W zeszłym tygodniu media głównego nurtu obiegła informacja o nowelizacji ustawy o prawach konsumentów zgłoszonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, na mocy której – obok wielu unijnych rozwiązań pojawił się przepis, nakładający automatyczny zwrot pieniędzy za zakupione urządzenie, jeśli w ciągu dwóch lat od jego zakupu popsuje się ono więcej niż jeden raz. Tym samym czyni to produkcję pralek, lodówek, komputerów czy nawet samochodów działalnością o podwyższonym stopniu ryzyka. Może to stanowić również olbrzymi cios w kierunku producentów i dystrybutorów drukarek 3D, gdyż jak wiadomo urządzenia te są w dużym stopniu awaryjne. Czasem wynika to ze specyfiki danej konstrukcji lub niedoskonałości rozwiązań opartych na open-source, czasem ze zwyczajnego niedbalstwa i cięcia kosztów produkcji. Czasem jednak… po prostu zapycha się głowica. Czy w związku z tym już wkrótce może czekać nas fala zwrotów urządzeń ze strony użytkowników, którym… drukarka 3D się po prostu nie spodobała lub znudziła?
Problem jest oczywiście bez porównania szerszy i dotyczy przede wszystkim producentów urządzeń o charakterze masowym. Drukarki 3D są tak niszowym produktem, że ewentualne problemy firm zajmujących się ich produkcją przejdą bez większego echa. Producenci i dystrybutorzy sprzętu AGD, komputerów, tabletów i smartfonów czy z branży motoryzacyjnej liczą się już z licznymi reklamacjami wynikającymi z próby wykorzystania sytuacji przez konsumentów, którzy mogą chcieć dążyć w ten sposób do wymiany sprzętu na nowszy. Producenci aut szacują koszty wejścia w życie tej nowelizacji na 300 mln PLN a AGD na 100 mln PLN w skali roku.
Czasu nie zostało wiele, gdyż ustawa, która przeszła już przez Senat, ma wejść we życie po 6 miesiącach od jej uchwalenia. Na wszelki wypadek przedsiębiorcy już zapowiadają podwyższenie cen produktów, by w ten sposób zrekompensować straty wynikające z nowych przepisów.
Choć nie da się ukryć, że ten przepis będzie bardzo dotkliwy w stosunku do wielu firm zajmujących się produkcją elektroniki użytkowej, to w gruncie rzeczy nie jest wcale taki zły. Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Dobry producent – zły konsument
Polska jest krajem cwaniaków. Tego typu przepis otworzy drogę do niezliczonych reklamacji, które będą następowały np. w rok po zakupie urządzenia. Reklamacji może być tak wiele, że prędzej czy później dojdzie do wymaganych dwóch uzasadnionych i zgodnie z prawem producent będzie musiał zwrócić koszty zakupu urządzenia. Największymi beneficjentami tej sytuacji mogą się okazać rzeczoznawcy, którzy będą rozstrzygać każdą najdrobniejszą nawet usterkę próbując określić winnego – wadę fabryczną, lub niewłaściwą eksploatację.
Jeśli chodzi o drukarki 3D, to jeżeli trafi ona na „niewłaściwego” klienta przyzwyczajonego do standardów rodem ze sklepów wielkopowierzchniowych z elektroniką, reklamacja takiego urządzenia będzie banalnie prosta. Wystarczy, że głowica będzie się notorycznie zapychała plastikiem – rzeczoznawca będzie musiał określić wtedy czy wina leży po stronie drukarki 3D czy filamentu? Kolejna sprawa to problemy z elektroniką, firmwarem i oprogramowaniem – tutaj z kolei na wierzch wypłyną wszystkie niedoskonałości związane ze stosowaniem rozwiązań open-source`owych. W końcu rzeczy najbardziej prozaiczne w rodzaju odklejających się wydruków w trakcie pracy drukarki 3D, łamania się zbyt słabych supportów powodujących druk 3D w powietrzu lub… kurczący się ABS. Czy naprawdę nie jesteście sobie w stanie wyobrazić tego typu reklamacji od klientów, którzy „nie spodziewali się aż takich problemów z tym urządzeniem„?
Zły producent – poszkodowany konsument
W gruncie rzeczy producenci są sami sobie winni. Projektowanie poszczególnych komponentów urządzenia w taki sposób aby psuły się one tuż po upływie okresu gwarancyjnego doszło już do poziomu prawdziwej sztuki. Newralgiczne elementy elektronik są umiejscowione na płytce w taki sposób, żeby bardziej się nagrzewały i w konsekwencji przepalały po 2-3 latach użytkowania. Wybrane części są wykonywane ze słabszych wytrzymałościowo materiałów. Elektroniki w pralkach są zakodowane na określoną ilość prań itp. etc.
Jeden przykład ode mnie: atramentowa drukarka do papieru wraz ze skanerem produkcji HP. Od samego początku, od czasu do czasu pojawiały się problemy z wydrukami, gdy drukarka „wariowała” dodrukowując na arkuszach ciągi niezrozumiałych znaków. W końcu w drugim roku użytkowania przestał się drukować czarny kolor. Wizyta w punkcie serwisowym przyniosła nieoczekiwany rezultat! W trakcie jazdy autem, drukarka „wytrzęsła” się w pudełku i samoistnie naprawiła. Niestety w dwa dni po powrocie do domu problem powrócił. Kolejna wizyta w serwisie i tym razem przestał drukować kolor, natomiast czarny drukował bez zarzutu. Serwisant zdobył się w końcu na szczerość mówiąc, że w tym modelu drukarki jest po prostu wadliwa elektronika odpowiedzialna za obsługę kartridżów – „sorry, taki mamy klimat„. Na szczęście w dalszym ciągu działał skaner, z którego dość często korzystałem. Ta funkcjonalność skończyła się niestety na początku trzeciego roku używania urządzenia, gdy po kolejnej aktualizacji OS X na moim Macu, po prostu zniknęła ikonka skanowania z panelu do obsługi drukarki i nie mogłem już uruchomić skanera z poziomu aplikacji…
Jeśli chodzi o drukarki 3D, to powyższy przepis wymusi na wielu producentach większą dokładność i poprawę jakości oferowanych urządzeń. W innym przypadku będzie oznaczał ich koniec. Osoby z branży doskonale znają praktyki wybranych firm, gdzie np. grzałka stołu jest mniejsza niż sam stół, kable są praktycznie niepozabezpieczane i łamią się w palcach, montowane są również używane silniki krokowe, elektroniki lub szereg innych komponentów. Choć przepisy, które wchodzą za pół roku w życie z pewnością dadzą spore pole do nadużyć, to z drugiej strony należy jasno i dobitnie stwierdzić, że dla niektórych producentów powinno to podziałać jak kubeł zimnej wody, ponieważ to co w tej chwili robią, jest najzwyklejszym oszukiwaniem klientów. Możliwe również, że kilka firm będzie musiało po prostu upaść – może być to lepszym rozwiązaniem, niż sytuacja gdy kupuje się drukarkę 3D, po czym musi przyjechać serwis aby spróbować ją w ogóle uruchomić, gdyż po wyjęciu z pudełka ona nie działa…
Podsumowując, życie producentów i dystrybutorów drukarek 3D stanie się jeszcze trudniejsze i cięższe niż do tej pory. W końcowym rozrachunku może się jednak okazać korzystne, gdyż wymusi lepszą jakość i mniejszą awaryjność oferowanych urządzeń.
Źródło: www.biznes.onet.pl via Janusz Wójcik (Tytan 3D)
Grafika: jabella / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)