Od kilku miesięcy w sprzedaży dostępny jest najnowszy raport Wohlers Associates – renomowanej firmy badającej trendy rynkowe w branży druku 3D na świecie, Wohlers Report 2018. Jakiś czas temu opisywałem najważniejszy wniosek z tego raportu, tj. gigantyczny wzrost sprzedaży systemów drukujących z metalu. Dziś chciałbym jednak odnieść się do innej kwestii – sprzedaży drukarek 3D w ogóle oraz tego jak z ich predykcją radziła sobie konkurencja Wohlersa – Gartner…?
Wg Wohlers Associates, w 2017 roku na świecie sprzedało się łącznie 528,952 szt. drukarek 3D. Cały czas zdumiewa mnie ta niewiarygodna precyzja, z jaką Terry Wohlers i jego współpracownicy są w stanie policzyć to z dokładnością do jednej sztuki, biorąc pod uwagę np. fakt, że w Polsce nie jesteśmy w stanie od nikogo wyciągnąć jakiejkolwiek oficjalnej informacji na temat sprzedaży, ale przyjmuję tą wartość z pokorą i pełnym zaufaniem. Pół miliona drukarek 3D rocznie to w dalszym ciągu niewielka liczba – szczególnie jeśli zestawić to z przewidywaniami snutymi kilka lat temu przez bez porównania większą firmę analityczną od Wohlersa – Gartnera.
Od mniej więcej 2012 roku Gartner prognozował, że sprzedaż drukarek 3D będzie rosła o ok. 100% rok do roku. Przez pierwszych kilka lat te predykcje się sprawdzały, z tym że w wartościach liczbowych nie wyglądało to zbyt widowiskowo… W 2013 roku na świecie miało się sprzedać niespełna 60 tysięcy drukarek 3D, w 2014 roku ponad 100 tysięcy, a w 2015 już blisko ćwierć miliona. Po roku 2015 sprzedaż miała poszybować w górę dochodząc w 2018 roku (czyli teraz!) do poziomu ponad 2 mln sprzedanych drukarek 3D rocznie.
Cóż, nawet jeśli wyniki opracowane przez Wohlersa są niedoszacowane, to w dalszym ciągu bardzo daleko nam do poziomów wieszczonych przez Gartnera. W styczniu 2015 roku w jednym z artykułów zastanawiałem się, czy Gartner może się pomylić? Dziś wiemy już, że po raz kolejny to zrobił… Nie zakładam tu absolutnie niczyjej złej woli – raczej jest to niezbity dowód na to, że tego typu analizy mają stosunkowo niewielką wartość i są często bardzo przypadkowe. Tak naprawdę jedyne co Gartnerowi udało się przewidzieć, to to, że sprzedaż wzrosła w ogóle …
Niemniej jednak czuję się przez Gartnera oszukany. Podobnie myśli zapewne wielu przedsiębiorców, którzy w oparciu o raporty firmy planowało inwestycje związane z wejściem w branżę druku 3D. Czym innym jest pomylić się w tego typu szacunkach nawet o kilkadziesiąt procent, ale czymś zupełnie innym jest różnica w predykcjach pomiędzy 0,5 mln a 2,3 mln sztuk! Po co próbować bawić się w tego typu analizy, skoro są one w gruncie rzeczy oparte o wróżenie z fusów…?
Chyba że sprawa ma drugie dno? Nie da się ukryć, że te hurraoptymistyczne przewidywania były niczym młyn na wodę dla firm pokroju Stratasys czy 3D Systems, które notowały w latach 2013-2014 gigantyczne wzrosty kursu akcji na giełdzie papierów wartościowych. W kolejnych latach okazało się, że była to tylko i wyłącznie bańka spekulacyjna – w roku 2015 kursy akcji czołowych spółek z branży druku 3D pikowały już w dół i mnóstwo ludzi straciło na nich sporo pieniędzy.
Gdy tak o tym myślę, przypomina mi się scena z filmu Big Short, gdy Mark Baum i Vinnie Daniel odwiedzają znajomą analityk z renomowanej firmy ratingowej Standard & Poor’s i próbują dociec, dlaczego pakiety bezwartościowych kredytów hipotecznych wciąż otrzymują najwyższe możliwe oceny AAA? Wiecie jak po wybuchu światowego kryzysu w 2008 roku agencje ratingowe tłumaczyły się z tego? Oświadczyły, że to były tylko ich „opinie” i nie czują się odpowiedzialne za to, że ktoś na ich podstawie podejmował takie lub inne decyzje biznesowe…