botObjects – anatomia kłamstwa

Oto Święty Graal druku 3D w technologii FDM – pełnokolorowa drukarka 3D, mieszająca filament i tworząca dowolny kolor. Jego zdobywcą postanowiła w zeszłym roku zostać nowojorska firma botObject, która ogłosiła prace nad urządzeniem drukującym obiekty z PLA w pełnej palecie CMYK. Do tej pory nic z tego nie wyszło. Pół biedy, gdyby skończyło się wyłącznie na szumie medialnym i garści czczych obietnic – niestety botObject poprzyjmowali przedpłaty na swoje mityczne urządzenie odwlekając datę jego premiery… Serwis Popular Science przeprowadził wywiad z twórcami urządzenia. Z jego lektury wysuwa się jednoznaczny wniosek – botObject to nie zwykły fake, to ewidentne i dokładnie zaplanowane oszustwo…

Mam wątpliwą przyjemność opisywać perypetie tego projektu od samego początku jego niesławnego istnienia. Mój ostatni tekst na ten temat pochodzi z połowy września, gdy botObjects zaprezentowała po raz pierwszy film z pracy swojej drukarki 3D oraz rzeczywiste – prawdziwe, wydruki. Wcześniej były z tym związane liczne kontrowersje, ponieważ początkowo firma zaprezentowała zdjęcia, które były dość ewidentnymi renderami. Niestety ani film, ani nowe zdjęcia wydruków nie stonowały negatywnych emocji jakie krążyły od pewnego czasu wokół firmy. Wprost przeciwnie – okazało się, że jej drukarka 3D nigdy nie będzie drukować „ze wszystkich” kolorów na raz, tylko z kilku wybranych i nie będzie ich mieszać, tylko nakładać sekwencyjnie na przemian. Co nie stanowi generalnie żadnego novum.

Źródło: www.botobjects.com
Źródło: www.botobjects.com

Tak czy inaczej, Colin Lecher z serwisu Popular Science postanowił umówić się na spotkanie z twórcami drukarki 3D i wyjaśnić ostatecznie wszystkie sporne kwestie. Niestety, jak sam napisał we wstępie do swojego artykułu, zamiast odpowiedzi, znalazł tam tylko kolejne pytania…

Mike Duma i Martin Warner – właściciele botObject, są generalnie przewrażliwieni na punkcie swoich innowacyjnych (ich zdaniem) rozwiązań i do kwestii dzielenia się ze światem swoimi (wątpliwymi) osiągnięciami podchodzą z dużym dystansem i podejrzliwością. Nie byłoby w tym zapewne nic zdrożnego, gdyby nie fakt, iż czynią to przyjmując przedpłaty na swój tajemniczy sprzęt oraz zawalając kolejne terminy realizacji pierwszych zamówień. Wg pierwotnych planów drukarki ProDesk3D miały być gotowe w październiku. To się oczywiście nie powiodło, a nowym terminem ogłoszono marzec 2014. W międzyczasie firma „dorobiła się” strony internetowej, na której opisywano jej problemy z terminową realizacją zamówień, ale z uwagi na podjęte przez botObjects działania prawne, została ona zamknięta. Pozostało póki co konto na Twitterze, ale jego twórca obawia się, że wkrótce również będzie musiał je zamknąć na wniosek prawników botObject.

Wracając do wywiadu, redaktor Lecher poruszył w nim kilka najbardziej drażliwych kwestii:

  • zdjęcia będące renderami – Duma & Werner zapewnili, iż są to autentyczne fotografie, zrobione po prostu w taki sposób, iż jedynie ktoś z niewprawnym okiem może wziąć je za grafikę komputerową; Lecher wysłał zdjęcia do eksperta, profesora Johna Hughesa, specjalizującego się w grafice komputerowej 3D i renderach na Uniwersytecie Brown, który jednoznacznie stwierdził, iż zdjęcia zostały wygenerowane cyfrowo…
  • dlaczego w sieci funkcjonują tylko ich zdjęcia i filmy oraz dlaczego zabraniają dziennikarzom robienia swoich – „staramy się chronić naszą markę” – odpowiedział Martin Warner
  • jak działa słynne mieszanie kolorów – kartridże zlokalizowane na dole maszyny, dostarczają filament do głowicy znajdującej się na górze łącząc go z innymi; filament jest schładzany przez dwa wentylatorki przy głowicy; na pytanie w jaki sposób udaje się pomieścić co najmniej cztery (CMYK) filamenty w tak małym urządzeniu, Warner odpowiedział, iż są one traktowane pewnym „dodatkiem„, którego nie mogą póki co ujawnić
  • jak dużo drukarek zostało do tej pory sprzedanych w przedsprzedaży – „dużo
  • dlaczego nie został dotrzymany termin październikowy – „z powodu wyniknięcia nieprzewidzianych problemów przy testowaniu urządzeń„; jakich – nie wiadomo?

Co więcej, większość rozwiązań zawartych w drukarce jest podobno opatentowana lub w trakcie pozyskiwania patentów. Niestety Lecherowi nie udało się uzyskać na to żadnego potwierdzenia, a Warner z przykrością stwierdził, iż na chwilę obecną nie może ich pokazać ani udostępnić.

drukarka 3d

Na koniec ciekawostka: redaktorowi Popular Science pozwolono nagrać komórką krótki film z pracy drukarki 3D, ale… pod kilkoma warunkami:

  • film nie mógł trwać dłużej niż 30 sekund
  • nie mógł pokazywać spodu drukarki 3D
  • po nakręceniu go, Warner musiał go obejrzeć i zaakceptować.

Gdy pisałem wcześniejszy tekst na temat botObjects postrzegałem właścicieli tej firmy jako trochę niewydarzonych cwaniaków, którzy próbują w nieudolny sposób zarobić jakieś pieniądze na pseudo innowacyjnych drukarkach 3D. Po przeczytaniu wywiadu z Popular Science widzę, że mamy do czynienia raczej z oszustami, w pełni świadomymi gry, którą prowadzą ze światem. Nie wiem co jest na końcu drogi: czy wypuszczenie wadliwego oraz niespełniającego założeń produktu i zniknięcie z pozyskanymi z ich sprzedaży pieniędzmi, czy brnięcie do samego końca w zaparte i przekonywanie, że oferowany produkt jest czymś czym nigdy nie był? Polityka handlowa, marketingowa i PR, przeczy nie tylko jakiejkolwiek sztuce, ale jest wręcz szkodliwa. Nie potrafię uwierzyć w to, iż jest ona czyniona w sposób nieświadomy – raczej jest to element jakiegoś większego planu, mającego na celu pozyskanie jak największych funduszy i wyjścia z sytuacji obronną ręką.

Cały ten bełkot dotyczący tajemnicy i ukrywania innowacyjnych rozwiązań przed konkurencją jest zwyczajnie głupi. Jeżeli firma dotrzyma marcowego terminu i wypuści pierwszą (jedyną?) partię drukarek 3D, każdy bardziej zaawansowany jej posiadacz rozłoży ją na części pierwsze i poinformuje świat „jak to jest zrobione„. Tym samym dotychczasowe starania botObject pójdą w całości na marne. Chyba, że gdy to się faktycznie wydarzy, właścicielom firmy nie będzie robiło to już żadnej różnicy, gdyż będą się opalać się gdzieś na plaży w Meksyku licząc stosunkowo marne profity pozyskane ze sprzedaży „pierwszego w pełni kolorowego FDM`a na świecie„.

Źródło: www.popsci.com

Scroll to Top