Epitaphium Zortraxi

Był krótki moment – może trwał kilka tygodni, może kilka miesięcy – trudno powiedzieć. Ale był taki moment, kiedy polski Zortrax był niekwestionowanym liderem na rynku desktopowych drukarek 3D typu FFF.

Był to rok 2015. Zortrax był większy niż MakerBot, większy niż Ultimaker, większy niż jakakolwiek inna firma w połowie drugiej dekady XXI wieku.

To nie trwało długo – ale to był fakt.

To było naprawdę niesamowite! Osiągnęła to firma z Polski – kraju, który w tamtym czasie w ogóle nie kojarzył się z kolebką nowych technologii. Mało tego – pochodziła z Olsztyna – miasta w północno-wschodniej Polsce, o którym nawet większość Polaków nie potrafiłaby powiedzieć niczego szczególnego w kontekście gospodarki czy przemysłu.

No, może z jednym wyjątkiem – w czasach PRL-u działała tam fabryka opon – OZOS – Olsztyńskie Zakłady Opon Samochodowych. Później zakład kupił Michelin i w 2015 roku przekształcił go w jedną z największych fabryk opon na świecie.

A jednak, w takim właśnie mieście jak Olsztyn, w połowie lat 2010-tych działał jeden z największych i najważniejszych producentów desktopowych drukarek 3D typu FFF na świecie.

Jego flagowy model – Zortrax M200 – był w chwili debiutu absolutnie przełomowy! W 2014 roku wyznaczył nowy standard i trend w budowie drukarek FFF na kolejne lata.

Zortrax_wywiad_Karolina_Bołądź_Rafał-Tomasiak

W przeciwieństwie do konkurencyjnych produktów, które wciąż w dużej mierze bazowały na konstrukcji RepRap (ze wszystkimi jej wadami), Zortrax zaproponował znacznie bardziej profesjonalne i przyjazne użytkownikowi rozwiązanie, które dodatkowo oferowało znakomitą (jak na tamte czasy) jakość druku w relatywnie niskiej cenie.

Miał fenomenalnie proste oprogramowanie (Z-SUITE) i własną linię wysokiej jakości filamentów (m.in. Z-ULTRAT).

Choć był to system zamknięty – wbrew dominującej wówczas ideologii open-source i open-hardware – okazało się, że to właśnie tego oczekiwała nowa fala użytkowników drukarek 3D. Prostoty, minimum ustawień, powtarzalności i wysokiej jakości wydruków.

Firma wygrywała wszystkie branżowe konkursy i skutecznie przebiła się do mainstreamu (przynajmniej lokalnie – w Polsce).

Stała się punktem odniesienia i wzorem do naśladowania. Każda firma w Polsce – niezależnie czy Zortraxa lubiła, czy nie – chciała być jak Zortrax. Ale Zortraxa naśladowano też poza Polską – nawet poza Europą.

M200 to jeden z najbardziej ikonicznych modeli drukarek 3D w historii.

To było 10 lat temu.
Dziś mało kto o tym pamięta.
Dziś firma się rozpada.

Dwa dni temu (06-08-2025) ze stanowiska zrezygnował jej wieloletni prezes – Mariusz Babula

Zastąpi go Angelina Stokłosa – dotychczasowa Przewodnicząca Rady Nadzorczej, z zawodu prawniczka (i nawet z tytułem doktora).

Nie jestem pewien, czy to odpowiednia osoba do kierowania firmą produkującą drukarki 3D.

Zwłaszcza teraz. Na rynku zdominowanym przez Bambu Lab i Creality. Zwłaszcza w firmie, która rok temu ogłosiła restrukturyzację. Która wciąż nie opublikowała raportu rocznego i została za to zawieszona na giełdzie. Która próbując ratować się finansowo, wyemitowała tokeny…

Ostatnia autorska drukarka 3D FFF firmy – Zortrax Endureal – została zaprezentowana 6 lat temu (2019), a ostatnia drukarka w ogóle – żywiczna Zortrax Inkspire 2 – 4 lata temu (2021).

