…za to jak najbardziej zgodnie z oczekiwaniami. Dla wszystkich nie będących w temacie: w połowie listopada opisywałem przypadek debiutu giełdowego kompletnie nieznanej spółki zajmującej się produkcją drukarek 3D, która… nie wyprodukowała żadnej drukarki 3D. Rzeczoną spółką była amerykańska firma Makism 3D, zamierzająca wypuścić na rynek zjawiskową drukarkę 3D Wideboy.
Ostatecznie, w swoim komentarzu uznałem, iż cała ta historia to fake mający na celu skok na giełdową kasę. Minął dokładnie miesiąc od publikacji tekstu gdy władze giełdy na Wall Street zawiesiły możliwość handlu aukcjami spółki z uwagi na wykryte nieprawidłowości.
Piątek 13-go nie był najszczęśliwszą datą w historii Makism. Tego dnia ogłoszono, iż w związku z podejrzeniem o nielegalne praktyki i manipulacje przy kursie akcji, Wall Street zawiesza obrót nimi do odwołania. Chodziło o działania określane mianem „pompuj i porzuć” (ang. „pump and dump„) będącymi klasycznym zagraniem rynkowych spekulantów, które na większości rynków uważane są za oszustwa. Pump and dump polega w skrócie na tym, że najpierw winduje się w sztuczny sposób kurs akcji, a gdy osiąga on teoretyczne maksimum – sprzedaje na potęgę po zawyżonym kursie, powodując jego gwałtowny spadek do poprzedniego poziomu lub niższego.
Może to odbywać się np. za pomocą zorganizowanych akcji polegających na rozsyłaniu nieprawdziwych informacji od fikcyjnego informatora, który ma wiedzę, iż w kontekście danej spółki ma się „coś” wydarzyć, co podbije jej kurs. Zachęceni tymi „poufnymi” informacjami inwestorzy zaczynają skupywać akcje pompując bańkę spekulacyjną i windując kurs danej spółki. Gdy dochodzi do punktu krytycznego – bańka pęka, inwestorzy na gwałt wyprzedają swoje akcje, na czym w końcowym rozrachunku zyskują organizatorzy akcji.
Co ważne, tego typu działania nie muszą bynajmniej odbywać się za wiedzą właścicieli spółki, której akcje są pompowane. Może ona równie dobrze stać się taką samą ofiarą tego typu sytuacji jak inwestorzy, którzy dali się na nią nabrać. Tak czy inaczej tego typu sytuacja wydarzyła się w przypadku Makism 3D – najbardziej tajemniczej firmy produkującej drukarki 3D na świecie… Najpierw przez dwa tygodnie inwestorzy byli zalewani mailami i broszurami promocyjnymi, co zaowocowało wywindowaniem ceny kursu akcji do poziomu olbrzymiego poziomu tylko po to, aby spaść o 40% w przeciągu następnego tygodnia.
Sprzedaż akcji Makism 3D została zawieszona do 27 grudnia, jednakże mało kto wierzy już w to, aby spółce udało się szybko podnieść z desek, po tak ciężkim, nokautującym wręcz ciosie. Spółka trafiła na tzw. „szary rynek” zdominowany przez różnej maści upadłe przedsiębiorstwa i niepewne inwestycje. Co więcej, na wiarygodności stracił nie tylko Makism 3D, ale cała branża druku 3D, która od dłuższego czasu jest bacznie obserwowana przez rekinów giełdowych, spoglądających z niedowierzaniem na rosnące kursy akcji Stratasysa, 3D Systems i im podobnych. Warto tu przypomnieć chociażby niedawny raport Citron Research nt. VoxelJet, gdzie niemiecki producent drukarek 3D został określony mianem „total f**king joke„.
Reasumując, powyższa sytuacja obrazuje jak śliskim tematem jest kwestia druku 3D na giełdzie. Temat ten jest nam póki co obcy, ponieważ minie jeszcze sporo czasu zanim jakakolwiek spółka pojawi się na warszawskiej giełdzie (nawet na New Connect). Pół biedy jeśli będzie to jakaś znana w branży firma (e-Prototypy, Solveere, Omni3D), gorzej gdy na ten pomysł wpadną jakieś no-name`y, które dokonają skoku na kasę wykorzystując hype na druk 3D na świecie. Konsekwencje tego typu sytuacji będą wtedy równie opłakane jak w przypadku Makism 3D.
Źródło: www.3dprinterworld.com