-szkoleń. W dłuższej perspektywie czasu jeszcze bardziej zwiększy się znaczenie e-handlu, a logistyka i spedycja będą sukcesywnie automatyzowane (pomysł Amazon na dostawy paczek przy użyciu dronów już nie wydaje się tak zabawny jak kiedyś…).

W przypadku przemysłu produkcyjnego sprawa jest bardziej złożona i dojdzie tu do bardzo wielu transformacji. Portal Electronic Engineering Times opublikował kilka dni temu artykuł opisujący zmiany jakie muszą zajść w globalnej gospodarce po okiełznaniu pandemii koronawirusa COVID-19. Zawartych jest w nim 12 punktów – część jest dość ogólnikowa, dlatego pozwolę sobie skupić się jedynie na tych moim zdaniem najważniejszych; zainteresowanych odsyłam do źródła. Są to zarazem zalecenia artykułowane przez ludzi z tzw. „starej szkoły”…

„Stara szkoła biznesu” radzi:

Dywersyfikuj ryzyko: nigdy nie opieraj się na jednym dostawcy

W ciągu ostatnich kilku lat następował proces konsolidacji – firmy łączyły się lub większe podmioty przejmowały mniejsze. W efekcie na rynku pozostało kilku dużych graczy, a małe i średnie firmy wypadły z rynku lub zostały wchłonięte przez innych. Gdy w Chinach wybuchła epidemia koronawirusa COVID-19 okazało się, że określone komponenty można dostać tylko w fabryce, która właśnie została zamknięta. Zaburzyło to cały łańcuch dostaw, w efekcie czego stanęła produkcja i sprzedaż wielu produktów. Rozwiązanie to poszukiwanie wielu różnych dostawców tych samych części lub wspieranie rozwoju nowych.

Twórz zapasy buforowe

Dzięki bardzo sprawnej logistyce, firmy zaczęły zamawiać komponenty ze stosunkowo niewielkim naddatkiem. To podejście brutalnie zemściło się w lutym tego roku… Eksperci cytowani przez EE Times zachęcają do zmiany tej strategii i tworzenia w przyszłości dużych stoków magazynowych „na wszelki wypadek”.

Czy możesz produkować rzeczy bliżej domu?

Jedno z najważniejszych pytań ostatnich tygodni – czy produkcja rzeczy lub kluczowych komponentów niezbędnych do ich wyprodukowania na innym kontynencie jest najlepszą możliwą decyzją? Zapewne mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że kilkutygodniowe zamknięcie fabryk w wybranych regionach Chin to nie jedyne źródło problemów z załamaniem się łańcucha dostaw – równie istotnym problemem jest zamknięcie granicy przez Rosję i tymczasowe wyeliminowanie transportu lądowego. Tania produkcja rzeczy w innych krajach, oddalonych o tysiące kilometrów niesie ze sobą wiele ryzyk, które teraz zostały boleśnie uświadomione…

„Nowa szkoła” i wielka szansa dla technologii przyrostowych:

Dla osób mających od lat styczność z drukarkami 3D powyższe rekomendacje wydadzą się równie sztampowe co do pewnego stopnia chybione. Wiele z opisanych problemów da się rozwiązać przy pomocy technologii addytywnych – oczywiście nie natychmiast, od ręki, ale w dłuższej perspektywie czasu, przy właściwym podejściu jest to jak najbardziej możliwe.

Rozproszona produkcja seryjna

To co jest jedną z podstawowych wad druku 3D – brak skalowalności procesu i niska wydajność w kontekście produkcji seryjnej, może okazać się przewagą, jeśli zmienimy podejście do produkcji seryjnej jako takiej. Dziś wykonanie rzeczy zleca się pojedynczym fabrykom, które w znakomitej większości znajdują się w Chinach lub sąsiadujących z nimi krajach azjatyckich. Gdyby zacząć produkować je w sposób rozproszony lokalnie, różnice w cenach wytworzenia poszczególnych komponentów można by zbilansować niższymi kosztami dostaw oraz krótszym czasem wprowadzania produktów na rynek. A nawet jeśli koszt produkcji przy użyciu drukarek 3D będzie wciąż dużo wyższy, pytanie na jakie trzeba sobie odpowiedzieć brzmi – czy to ta cena jest wciąż wyższa gdy zestawić ją ze skutkami aktualnego kryzysu?

