Gizmo 3D – australijska odpowiedź na superszybką technologię CLIP

W zeszłym tygodniu informowałem o pojawieniu się nowej, rewolucyjnej, superszybkiej technologii CLIP („Continuous Liquid Interface Production” – ciągła płynna produkcja interfejsowa) autorstwa amerykańskiej firmy Carbon3D. Tymczasem w dniu dzisiejszym serwis 3DPrint.com poinformował, iż w Australii jest firma, która posiada wielce podobną technologię druku 3D z żywic, która jest równie szybka. Rozwiązanie zaprezentowane przez firmę Gizmo 3D jest zmodyfikowaną wersją technologii DLP, polegającą na naświetlaniu żywicy światłem projektora. W odróżnieniu od DLP (oraz drukarek 3D drukujących w technologii SLA za pomocą światła lasera) model jest budowany z góry na dół. Niezwykła jest też prędkość urządzenia. Gizmo 3D twierdzi, że jest w stanie wydrukować obiekt o rozmiarach 15 x 8 x 2,6 cm, z warstwą na poziomie 50 mikronów w zaledwie 6 minut!

Technologia Gizmo 3D polega w dużej mierze na tym, iż zamiast drukować model warstwa po warstwie za pomocą naświetlania żywicy pojedynczymi obrazami wyświetlanymi przez projektor DLP, jest on drukowany serią obrazów wyświetlanych niczym animacja, bez żadnych przerw. Model jest przez cały czas zanurzony w żywicy i schodzi coraz niżej wgłąb zbiornika w trakcie jak jest drukowany. Tym samym, tradycyjny sposób drukowania 3D z żywic światłoutwardzalnych został odwrócony – modele nie wynurzają się z żywicy w trakcie procesu druku 3D, tylko w niej zanurzają.

Niestety twórca tej technologii – Kobus Toit, nie chce zdradzić żadnych dodatkowych informacji na temat szczegółów procesu. Jego istotą jest „pewna sekretna rzecz„, która czyni cały proces tak szybkim i którą Toit zamierza opatentować. Bez niej cały proces druku 3D trwa podobno dwa razy dłużej.

Drukarki Gizmo 3D mają na jesieni trafić na Kickstartera. W tym miejscu ich twórca nieco odpływa ze swoimi planami… Standardowy model urządzenia – GiziMate ma posiadać obszar roboczy na poziomie 40 x 20 x 20 cm i kosztować 2500 $. Średni model – GiziPro, ma posiadać obszar roboczy na poziomie 40 x 20 x 35 cm, a największy – GiziMax, ma drukować obiekty o maksymalnym rozmiarze (uwaga!) 40 x 20 x 85 cm. To gigantyczne rozmiary jak na druk 3D z żywic światłoutwardzalnych, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że drukarki 3D mają być oparte o projektory.

To nie koniec nowości – Toit zapowiada, iż pojawi się możliwość drukowania kilku obiektów równocześnie (co nie jest niczym nadzwyczajnym), przy czym każdy z nich, będzie mógł być drukowany w innym kolorze! Ma to zapewnić wielokolorowy pojemnik na żywice. Będzie to możliwe dzięki wspomnianemu odwróceniu procesu druku 3D z góry na dół i zanurzaniu drukowanych modeli w żywicy. Po prostu każdy model będzie się zanurzał w innym zbiorniku, wypełnionym innym kolorem żywicy. Dodatkowo zbiornik z żywicą ma być podgrzewany do 22°C, dzięki czemu ma byc lepszy jej przepływ co zapewni wyższą rozdzielczość druku 3D.

Na chwilę obecną Toit kończy montaż pierwszych czterech egzemplarzy urządzenia. Dwa z nich trafią do klientów z Australii i Nowej Zelandii, a dwa kolejne polecą na testy do USA. W zależności od tego jakie zbiorą recenzje, kampania Kickstarterowa rozpocznie się albo w październiku, albo w listopadzie tego roku.

Uff… Wszystko co zostało napisane powyżej, brzmi fantastycznie i dość obiecująco. Gdyby nie historie równie entuzjastycznie zapowiadanych Buccaneera czy drukującego w pełnym kolorze w technologii FDM botObjects, pewnie uwierzyłbym w to wszystko bez mrugnięcia oka. Niestety nauczony doświadczeniem, nie bardzo chce mi się w to wszystko wierzyć… O ile sam proces druku 3D prezentuje się naprawdę ciekawie, o tyle fakt iż za całym przedsięwzięciem stoi najprawdopodobniej tylko jeden człowiek każe mi powątpiewać w prawdziwość jego zapowiedzi. Nie znaczy to wcale, że Kobus Toit kłamie – po prostu tworzenie rewolucyjnych technologii nie jest takie proste.

Carbon3D i technologia CLIP pojawiły się na scenie światowej branży druku 3D ni stąd ni zowąd, zaskakując wszystkich do cna. Jednakże wkrótce okazało się, że za firmą stoją dwa potężne fundusze inwestycyjne, które zainwestowały w nią 41 mln $. Australijczyk Toit zamierza podbić świat za pomocą Kickstartera – tymczasem nie ma nawet patentu na swoją „sekretną” technologię. Być może idąc ze swoim projektem do mediów liczy na to, że uda mu się pozyskać jakiegoś inwestora? Twórcy Carbon3D poszli z pomysłem bezpośrednio do funduszy – a fakt, że te zdecydowały się zainwestować w ich projekt od razu tak duże pieniądze świadczy, iż uznali technologię CLIP za coś naprawdę wartościowego.

Tymczasem australijskie CLIP należy póki co potraktować wyłącznie jako bardzo fajną – ale tylko ciekawostkę. Jeżeli Toit przedstawi dokładne założenia swojego superszybkiego DLP – a te okażą się wiarygodne, zmienię zdanie.

Źródło: www.3dprint.com

Scroll to Top