Rok do roku branża druku 3D rośnie, a wraz z nią liczba sprzedanych drukarek 3D, materiałów eksploatacyjnych czy zrealizowanych zamówień na wydruki przestrzenne. Nie oznacza to jednak, że wszystkie firmy radzą sobie tak samo dobrze… W miniony weekend amerykański producent amatorskich drukarek 3D – Type A Machines ogłosił koniec działalności, a Tarsus – jedna z największych na świecie firm organizujących targi (najprawdopodobniej…?) zakończył żywot Additive Manufacturing Show, będącego kontynuacją słynnego 3D Printshow – eventu który w latach 2013-2014 był jedną z najważniejszych imprez poświęconych drukowi 3D.
Type A Machines to firm, która nigdy nie przebiła się na polski, czy nawet europejski rynek, jakkolwiek należała do grona najważniejszych producentów na rynku amerykańskim. Założona w 2012 roku, była obok MakerBota, Printrbota, Aleph Objects (producenta drukarek 3D Lulzbot), czy Solidoodle jednym z głównych graczy w sektorze amatorskiego druku 3D. Firma oferowała urządzenia zamknięte w drewniane, skrzynkowe konstrukcje, będące swoistą hybrydą rozwiązań rozwijanych przez MakerBota i Ultimakera. W 2013 r. magazyn Make: przyznał flagowcowi firmy – New Series 1 tytuł najlepszej drukarki 3D w klasie urządzeń amatorskich.
Mimo dość surowego wyglądu, drukarka 3D wyprzedzała swoje czasy funkcjonalnościami, w które była wyposażona. Posiadała moduł WiFi, dedykowane profile do używanych filamentów, czy extruder umożliwiający drukowanie z praktycznie dowolnego materiału, jaki był wtedy dostępny na rynku. Jesienią 2013 r. Type A Machines przedstawiło nową drukarkę 3D w postaci The Next Generation 1, gdzie drewno zostało zastąpione blachą, a konstrukcja stała się bardziej otwarta. Niestety nie przełożyło się to na istotny sukces sprzedażowy…
W minioną niedzielę, 28 stycznia br. Andrew Rutter – CEO i założyciel Type A Machines ogłosił na stronie internetowej firmy, że po sześciu latach istnienia kończy ona swoją działalność. Nie podał żadnych powodów, więc możemy domniemywać, że były dość oczywiste i banalne. W czasach gdy amatorski druk 3D jest zdominowany przez supertanie, chińskie drukarki 3D, działalność na tym rynku jest po prostu ekstremalnie wymagająca, w szczególności dla firmy, o której przez ostatnie trzy lata nikt praktycznie nie słyszał niczego nowego. Type A Machines nie było w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i w przeciwieństwie do np. Aleph Objects zaproponować rozwiązania, z którego mogliby korzystać profesjonaliści.
Podobnie wygląda sytuacja Kerry Hogartha – organizatora targów 3D Printshow, które w 2016 roku przekształciły się w Additive Manufacturing Show. W latach 2013-2014 targi 3D Printshow były jednym z najważniejszych wydarzeń targowych poświęconych technologiom druku 3D na świecie. Wydarzenie odbywało się co kilka miesięcy w największych miastach z Londynem, Paryżem czy Nowym Jorkiem na czele. To co wyróżniało je spośród innych imprez tego typu, to połączenie biznesu, sztuki, mody, czy edukacji w kontekście technologii przyrostowych. Podczas targów uczestnicy mogli zapoznać się z innym obliczem drukarek 3D, które do tego czasu były kojarzone wyłącznie z sektorem profesjonalnym – przemysłem i medycyną.
Było to fantastyczna koncepcja jak na tamte czasy, gdzie druk 3D był postrzegany jako nowa technologia, która lada moment wkroczy na wielką skalę do użytku codziennego. 3D Printshow jak żadna inna impreza targowa na świecie kultywowała wizję „drukarki 3D w każdym domu„. Niestety ten koncept wkrótce został brutalnie skonfrontowany z rzeczywistością, a wraz z nim runęła idea targów skierowanych do odbiorców indywidualnych, artystów, czy kreatorów mody. Prawa do targów przejęła firma Tarsus, która postanowiła przeprowadzić je w nieco zmodyfikowanej formule i pod inną nazwą – Additive Manufacturing Show.
Pierwsza impreza tego typu odbyła się w połowie 2016 roku w Amsterdamie, skąd prowadziliśmy relację na żywo. Miała już charakter bardziej profesjonalny, jednakże na stoiskach poszczególnych wystawców nie brakowało wciąż propozycji dla użytkowników indywidualnych. Niestety skala tego wydarzenia była bez porównania mniejsza niż 3D Printshow, czego dałem zresztą wyraz w oficjalnej relacji z targów. Impreza została odwiedzona przez zaledwie 2500 osób, co było fatalnym wynikiem i rozczarowało większość obecnych na niej firm.
Tarsus przeprowadził kolejną edycję targów w grudniu 2016 roku w USA, jednakże ich oddźwięk był tak mały, że była to ostatnia impreza tego typu. W 2017 roku Additive Manufacturing Show nie odbył się już wcale, a teraz po wejściu na stronę targów, jesteśmy automatycznie przekierowywani na oficjalną stronę Tarsusa, na której nie ma śladu o informacjach na temat wydarzenia. Podobny los spotkał oficjalny serwis internetowy i czasopismo wspierające targi – Disruptive Magazine.
Obydwie historie dobitnie pokazują, że radosne czasy konsumpcyjnych drukarek 3D zdecydowanie odeszły do lamusa, a ludzie którzy nie byli w stanie dostosować się do nowych okoliczności muszą niestety pożegnać się z branżą. Dziś śmiało można powiedzieć, że technologie przyrostowe zatoczyły swoiste koło i powróciły do korzeni, będąc obecnymi przede wszystkim w segmentach profesjonalnych. I chociaż amatorskie drukarki 3D sprzedają się lepiej niż kiedykolwiek w przeszłości, to raczej nie nadają się do tego, aby je eksponować na pełnych przepychu i blasku imprezach pokroju dawnych 3D Printshow…
Czasy prawdziwego, konsumenckiego druku 3D jeszcze nie nadeszły. Pytaniem otwartym pozostaje, czy kiedykolwiek nadejdą…?
Źródło: www.3dprintingmedia.network & www.fabbaloo.com