Rozproszona produkcja to jeden z flagowych argumentów stawianych od lat przez ewangelistów technologii przyrostowych. Pozwala zmniejszyć ryzyko przerwania łańcucha dostaw w przypadku wystąpienia problemów po stronie pojedynczego dostawcy i uniezależnić się od ewentualnych problemów natury spedycyjnej (vide zamknięcie granicy rosyjsko – chińskiej). Zamiast jednej dużej fabryki – korzystamy z sieci mniejszych wykonawców zlokalizowanych w naszym kraju, lub przynajmniej na naszym kontynencie.

Oczywiście powyższy scenariusz to w rzeczywistości gigantyczne przedsięwzięcie organizacyjne, wymagające całkowitej zmiany modelu zarządzania produkcją. Druk 3D ma ponadto szereg własnych ograniczeń technologicznych i w wielu obszarach najzwyczajniej w świecie się nie sprawdzi. Niemniej jednak sytuacja w jakiej się znajdujemy jest doskonałym momentem na to, aby spróbować podjąć się tego wyzwania i zacząć spoglądać na nie odrobinę bardziej poważnie niż do tej pory.

Części zamienne na żądanie

Problem, który drukarki 3D mogłyby za to rozwiązać od ręki, to kwestia magazynowania wybranych komponentów. Rekomendowana przez ekspertów EE Times recepta w postaci zwiększania zapasów „na gorsze czasy”, wywodzi się w prostej linii z dawnych czasów, gdy produkcja rzeczy trwała nieprzerwanie, aż do chwili zrealizowania planów stworzonych w oderwaniu od rzeczywistości gospodarczej. Podobnie jak w przypadku rozproszonej produkcji, tak i tutaj druk 3D daje gotowe rozwiązania – produkcja części zamiennych na żądanie przez same zakłady produkcyjne, lub zewnętrzne podmioty blisko nich zlokalizowane. Co ważne, już od kilku lat korzysta z tego szereg koncernów motoryzacyjnych, które rozwiązują w ten sposób problemy z magazynowaniem części do aut o długiej żywotności (np. Mercedes Benz Trucks).

Mamy tu do czynienia z szeregiem natychmiastowych korzyści:

  • redukcja kosztów produkcji
  • redukcja kosztów logistyki i spedycji
  • szybszy czas dostawy części, których nie ma w danej chwili na magazynie.

Droga ku personalizacji – niskie serie produkcyjne bardziej zróżnicowanych produktów

Personalizacja produktów to wyzwanie z jakim producenci borykają się niezależnie od kwestii technologii przyrostowych. Wraz z rozwojem konsumpcjonizmu ludziom przestaje wystarczać posiadanie nowych rzeczy – pragną aby były one wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. W przypadku wielu produktów jest to niemożliwe z powodu specyfiki produkcji seryjnej. W chwili gdy przemysł wdrożyłby technologie addytywne na szerszą skalę niż do tej pory, ta kwestia w naturalny sposób powróciłaby jako jedna z zalet wykorzystywania drukarek 3D w tym obszarze.

Podsumowanie

Tradycyjny biznes i produkcja stoją obecnie przed wielką próbą – przyszłość zależy od tego jak szybko światu uda się okiełznać pandemię koronawirusa COVID-19? O ile w Europie choroba dopiero tak naprawdę zaczyna się rozpowszechniać, uwaga świata powinna być zwrócona na USA, gdyż od tego jak z wirusem poradzi sobie wciąż największa gospodarka świata będzie zależała nasza przyszłość w najbliższych miesiącach, jak również kwestie, które poruszyłem w powyższym artykule. Do zmian dojdzie – są nieuniknione. Pytanie w którym kierunku one podążą i kto i jak się odnajdzie w nowej rzeczywistości…?

To o czym specjaliści od technologii przyrostowych mówią od lat ma szansę się ziścić. Przed branżą druku 3D stoi jedyna w swoim rodzaju szansa na to, aby podać gotowe rozwiązania dokładnie wtedy, gdy będą one najbardziej potrzebne oraz udowodnić, że jest równorzędnym partnerem co przedstawiciele firm wykorzystujących tradycyjne metody wytwórcze. Czy uda się ją wykorzystać?

Paweł Ślusarczyk
Jeden z głównych animatorów polskiej branży druku 3D, związany z nią od stycznia 2013 roku. Twórca Centrum Druku 3D - trzeciego najdłużej działającego medium poświęconego technologiom przyrostowym w Europie. Od 2021 r. rozwija startup GREENFILL3D produkujący ekologiczny materiał do druku 3D oparty o otręby pszenne.

Comments are closed.

You may also like