Obie premiery miały miejsce przed pojawieniem się Bambu Lab X1 i rewolucją, jaką wywołała na rynku druku 3D typu desktop (nie wspominając już o Formlabs Form 4 z 2024 roku, który zrobił to samo na rynku drukarek żywicznych).

Nie, naprawdę nie sądzę, aby tutaj mogło się jeszcze coś udać. Mariusz Babula – choć często krytykowany przez drobnych akcjonariuszy – był moim zdaniem ostatnim ogniwem łączącym Zortrax z jakąkolwiek ideą przetrwania.

Rozmawiałem z Mariuszem jakiś czas temu – już po tym, jak dołączyłem do Bambu Lab. Wciąż chciał walczyć, wciąż wierzył, że firmę da się uratować. Pomimo wielu problemów i bezlitosnego w Polsce systemu dla firm w tarapatach – zapowiadał bezkompromisową walkę.

Nie wiem, co się stało, ale postanowił odpuścić… Formalnie pozostanie prezesem jeszcze tylko do 18 sierpnia 2025 roku. Potem zastąpi go wspomniana dr Angelina Stokłosa. Nie znam jej, więc nie mogę powiedzieć o niej nic konkretnego.

Ale powtórzę raz jeszcze – po spędzeniu ponad roku w samym sercu globalnego przemysłu AM, nie widzę absolutnie żadnej realnej szansy na to, by ta firma się podniosła. Zdecydowanie nie jako producent drukarek 3D FFF. Zdecydowanie nie bez dziesiątek milionów finansowania. I to nie w złotówkach – tylko w EUR lub USD.

O upadku Zortraxa pisałem wielokrotnie w różnych artykułach:

Ale jednej rzeczy nigdy wcześniej nie ujawniłem.

Że w 2019 roku Olsztyn odwiedził bardzo znany prezes bardzo znanej (i wciąż odnoszącej sukcesy) firmy AM, aby rozmawiać o przejęciu Zortraxa.

Spotkanie zorganizował Mariusz Babula. Ale ówczesny prezes i współzałożyciel – Rafał Tomasiak – podobno odmówił.

Historię opowiedział mi wspomniany prezes, a Babula potwierdził ją pół roku później.

Nie wiem, czy oferta była zbyt niska, czy warunki nie odpowiadały. Wiem, że już wtedy sytuacja Zortraxa była trudna, a dziś odrzucenie tej oferty wydaje się tak samo nierozsądne, jak historia faceta, który w 2009 roku wyrzucił dysk z 7 500 Bitcoinami i dziś przekopuje wysypisko, próbując go odnaleźć.

Kilka lat później, po wejściu Zortraxa na giełdę NewConnect, różni drobni inwestorzy na największym forum giełdowym w Polsce (Bankier.pl) spekulowali, kto i kiedy kupi firmę. Może BASF i jego Forward AM? Może Stratasys albo 3D Systems? Albo jakaś inna firma (kreatywności im nie brakowało).

Tymczasem prawdziwy nabywca był w 2019 r. Olsztynie i chciał domknąć transakcję. Ale Zortrax ją odrzucił. A wszystko, co stało się później? Karma…

Karma sięgająca stycznia 2014 roku i mojego niesławnego artykułu o sprzedaży 5 000 drukarek 3D dla DELL-a. Transakcji, która nigdy nie doszła do skutku.

To wydarzenie zapoczątkowało niesamowitą karierę Zortraxa, ale też było punktem zwrotnym dla rozwoju całej branży druku 3D w Polsce. Każdy w Polsce chciał być jak Zortrax. Każdy chciał sprzedać drukarki 3D do DELL-a.

Można powiedzieć, że sukces polskiej branży druku 3D został zbudowany na kłamstwie Zortraxa.

Smutne.
Ale prawdziwe.

Patrząc dziś na to wszystko, nasuwa się jedno zdanie: dostali to, na co zasłużyli.

Świat dał Zortraxowi wiele szans. Więcej niż wielu innym. Mieli swoje pięć minut wielkiej sławy. Ale poza tym – to historia niekończącego się upadku.

Szczerze – nie wiem, czy da się to jeszcze uratować.

Przewijanie do góry